×

„DEMONY” [„DEMONI”]

Dwie młode dziewczyny korzystają z darmowego zaproszenia na premierowy pokaz filmu w kinie Metropol. Na miejscu okazuje się, że wyświetlanym filmem jest demoniczny horror. Jednej z niej nie do końca podoba się pomyśl oglądania horroru, ale wraz z grupką innych osób zostają i chrupiąc popcorn zaczynają seans. Nie minie dużo czasu, gdy widzowie zostaną jeden po drugim rozszarpywani przez podobne do filmowych demony, a fikcja zleje się w jedno z rzeczywistością.

„Demony” to typowy przykład włoskiego horroru. Każdy kto choć raz widział jakąkowiek z takich produkcji, już wie czego się spodziewać. A kto nie widział niech nie spodziewa się cudów. Zresztą, choć nie sposób odmówić im specyficznego klimatu grozy, to po tych kręcone za psie pieniądze filmów nie sposób oczekiwać kinowych hitów. Owszem, co po niektóre (jak się to pisze? 🙂 ) w pewnych kręgach mają status „kultowości”, ale tylko niektóre na niego zasługują.

W przypadku „Demonów” współpracowała ze sobą cała armia włoskich specjalistów od horroru począwszy od reżysera Lamberto Bavy, poprzez Dario Argento, który wyprodukował „Demoni” i wraz z Bavą napisał do nich scenariusz, a skończywszy na asystencie reżysera występującym w krwawym cameo, Michele Soavi. W wyniku tej współpracy nie powiem, że wyszedł film beznadziejny, ale co najwyżej przeciętny. Możliwe, że gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść (ale jest co pie…. 🙂 ). Tak czy owak jak ktoś lubi takie klimaty, to powinien oglądnąć ze względną przyjemnością, a ci, którym obce jest straszenie w wydaniu włoskim, raczej zachwyceni nie będą.

Na plus filmowi Bavy można zaliczyć sporą ilość gore, która zawsze miała, ma i mieć będzie swoich amatorów, ale też tylko dla nich będzie to duży plus. Parę krwawych efektów stoi na porządnym poziomie i w tej kwestii „Demoni” nie mają się czego wstydzić, choć mogło być lepiej. No, ale swoje lata film ten już ma. Innym plusem jest fajna ścieżka dźwiękowa z metalowymi kawałkami takich kapel jak Scorpions czy Accept. Sceny pogoni demonów za śmiertelnikami nabierają tempa w rytm gitarowych riffów. Tak czy owak więcej niż 3+(6) nie dam.

Jednak najbardziej rozwaliło mnie przy okazji tego filmu co innego, a mianowicie komentarz reżysera, z którym sobie zapuściłem „Demony”. Parę razy uśmiałem się dość solidnie.

– A tutaj Michele Soavi został zabity.
– Nareszcie.

– A kim jest ten mały chłopiec?
– Małym chłopcem. Synem ojca i matki.

– A jak to się stało, że helikopter wylądował w samym środku kina?
– Nie mam pojęcia. Po prostu podobał mi się ten pomysł.

– Jak porozumiewają się demony? Mają jakiś wspólny język?
– Nie wiem.

Oto wszystkowiedzący reżyser 😉 A my zwykli oglądacze nie raz spieramy się o to, co reżyser miał na myśli i jak należy zinterpretować tę czy tamtą scenę. Tymczasem jest jak w jednym ze skeczów Benny Hilla, kiedy recenzent rozpływa się w zachwytach nad alegoriami i metaforami, jakie niesie ze sobą scena z wałęsającym się bezpańskim kundlem, a tymczasem reżyser szczerze odpowiada, że w ogóle go tam miało nie być, bo się przypałętał nie wiadomo skąd i choć próbowali, to nie udało się go nijak przegonić.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004