Pożegnałem się dzisiaj z moją uczelnią na cały miesiąc. Nie będę kłamał, że będę tęsknił, bo tęsknił nie będę. Kusi mnie ona jeszcze wykładami za tydzień, ale nieczuły pozostałem na jej nagie piersi, odsłonięty brzuch… yyy… o czym to ja… Pożegnałem się z nią w wielkim stylu pisząc kolokwium z prognozowania i symulacji. O dziwo rozwiązałem dwa zadania, które wymagane były na zaliczenie – całe trzy stron obliczeń, czyli jak dla mnie to hoho i dużo. Nie wiem co prawda czy dobrze wszystko policzyłem, ale nie mam zamiaru się tym zamartwiać. Na razie jestem z siebie dumny, że policzyłem te wszystkie odchylenia standardowe, prognozy przy pomocy trendu liniowego, horyzonty prognozy, średnie ruchome, wariancje resztowe, błędy względne i bezwzględne i wszystkie te inne cuda na kiju. Dzięki Bogu kumpel miał dwa kalkulatory, bo ja oczywiście swojego zapomniałem. Nie ma siły żeby humanista pamietał o zabraniu kalkulatora – to po prostu niemożliwe.
A wracając do domu uśmiałem się serdecznie słysząc, że Saddam z kolegami rozpoczął głodówkę protestacyjną hihihi.
Podziel się tym artykułem: