Właśnie przed chwilą Olbrychski Daniel, skończył recytować napisany przez siebie wiersz, dedykowany Pietrzakowi Janowi z okazji pietrzakowego benefisu w teatrze Stu. Wiersz się rymował, rytm miał też, a każda nieomal linijka kończyła się „całujcie mnie w dupę”.
O jakości i treści wiersza nie będę się rozwodził, ani na nią oburzał, bo sam gorsze rzeczy piszę więc czemu mam zabronić Danielowi O., któremu ręce z kartką z napisanym wierszem trzęsły się jakby za klinikiem tęskniły, pisania czegoś takiego. No i przede wszystkim nie oburzyłem się, to co mam udawać 🙂 Nawet zaśmiałem się z dwóch zwrotek też. Inna rzecz mnie natomiast „nosi”.
Na widowni oprócz jubilata siedzieli krewni i znajomi królika. Gilowska Zyta (czy jak jej tam), Daniec Marcin, Holoubek Gucio, Zawadzka Magdalena etc. Siedzieli i śmiali się do rozpuku. Brawo bili, szczęście emanowało z ich twarzy, zachwycali się strofami, a na koniec bili brawo na stojąco. Nosz kurwa, patrzeć na to nie mogłem. Ja im nie zabraniam tworzenia kółek wzajemnej adoracji i niezliczonych z tej okazji balang i gratulowania sobie nawzajem, że przypadkiem udało im się wybić ponad szary tłum, ale dlaczego szary tłum, czyli ja, musi na to patrzeć? Szary tłum woli już film, w którym wszystkie „fuck” przetłumaczą jako „o jejku”. Żałość wzbiera, gdy ogląda się te roześmiane gęby i wielkiego (jakby nie patrzeć) aktora plującego w mikrofon „pocałujcie mnie w dupę”. A jeszcze bardziej, gdy wyobrazi się sobie taką sytuację, gdy idzie sobie ulicą jedna Gilowska Zyta z drugą Zawadzką Magdaleną i nagle słyszą od anonimowego przechodnia słowo „dupa”. I co sobie wtedy myślą takie panie? Ano pewnikiem to, jaki to margines społeczny właśnie mijały i jaki to upadek obyczajów można obserwować na ulicy…
Cholera mnie ciska więc idąc za ciosem jeszcze o jednej rzeczy, która mi na nerwy działa.
Rysiek. „Znałem Ryśka, to był wspaniały człowiek”. „Rysiek był moim przyjacielem”. „Na koncerty Ryśka wymykałem się z domu”. „Postanowiłem nakręcić film o nieznanej szerszej widowni stronie Ryśka”. „Dorastaliśmy razem z Ryśkiem w jednym domu”. Rysiek, Rysiek, Rysiek, Rysiek. Rysiek Riedel to fajny chłopak był…
No gdzie się nie obejrzę ostatnio, to słyszę o Ryśku. Wszyscy się zachwycają jakim to był wspaniałym facetem, jakim uczuciowym, jakim siakim i jakim owakim. Jak to kochał żonę i dzieci i w ogóle ach i ech.
Nosz kurwa pijakiem i narkomanem się zachwycają.
Uniosłem się bom głodny.
Podziel się tym artykułem: