×

DZIENNIK BRYDZI NOWAK (6)

[autor: Quentin]

4 czerwca, poniedziałek
58 kilo, 21 papierosów, 5 jednostek alkoholu, kalorii 666

Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy po przewertowaniu ostatnich kartek dziennika była ciekawym spostrzeżeniem na temat prowadzenia właśnie owego dziennika. Zachodzę w głowę dlaczego czasem piszę „5 jednostek alkoholu”, a innym razem „jednostek alkoholu 5”. Dziwna sprawa. Chyba musi mi się nudzić, że myślę nad takimi pierdołami.

Poranne ważenie przywołało uśmiech na mojej twarzy. Ho ho 58 kilo! Dawno już taka szczupła nie byłam. Postanowiłam to uczcić jakimś fast żarciem. Ubrałam się i poszłam do mojej ulubionej knajpki. Mieli tam takie fajne i wielkie hamburgery. No i chyba najlepszy na świecie sos. Zjadłam ze smakiem swojego hamburgera i popiłam go colą. Dziwnie smakował ten bezalkoholowy napój. Powinien mieć jednak trochę procentów – byłby wtedy lepszy.

Kończąc posiłek pomyślałam, że w środę czas wrócic do pracy. No właśnie! Pytanie tylko czy nadal pracuję. A jeśli mnie wywalili? Co ja biedna zrobię. Paweł wspominał, że jest właścicielem małej firmy zajmującej się montażem komputerów. Może zatrudni biedną Brydzię? Pytanie tylko co ja wiem o komputerach? No, ale ostatecznie umiem się ładnie usmiechać. To też jakiś atut.

Paweł. Umówiłam się z nim na dziewiątą.

Wróciłam do domu. Nie było jeszcze południa. Znów zaczęłam się denerwować o moją pracę. Z tych nerw zaczęłam piłować sobie paznokcie. Oczywiście dwa się złamały i teraz mam psinco, a nie paznokcie. A gdyby komuś trzeba było wydrapać oczy? Chyba nie wyjdę z domu zanim nie urosną na nowo. Wstyd się z takimi ludziom pokazać, a sztuczne są dobre dla przygłupawych panienek. No, ale do Pawła przecież trzeba iść. Zrobiłam co się dało z paznokciami, ale dużo się niestety nie dało. Sącząc drinka naszła mnie refleksja, że za dużo piję. Ze smutku i zgryzoty wypiłam prawie cały alkohol jaki miałam w domu. Na szczęście nie było go wiele. Mimo wszystko chyba mi niedobrze. W sumie to fajnie – może jeszcze coś schudnę. Słyszałam, że małolaty tak robią.

[autor: Quentin]

5 czerwca, wtorek
59 kilo, 11 papierosów, jednostek alkoholu 0, kalorii tyle ile trzeba, niewymuszony uśmiech 1, atak spazmatycznego płaczu 1

Wróciłam do domu o jedenastej przed południem i od razu pobiegłam się zważyć. Mówią, że uprawiając seks zrzuca się nadmiar zbędnych kalorii. Niestety znowu ważę 59 kilo? Przez pięć minut wchodziłam na wagę i z niej schodziłam. Wskazania wciąż były takie same. Pieprzone 59 kilo. Coś z tym do cholery trzeba zrobić! – pomyślałam jedząc na obiad Gorący Kubek z Winiar. Małysz to je i prawie wcale go nie ma. Boże! Chciałabym wyglądać tak jak Małysz!

Wczoraj byłam u Pawła w domu. Mieszka w małej willi na skraju miasta. Przystrzyżony trawnik, murowany płot, spryskiwacze do trawników, czerwony, piętrowy domek. Jednym słowem raj na polskiej ziemi. Paweł sam jeden mieszka w tym domku co podoba mi się chyba jeszcze bardziej niż sam Paweł. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej nocy. Wreszcie ktoś mi zrobił dobrze! Tego mi było trzeba! Obiecałam mu, że do niego zadzwonię, ale w sumie chyba się jeszcze zastanowię. Co prawda podoba mi sie ten jego domek, ale jestem realistką i wiem, że nie ma szans aby Paweł pokochał takiego grubasa jak ja. Waga nie kłamie. Odbicie w lustrze też nie.

Włączyłam swoją wieżę stereo i zacząłam pląsać w rytm muzyki Buena Vista Social Club. Boże, chciałabym wyglądać jak te suche staruchy. Rozpłakałam się i z tego wszystkiego nie usłyszałam syreny przeciwpożarowej. A gdyby się naprawdę paliło? Na szczęście to był tylko próbny alarm. Znowu sąsiedzi z mojej klatki patrzyli na mnie jak Bóg wie na co, gdy z papilotami we włosach wyszłam z domu dziesięć minut po tym jak zabrzmiała syrena. Kiedyś im jeszcze pokażę! Jak wilk zającowi!

Do Pawła zadzwoniłam.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004