No i odzwyczaiłem się od pisania bloga. Całkiem. Nie mówię tu o takich krótkich noteczkach w stylu cytatu dnia, ale o normalnych notkach, takich „tradycyjnych” blogowo-normalno-pamiętnikowych. Siedzę sobie i myślę i nic wymyślić nie mogę o czym by tu napisać. Inaczej, tematów to by się znalazło sporo, ale żaden z nich nie wydaje mi się nadającym się do bloga. Zresztą wciąż nie umiem rozgraniczyć pisania bloga dla siebie od pisania bloga dla kogoś innego (jakkolwiek idiotyczną się wydaje taka koncepcja) co dodatkowo nie pomaga mi w pisaniu notek. Inna sprawa, że gdybym pisał bloga tylko dla siebie, to nie miałbym o czym pisać, bo nie dzieje się przecież nic, co chciałbym zachować ku pamięci na cyfrowych kartkach tego bloga.
No, ale jak widać przemogłem się i stukam, a okazja ku temu jest dobra, bo znowu nie ma sieci. Tak jak kiedyś padał mi komputer, tak teraz pada mi sieć. Pozytywne jest to, że ta teraźniejsza sytuacja jest nieporównywalnie lepsza od poprzednich przebojów z komputerem i z dwojga złego zdecydowanie wybieram tak jak jest w tym momencie. Poza tym to zawsze powód do pośmiania się, takie drzewo, zasłaniające drogę mojej sieci od nadajnika wprost do mojej anteny (która zresztą prawdopodobnie jest za słaba jak twierdzi mój admin). Połaziłem wczoraj trochę po Ogrodzieńcu i miałem niezły ubaw stwierdzając, że prawdopodobnie to jedno, konkretne drzewo koło mojego domu, jest najwyższym drzewem w całym Ogrodzieńcu, pośród tych stojących w pobliżu domów mieszkalnych. Jakże to typowe w mojej biografii taki pech, na który nie mam żadnego wpływu. Z zazdrością spoglądałem na dachy, na których były inne anteny od sieci, a dostępu do nich nie blokowało nic, a nic. Śmieszne jest też to, że dwano temu w pobliżu mojego domu było bardzo dużo drzew, cały gaj. Potem je powycinali, postawili budynek obok budynku, a zostawili tylko jedno, które teraz mi tak bruździ. Ubaw po pachy.
Podziel się tym artykułem: