25 lipca, środa
55,70 kilogramów, 0 kalorii, 13 papierosów, 0 jednostek alkoholu (wstydzę się)
I znów obudziłam się z przeświadczeniem, że coś jest nie w porządku. Rozejrzałam się więc powoli. Rzut oka w lewo, rzut oka w prawo… Aaaaa! Obok mnie leżał facet! Goły!!! Hej, przecież ja też jestem goła! Czy to znaczy, że uprawialiśmy w nocy seks? Hmmm, nie przypominam sobie. Ale to jeszcze o niczym nie świadczy, w końcu wielu momentów mojego życia w ogóle sobie nie przypominam. Ciekawe kto to jest? Może Andrzej, daleki siostrzeniec mojej przyszywanej cioci Halinki? Albo Michał, krewny byłej żony wujka Roberta? Psiakrew, leżał odwrócony do mnie plecami. Nachyliłam się nad nim, żeby zobaczyć jego twarz, a on… Objął mnie, przyciągnął do siebie i powiedział:
– Mmmm, od samego rana masz ochotę na bara-bara?
Nie, to nie był Andrzej. To nie był też Michał. Prawdę mówiąc nie miałam zielonego pojęcia, kto to jest.
Leżałam więc goła na gołym facecie, którego nie znałam i który właśnie się do mnie dobierał. Nie żeby mi to specjalnie przeszkadzało, ale miałam niejasne przeczucie, że sytuacja jest trochę głupia. Wywinęłam się z jego ramion, tłumacząc, że głowa mnie boli. Nie była to do końca prawda. Właściwie było to wierutne kłamstwo, bo pomimo wczorajszego opilstwa czułam się jak nowo narodzona. Czyżby ostry seks z nieznajomym był cudownym lekiem na kaca? Kto by pomyślał, że to takie proste! I przyjemne!!!
– Jak podobała ci się impreza? – zapytał tymczasem facet.
– Która? – odpowiedziałam pytaniem, nie pamiętając czy skończyło się na kolacji, czy też byłam jeszcze gdzieś. Zaśmiał się głośno, najwyraźniej pomyślał, że to miał być żart. Uff.
– Było całkiem fajnie – spróbowałam zmusić pamięć do wysiłku i przypomnieć sobie choćby strzępy wczorajszego wieczoru. – Nie
spodziewałam się, że na swoje urodziny ciocia Zosia zaprosi panienkę tańczącą i rozbierającą się na stole.
– To byłaś ty.
– Aha – tego się nie spodziewałam. Miałam tylko nadzieję, że miałam wczoraj na sobie jakąś przyzwoitą bieliznę, a nie te stare gatki z Rumcajsem i dziurą na tyłku. Sięgnęłam w głąb swoich mglistych wspomnień próbując wyszperać coś jeszcze.
– Ktoś wymiotował wujowi Zenkowi prosto na talerz i garnitur. Niezbyt mi się to spodobało.
– To też ty.
– Aha – tym razem już nie poczułam się zaskoczona. – Coś jeszcze?
– Obraziłaś ciocię Genowefę oraz wujka Wiesia, a potem biegałaś na czworakach po restauracji, warczałaś na wszystkich i kazałaś wołać na siebie Szarik. – facet popatrzył na mnie, ja na niego, a potem nagle dał mi kuksańca. – Niezła z ciebie luzara! Ty to się umiesz bawić!
– Aha.
Cóż, bywało gorzej. Przynajmniej będę miała na jakiś czas spokój z rodzinką.
– A potem – facet uśmiechnął się szeroko. – A potem zaprosiłaś mnie do siebie i, jak to wspólnie w nocy stwierdziliśmy, uprawialiśmy najlepszy seks w naszym życiu. No proszę! Uprawiałam najlepszy seks w moim życiu i nawet tego nie pamiętam. Ja to mam pecha!
W łazience zastanawiałam się gorączkowo, w jaki sposób sprawdzić, jak on się nazywa. Przynajmniej jego imię! W dodatku zważyłam się i zobaczyłam, że znów schudłam 10 deko! Jeszcze trochę i nic ze mnie nie zostanie! Może to od tego seksu? Potem do łazienki poszedł mój nieznajomy. Muszę przyznać, że pomimo stanu nietrzeźwości, mój kobiecy instynkt spisał się na medal. Facet był przystojny, wysportowany, no i te mięśnie! Zresztą, mięśnie jak mięśnie… To nie mięśnie mi są w nocy potrzebne, he, he… Gdy tylko zamknął za sobą drzwi łazienki, rzuciłam się w kierunku jego ciuchów. Liczyłam na jakiś dowód, paszport, prawo jazdy, karta kredytowa… W ostateczności choćby legitymacja kombatancka! I dupa! Co za cieć, chodzić tak bez dokumentów… Z kim ja się spotykam…
Na szczęście umówiliśmy się jutro na kolację, a potem sobie poszedł. Całe szczęście, do jutra coś wymyślę. Przecież ktoś musi go znać! Może ciocia Zosia? Szkoda, że się do mnie nie odzywa. Miałam dość emocji jak na jeden dzień. Gdy zegar wybił pierwszą po południu, poszłam spać. W końcu całą noc nie spałam, a jutrzejsza też nie zapowiadała się lepiej.
Podziel się tym artykułem: