×

„APARTAMENT” [„WICKER PARK”]

Wyst. Josh Hartnett, Rose Byrne, Matthew Lillard, Diane Kruger, Christopher Cousins, Jessica Pare
Reż. Paul McGuigan
Scen. Brandon Boyce; na podstawie filmu „L’Appartement” Gillesa Mimouni
Zdj. Peter Sova
Muz. Cliff Martinez, Michael A. Levine
Ocena: 5(6)

Broniłem się przed obejrzeniem tego filmu rękami i nogami. Nie pierwszy raz zdarza mi się tak, że jestem uprzedzony do jakiegoś filmu i choć nie mam żadnych konkretnych powodów (choć tu akurat miałem – taki, że to remake francuskiego filmu, oraz taki, że gra w nim Josh Hartnett, którego nie poważam), to wiem, że na pewno jest do dupy i nie mam zamiaru go oglądać. I pewnie dalej bym go nie obejrzał, gdyby nie rekomendacja kumpla, z którym co prawda identycznego gustu do filmów nie mamy, ale czasem zdarza mu się polecić coś fajnego. No i co z tego wyszło?

Cholera, miałem w niepewności jeszcze potrzymać, ale zapomniałem, że na nowo oceniam recenzjonowane przeze mnie filmy i wszystko już wiadomo co i jak.

Matthew (Hartnett) jest młodym mężczyzną, który osiągnął w życiu sukces. Pracuje w prężnej firmie i ma śliczną narzeczoną, z którą wkrótce będzie się wiązał węzłem małżeńskim. I choć ciągle zapracowany, to nie narzeka, bo pracuje razem ze swoją wybranką więc mogą się częściej widywać, to i tęsknota mniejsza. Tym razem jednak los wystawia ich na próbę – Matthew wylatuje na kilka dni w podróż służbową do Chin. Jeszcze tylko jedno spotkanie biznesowe i na drugi dzień ma lecieć. Tyle tylko, że podczas wizyty w ubikacji knajpy, w której odbywa się to spotkanie (odbywa się w knajpie, nie w ubikacji 🙂 ) do jego uszu dociera z sąsiedniej kabiny telefonicznej znajomy głos. Czyżby należał do Lisy (Kruger)? Matthew wybiega z ubikacji, ale dziewczyny już nie ma w kabinie. Przy telefonie zauważa jednak gazetę. Lot do Chin przestaje mieć dla niego znaczenie. Liczy się tylko odnalezienie dziewczyny o znajomym głosie.

Przystępując do oglądania filmu nie miałem pojęcia o czym jest. Wiedziałem, że to jakiś romans, ale nie miałem żadnych bliższych danych na jego temat. Ba, myślałem nawet, że to jakiś lekko science-fiction film jest hehe. Natomiast nie spodziewałem się, że to po prostu film o miłości, a na dodatek bardzo dobry film o miłości. Miłości z gatunku tych takich prawdziwych, a nie tych, co to ich tysiące teraz mamy na ekranach, które kończą się krwawymi morderstwami, pojawianiem się duchów i zagrożeniami dla całej ludzkości, od których tylko superhero może Ziemię uratować. Miłość już dawno przestała być głównym tematem filmów, a co najwyżej tłem do jakichś innych wydarzeń. No i głównie dlatego również byłem zaskoczony „Apartamentem”, bo on był o miłości, a wszystko inne było na drugim planie. Miłości, która nie jest romantyczną komedią, która napotyka na wiele przeszkód i która non stop wystawiona jest na igraszki z losem, tymbardziej „złośliwe”, że mające miejsce w dobie nieustannego kontaktu ze sobą w postaci internetu, komórek i wszystkich innych wynalazków, które zbliżają do siebie ludzi. Tymczasem na zły los nie ma rady – trzeba z nim walczyć samemu, bo nikt inny w tej walce nie pomoże. I może w tym tkwi siła tego filmu, że nie idzie na łatwiznę, przez co miłość, o której opowiada jest bardziej wiarygodna i wzruszająca. Dawno już nie widziałem tak dobrego filmu o miłości. Polecam, choć uprzedzam, że trzeba przez pierwsze pół godziny filmu cierpliwie poczekać aż cokolwiek się zacznie rozjaśniać. Obiecuję jednak, że to nie jest zamiąchanie z gatunku tych, rozwiązanych w banalny i nielogiczny sposób.

Dwa słowa o dziewczynach. Na ekranie po raz drugi spotykają się Diane Kruger i Rose Byrne (pierwszy raz w „Troi” – odpowiednio Helena i Bryzeida). Na ich przykładzie chciałbym wyrazić swoją opinię na temat tego, że nie rozumiem absolutnie skąd taka moda, która zapanowała na blondwłosą Niemkę. Owszem, nie twierdzę, że jest brzydka, ale nie dostrzegam w niej tego, co musieli dostrzec ci, którzy obsadzili ją w roli Heleny, najpiękniejszej kobiety na świecie przecież. W porównaniu z nią dopiero uwidocznia się jak śliczna jest Rose Byrne (nie przeczę, zakochałem się 😉 ) i uważam, że w obydwu filmach powinny były zostać obsadzone „na odwrót” – Kruger zagrać to co Byrne, a Byrne to co Kruger. Trzymam kciuki za Różyczkę i mam nadzieję, że wkrótce to ona będzie grała w każdym filmie, tak jak to teraz robi Diana.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004