„Gadałem ostatnio z jednym kumplem, a on mi opowiedział fajną historię. Potrzebował radio do samochodu, a jako, że nie miał żadnych skrupułów, to postanowił się w nie zaopatrzyć u jakiegoś ulicznego handlarza. Szybko namierzył takowego, a ten miał cały zestaw samochodowych radioodbiorników więc było w czym wybierać. Na dodatek full wypas pełna kultura ten handlarz i gdy już kumpel wybrał takie radio jakie chciał, ten mu zaproponował żeby sobie najpierw wypróbował czy mu będzie bez kłopotu pasowało. No to kumpel wziął to radio, poszedł do samochodu, wsadza je do wnęki, a ono ciut opornie tam wchodzi. No, ale się nie poddaje i próbuje je wcisnąć. Nagle czuje, że auto zaczyna się trząść. Najpierw powoli, a potem coraz bardziej. Wychylił się przez drzwi, a tam dwóch kolesi odkręca mu koła od samochodu. „Ej! Panowie! No co to kurwa ma znaczyć?!?!”, a oni na to: „Spokojnie. Rób pan swoje, a my swoje”. Hehe. Myśleli, że on kradnie to radio. Kumpel zadzwonił pod 112, ale ci zdążyli zwiać i jedno koło mu ukraść.”
Podziel się tym artykułem: