Łapię za telefon i dzwonię do Ewy Drzyzgi! Oglądajcie po wakacjach nowe wydania „Rozmów w toku”, bo na pewno trafię do jednego z odcinków. Daj Boże żeby w Polsce było więcej takich ludzi, których nienawidzą ich komputery, to przynajmniej będzie z tego jeden temat. A jak nie, to pewnie pojawię się w odcinku: „Świry wokół nas”.
No, ale jak inaczej wytłumaczyć to, czego jestem od rana świadkiem?
Siedziałem sobie, stukałem, sieć była przez cały czas, a ja nie robiłem nic konkretnego. W pewnym momencie pomyślałem, że skoro nie robię nic konkretnego, to nie ma sensu żebym tutaj siedział. Postanowiłem zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Jedną rzecz tylko miałem zrobić (rzecz, która zajęłaby mi minutę przy działającej sieci) i wyjść. I co? I brakło sieci. Przez godzinę siedziałem i gapiłem się czy się pojawi czy nie, bo tę jedną konkretną rzecz musiałem zrobić. A sieci nie było. Zacząłem się drzeć i kurwami rzucać, to mnie Cruella utemperowała, że na całym Ogrodzieńcu mnie słychać. Uspokoiłem się trochę, po godzinie sieć wróciła, zrobiłem co miałem zrobić i już mi się nie chciało wychodzić z domu.
Siedziałem sobie więc, stukałem, sieć była przez cały czas, a ja nie robiłem nic konkretnego. W pewnym momencie pomyślałem, że napiszę notkę i wrzucę ją na bloga. Otwarłem notatnik, napisałem notkę, chcę wrzucać, a tu brakło sieci! I wciąż jej nie ma, a ja piszę tę drugą notkę, którą właśnie czytacie i gapię się czy sieć wróciła, czy nie. Jak do tej pory jej nie ma.
I pomyśleć, że dopiero trzynasta trzydzieści…
Podziel się tym artykułem: