Złośliwość przedmiotów martwych w stosunku do mnie, mnie przeraża. Tak, to będzie kolejna notka o komputerze, ale nie martwcie się, tym razem chyba krótka. Muszę jednak wylać gdzieś swoje żale i złości, przynajmniej w tematach neutralnych, bo nazbierało się też trochę innych, o których nie mogę na blogu napisać, z pewnych powodów, o których nie będę mówił 🙂 Ale o kompie mogę pisać ile mi się podoba i co więcej – będę to robił!
Komp pada średnio co pięć minut, co denerwuje mnie szczególnie dlatego, że na moim kocie leży sześć nowiutkich logosów (od wczoraj proces ich produkcji trochę się zmienił) i nie mogę ich nijak ściągnąć, bo oczywiście logowanie na serwer Onetu zajmuje jak na złość więcej czasu niż pięć minut. No, ale udało mi się w końcu trafić na okres, w którym komp o dziwo nie padał, no i posłuchajcie co się działo:
– pięć minut ładowała się strona z logowaniem się na konto pocztowe,
– pięć minut logowałem się na konto za pierwszym razem,
– zamiast zalogować się na konto, wróciłem do strony z logowaniem się na nie,
– pięć minut logowałem się na konto za drugim razem; komp o dziwo wciąż nie padał,
– zamiast zalogować się, znów wróciłem na stronę, gdzie w złości po raz trzeci podałem swoje hasło do konta,
– pięć minut logowałem się na konto za trzecim razem i… zalogowałem się!
– pięć minut otwierałem maila z sześcioma nowymi logosami w załączniku,
– pięć minut komp zapisywał jeden z tych załączników na dysk.
Zanim zabrałem się do ściągania następnych logosów. postanowiłem przenieść ten już ściągnięty, z pulpitu do katalogu ze wszystkimi logosami. Odpaliłem Windows Commandera, zaznaczyłem gotowe do przeniesienia logo i… komp padł. Pół godziny zajęło mi ściąganie tego logo (ważącego około 30 kilobajtów…), a komp padł akurat w najgorszym momencie, bo oczywiście po ponownym uruchomieniu komputera, ściągniętego logo już na pulpicie nie było. Brakło paru sekund żeby się na dobre zapisało…
A teraz komp znów pada co pięć minut i ściągnięcie jakiegokolwiek logo graniczy z cudem. A że przez ostatnie trzy dni wydarzyło się niepokojąco dużo takich rozstrajających nerwy pierdółek (och nie tylko komputerowych) to należy dziękować Bogu, że w Ogrodzieńcu nie ma odpowiednio wysokiej wieży, na którą mógłbym wejść ze snajperką i strzelać do ludzi… Zaraz! Mógłbym wejść na wieżę remizy strażackiej! Obok remizy jest całodobowy sklep, przy którym zawsze kręcą się jacyś ludzie…
Podziel się tym artykułem: