Nie wiem co mnie podkusiło, ale chyba jakiś samobójca jestem żeby dobrowolnie się skazywać na popsucie zakatarzonego humoru, postanowiłem więc pograć sobie w kalambury na Onecie. Dawno nie grałem więc nie zważając na mojego kompa, który ma mnie w odbycie, pomyślałem, że a nuż widelec uda mi się pograć. Zalogowałem się, dopisałem do kolejki rysujących, zgadłem gitarę, narysowałem pierogi ruskie i kij w mrowisko i padłem (znaczy komp się zawiesił, a nie że narysowałem hasło: padłem). Nic to, pomyślałem, będę twardy i się nie poddam po pierwszym niepowodzeniu. Zrestartowałem kompa, zalogowałem się na kalambury, padłem. OK, zdarza się. Jeszcze ze dwa razy padnę i spokój – tak myślałem. Zrestartowałem kompa, zalogowałem się, napisałem „buuu wywala mnie” i komp padł. Bez słów zrestartowałem kompa, zalogowałem się, zobaczyłem jak ktoś zaczyna rysować kij do bejsbola, napisałem „kij do bejsbola” i padłem. Zrestartowałem kompa, zalogowałem się, dopisałem do kolejki rysujących, padłem. A wszystko to w ciągu dwudziestu minut od przebudzenia. Nie ma to jak pozytywny początek dnia.
No, a potem się poddałem. Zrestartowałem kompa, włączyłem torrenta i zapodałem ściąganie „Psa andaluzyjskiego”. Wyłączyłem monitor i poszedłem się oporządzić żeby jako tako wyglądać. Bo wiedzieć musicie, że jak coś ściągam i nic na kompie nie robię innego, to komputerowi udaje się nie padać przez dłuższy czas. Przy czym dłuższy czas = pół godziny, no jak komp ma dobry humor, godzina. Zostało mi jeszcze z 50 mega do ściągnięcia więc liczyłem, że jeszcze ze trzy dni będę to ściągał biorąc pod uwagę pady no i prędkość sieci. Tymczasem okazało się, że szybko poszło i wkrótce zobaczę w końcu o co tyle krzyku z tym całym przecinaniem oka. Wątpię żeby po „Zombie 2” i „The New York Ripper” Fulciego, cokolwiek mogło mnie zdziwić w tej materii. A teraz się zastanawiam czy zarzucić ściąganie jakiegoś ciut większego pliku, takiego pod 350 mega, czy może dać sobie spokój, posiadając wiedzę jak to będzie wyglądać (jak działa torrent, to nie za bardzo mogę wchodzić na strony żeby było śmieszniej; ach jak jest śmiesznie! no po prostu cha cha cha cha!).
Podczas, gdy dociągał się andaluzyjski psiak, ja sobie obejrzałem „Oscara” i „Krwawy sport 2”. Fajny zestaw w połączeniu z Bunuelem i Dalim, prawda? Wykonałem na podłodze barłóg żeby mi było wygodnie i gapiłem się w telewizor od czasu do czasu włączając monitor kompa i sprawdzając czy komp padł, czy też nie. W idealnym świecie by nie padł, ale niestety nie żyjemy w idealnym świecie więc jakieś cztery razy w ciągu dwóch godzin udało mu się wykrzaczyć. Ubaw po pachy jednym słowem.
I tak zleciał ten pierwszomajowy poranek. Za oknem ponuro, bo pogoda się spieprzyła, żadnych pochodów ani śladu, a i muzyka z głośników, jak to drzewiej bywało, nie leci. A ja czuję się trochę lepiej, choć każde przełykanie przypomina mi, że nie jest tak kolorowo, no a katar nasilił się, choć jeszcze nie z siłą wodospadu. Chyba porobię sobie jakieś nowe loga, to mi czas do obiadu zleci, bo głodny jestem jak piernik. A wiecie, wczoraj zrobiłem z siebie nazistę! Zobaczycie za parę dni.
Podziel się tym artykułem: