×

ZASPAŁEM

Tak mi się właśnie przypomniało, że przecież dziś rano w moim pokoju, miało miejsce wiekopomne wydarzenie, które we wcześniejszej historii tych czterech ścian nigdy nie miało podobnego precedensu. Otóż zaspałem. Efekt zaspania nie był bardzo niszczący, ale sam fakt, że zaspałem mocno mnie zastanowił i zmusił do pośpiechu. A było to tak:

Miałem dziś zajęcia na godzinę 9:40, a jako, że było na nich kolokwium „zaliczające” ćwiczenia z badań operacyjnych, to postanowiłem, że warto by było przyjechać na nie wcześniej, co by zająć jakieś newralgiczne miejsce na tyłach sali, gdzie możliwość ściągania byłaby większa. Dodatkowo umówiłem się z kumplem, że go zbiorę po drodze i żeby od 8:30 był gotowy i czekał. No, a żeby tego dokonać, to, biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne, należało wstać o godzinie siódmej rano żeby nie musieć się spieszyć, a zdążyć na czas.

Wczorajszej nocy położyłem się więc spać parę minut po północy. Miałem pod ręką zegarek swój zakupiony dawno temu za zrzutkę na osiemnastkę, ale jedynie w celu sprawdzenia na nim godziny, a nie wspomagania budzenia w postaci alarmu. Nigdy nie nastawiam żadnych alarmów, ani budzików, bo sam się budzę wtedy, kiedy trzeba. No, a budzik dodatkowo zawsze mnie wystraszy (wiem z czasów, gdy użyłem go ze dwa razy), bo budzę się zanim zadzwoni, a kładę go daleko od łóżka, bo głośno tiktakuje 🙂 Tak więc położyłem się i byłem gotów do zaśnięcia. No, ale gotowość do zaśnięcia, a zaśnięcie to dwie różne pary kaloszy. Leżałem więc i rozmyślałem, a z tego rozmyślania wymyśliłem, że chyba zacznę wspominać tutaj na blogu w serii notek, taką jedną. No, ale to nie jest jeszcze powiedziane. I tak rozmyślając usłyszałem zegarek wypikujący pierwszą w nocy. Potem chyba zasnąłem.

Obudziłem się o godzinie 4:30 i stwierdziłem, że super – mam jeszcze dwie i pół godziny snu. No i zasnąłem ponownie budząc się, gdy zegarek wypikał jakąś godzinę. Ha! Byłem z siebie dumny, że obudziłem się znów, tak jak zawsze, na godzinę, o której miałem się obudzić. Spojrzałem na zegarek, a na wyświetlaczu ujrzałem godzinę 8:00. Następne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Tak szybko, że o 8:10 już siedziałem w samochodzie i gnałem przez zaspy. O 9:00 byłem u kumpla (to się chłopczyna naczekał), a o 9:20 na uczelni. Jakieś pół godziny po planowanym terminie przyjazdu.

Miejsca siedzące z tyłu sali były wciąż wolne, a ja dostałem ocenę dostateczną.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004