Jak się nie ma o czym mówić, to zwykle rozmawia się o pogodzie. Ja mam o czym mówić, mam o czym pisać, ale chwilowo chciałbym parę słów na ten uniwersalny temat.
„Gdzie ty mieszkasz?” pytają mnie ludzie, gdy mówię, że u mnie całymi dniami leje deszcz, a niebo zasłonięte jest ciemnymi chmurami. „Dziwne, u mnie takie upały, że jajka (takie od kury! :P) można smażyć na asfalcie”. No u mnie dzisiaj w końcu też wyszło słońce, jest ciepło i nie ma deszcze, ale przez ostatnie dni widoki na taką pogodę były marne. Mam nadzieję, że silny wiatr, który wciąż wieje, nie przywieje jakieś niespodziewanej pogody, bo to by nie było dobre.
Co ja się tak w Wicherka zmieniłem? Ano powód jest ku temu dobry, bo na najbliższy weekend przyjedzie do mojego skromnego Ogrodzieńca spora grupa napływowej ludności, która zamieszka sobie na zielonej trawce w namiotach i byłoby lepiej gdyby był upał i nie było żadnego deszczu. Co ja mówię „lepiej”, dobra pogoda gwarancją powodzenia misji „grupowe Bocznicy”. Jeden, jedyny raz parę lat temu, nie zaszkodził zimno, ani deszcz i mimo to było świetnie, ale wtedy było tylko kilka osób, a teraz zapowiada się ich co najmniej trzydzieści.
Koszalin, Bielsko-Biała, Kraków, Częstochowa, Warszawa, Tychy, Namysłów… lista miast, które będą reprezentowane na tym grupowym jest dość spora i byłoby niezbyt miło gdyby ludzie przyjechali prosto na deszcz. Nic więc dziwnego, że strapiony gapię się w niebo.
Podziel się tym artykułem: