×

STRUŚ PĘDZIWIATR

Musiałem wczoraj zanieść Muńkowi pewną rzecz. Muniek mieszka jakieś siedemset metrów ode mnie. Zszedłem ze swojej pustelni na dół i mówię mężowi Cruelli.
– Wracam za dziesięć minut. Idę do Muńka.
– Po co mi to mówisz?
– No po to żebyś nie zasiadał do pasjansa, bo ja za dziesięć minut wrócę. – Przesadziłem troszkę z tymi dziesięcioma minutami, bo to na pewno miało potrwać dłużej: podróż z buta w jedną stronę, pogadanie z Muńkiem, powrót z buta. Przesadziłem, ale musiałem, bo jakby mąż Cruelli zasiadł do pasjansa to by było pozamiatane, a komp zajęty. A to mi nie było potrzebne.
– No to rzeczywiście. Jakbyś szedł na dwadzieścia minut, to by się opłacało. Ale na dziesięć to nie.
Poszedłem.

Wracam.
– Łukasz? – Słyszę głos męża Cruelli.
– Aha.
– Gdzie ty byłeś?
– No u Muńka.
– Przecież dopiero sześć minut minęło! Wyszedłeś 17:48, a teraz jest 17:56.
– No.
– Jakim cudem? Przecież to niemożliwe!
– Spieszyłem się.

I tym sposobem mąż Cruelli ma mnie za Strusia Pędziwiatra chyba. W końcu obrócić z buta półtora kilometra w sześć minut. Biedny mąż Cruelli nie wie, że przed furtką spotkałem Cruellę w samochodzie, którą namówiłem żeby podrzuciła mnie w obie strony.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004