A co mi szkodzi zapytać się Was czy mam wrzucać na mojego bloga przygody Brydzi, które co prawda na necie dostępne są, ale może nikomu się nie chce ich szukać i z chęcią by je tutaj przeczytał. Jeśli tak, to dajcie znać co o tym sądzicie.
Krótki rys historyczny: postać Brydzi Nowak zainspirowana powieściami Helen Fielding, została stworzona jakieś dwa/trzy lata temu na Bocznicy, a konkretnie na pewnej, tajemniczej wtedy, ościennej grupie prowadzonej przez tzw. A3D team. Autorami jej przygód było kilku członków Bocznicy, niestety nie zachowała się pełna dokumentacja tego, czyje są poszczególne odcinki. A może się i zachowała, sam nie wiem. Czas pokaże, gdy zdecydujecie, że mam to dalej wrzucać. Pierwsze odcinki na pewno wiadomo kto napisał. Przypomnieć też należy, że autorzy poszczególnych odcinków. pisząc jeden po drugim, nie konsultowali się ze sobą w sprawie rozwoju akcji więc możliwe, że w trakcie dziennika pojawią się pewne nieścisłości, chociażby w sprawie cyklu miesięcznego Brydzi 🙂
Tyle tytułem wstępu. A teraz dwa pierwsze dni dziennika Brydzi Nowak, a Wy dajcie znać czy mam wrzucać go dalej, czy nie. Brak odzewu uznam za nie, więc jeśli nie chcecie żebym to dalej wrzucał, to nic nie mówcie 😉
[autor: Addy]22 maja, wtorek
58 kg, jednostek alkoholu 27, papierosy 17, kalorie 4278, jednostek epinefryny 2
Po przebudzeniu się poczułam nieodpartą chęć podrapania się po jajach. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że jestem kobietą i natura nie wyposażyła mnie w te atrybuty. To niesprawiedliwe! Faceci mogą drapać się po jajach, kiedy tylko chcą, a my, kobiety, możemy sobie o tym co najwyżej pomarzyć! Powinnyśmy złożyć jakąś petycję do Eurpejskiego Trybunału Praw Człowieka. Żądamy możliwości drapania się po jajach! A jeśli nie, to niech przynajmniej faceci też nie mogą się po nich drapać! O! Te rozmyślania tak mnie zdołowały, że postanowiłam nie iść dziś do pracy. Zeszłam do sklepu, kupiłam dwie butelki wódki i spędziłam resztę dnia użalając się nad sobą i popijając drinki. Wieczorem, gdy mnie trochę zamroczyło, zapodałam sobie dwa miligramy epinefryny. Tylko skąd u mnie w domu epinefryna?
[autor: Quentin]23 maja, środa
59 kilo, papierosy 38, kalorie 50
Poranne ważenie nie było dla mnie specjalnie radosnym wydarzeniem. Kilogram więcej na mojej łazienkowej wadze przekonał mnie do diety. Śniadanie: marchewka, obiad: marchewka, kolacja: marchewka. Każda akcja przynosi jednak reakcję. W moim przypadku były to papierosy. Na coś trzeba umrzeć. W pracy jak to w pracy. Nic ciekawego. Jednak w czasie przerwy na lunch przygryzając marchewkę pomyślałam, że mam ochotę na faceta. Niby nic ciekawego, w końcu niejednego już miałam, ale swędzenie tam gdzie niezbyt ładnie jest się drapać było silniejsze ode mnie. Przejrzałam swój notesik. Do miesiączki jeszcze tyle, tyle godzin. Mogłam zadzwonić do jakiegoś znajomego, ale pomyślałam, że znowu będą chcieli się ze mną wiązać. A mnie to po co? Faceci są obrzydliwi. Wąchają swoje skarpety, pachy i wszystko co w ogóle można powąchać. A przecież wystarczy się wymyć, a gatki uprać. Zdecydowanie nie miałam ochoty na związek. Co innego przelotna znajomość. Janusza poznałam w barze. Zagadałam do niego, postawiłam mu drinka. Było fajnie. Janusz był taki męski i jakoś nie potrafiłam go sobie wyobrazić wąchającego swoje skarpetki. Poszliśmy do niego. Swędzenie ustało, gdy zobaczyłam Janusza bujającego się na koniku na biegunach. Mówił, że go to odpręża. Mężczyźni to duże dzieci, szkoda na nich czasu. W końcu papierosy też mają falliczny kształt.
[autor: Sierus]24 maja, czwartek
59 kilo, 27 papierosów, 5 jednostek alkoholu, ataki paniki 4, ataki
płaczu 1, 540 kalorii…
Obudziłam się dzisiaj we własnym łóżku… ehh… ten Janusz. Myślałam przez chwilę, że może coś z tego będzie, ale on tylko o pracy lub o kucyku… No cóż jak nie Janusz to kto inny, w każdym razie po ostatniej nocy, bardziej spędzonej na próbie odciągnięcia Janusza od kucyka niż na konkretach, postanowiłam, że z Januszem to już skończone. Krótko i szybko, mówi się trudno. W pracy musiałam być punktualnie o 8, bo ostatnio podpadłam szefowi za niepunktualność, cóż ja poradzę, że raz w miesiącu trafiają się te „gorsze dni”. Tak czy siak zjadłam dietetyczne śniadanie (tylko 90 kalorii…) i ruszyłam do pracy. W pracy jak zwykle nuda, nic tylko te papiery i papiery, w każdym razie wieczorem spotykam się z koleżankami… co za radość koleżanki to koleżanki, nie to co ci beznadziejni faceci, tylko sex i sex lub kucyk albo inne zboczenia, aha no i te skarpetki… uhh… straszne. A jeszcze wczoraj myślałam, że koniecznie potrzeba mi faceta. Głupia byłam… Tak czy owak po skończonej pracy skoczyłam do domu przebrać się w jakieś lepsze ciuszki i ruszyłam na babskie spotkanie. O 19-tej byłam na miejscu, czyli w domu Patrycji, była również Samanta, Małgosia i Janina. Jak wspaniale…. Poplotkowałyśmy trochę na temat facetów jacy to oni są. Patrycja opowiedziała, że jej stary nie ma już ochoty na poranny sex, bo ostatnio bardzo mu się spieszy do pracy (tu zaznaczyła, że ostatnio Benek bardzo chętnie idzie do pracy i że podobno ma nową sekretarkę, ehh… jaka ona naiwna…). Tak czy siak było fajnie porozmawiać o modzie, tych beznadziejnych facetach no i o odchudzaniu. Właśnie i z tym ostatnim jest średnio. Małgosia ma taką piękną figurę, a Samanta i Patrycja też nia mają czego się wstydzić, natomiast ja… Znowu przytyłam o cały kilogram, jak ja to teraz zrzucę?? Sama nie wiem chyba będę musiała skorzystać z tej nowej dietki, którą poleca Ewa Bem, ona tak wspaniale wygląda, a w końcu nie jest już taka mloda, najważniejsze, że jeszcze palę papierosy bo bez tego skończyłabym tak jak moja koleżanka z pracy… mój Boże co ona teraz ma …
Podsumowując dzisiejszy dzień, zakładam nowy plan 5 tygodniowy na odchudzanie. 5 kilo w dół albo… sama nie wiem co…
Podziel się tym artykułem: