×

M JAK MATRIX (2)

Z ROZJAŚNIENIA

WNĘTRZE. HACJENDA DON QUENTINO, HALL. DZIEŃ

RICARDO wchodzi do środka. Tam czeka już na niego TRINITY.

TRINITY
Wiedziałam, że przyjdziesz. Co się stało z twoją twarzą?

RICARDO
Upadłem na otwarty portfel.

TRINITY
Chodź za mną.

TRINITY i RICARDO podchodzą do krętych schodów prowadzących na piętro. Wchodzą po nich w górę. Nagle RICARDO spogląda w dół. Dostrzega czarnego kota.

RICARDO
WOW! Deja Vu!

TRINITY
Słucham?

RICARDO
Nie, nic. Ucieszyłem się tylko, bo zobaczyłem swojego kota. Wyszedł z domu dwa dni temu. Zaczynałem się o niego martwić, ale widzę, że na szczęście niepotrzebnie. Kici kici Deja Vu, chodź do pana. Kici kici. Kici kici…

TRINITY
Dałeś swojemu kotu na imię Deja Vu? Czemu?

RICARDO
A bo kiedyś dawno temu też musiałem nazwać kota. Kici kici.

Kot ucieka z hacjendy Don Quentino. Głośno miauczy.

RICARDO
Dziwne, nigdy się tak nie zachowywał…

(tadam, tadam)

WNĘTRZE. HACJENDA DON QUENTINO, GABINET. DZIEŃ

Przy oknie stoi tajemnicza postać w długim płaszczu. Otwierają się drzwi gabinetu i do środka wchodzą TRINITY z RICARDO. Zamykają za sobą drzwi stając za plecami tajemniczej postaci.

GŁOS DOCHODZĄCY Z ROGU GABINETU ZA PLECAMI TRINITY I RICARDO
Witaj Ricardo, długo czekałem na ciebie.

TRINITY i RICARDO odwracają się jak na komendę za siebie w kierunku skąd dochodził głos. Na fotelu siedzi mężczyzna w czarnym płaszczu i okularach trzymających się tylko na nosie. To MORFEUSZ. RICARDO spogląda na MORFEUSZA pytającym spojrzeniem.

RICARDO
Nie rozumiem…

MORFEUSZ
To przy oknie to tylko kukła. Denerwuje snajperów. Taki efekt psychologiczny.

RICARDO
Nieee, nie rozumiem w jaki sposób okulary trzymają się tak równo tylko na twoim nosie?

MORFEUSZ
To ja noszę okulary??

RICARDO
Słoneczne.

MORFEUSZ
Hmmm! Nic dziwnego, że wszystko wydaje mi się takie ciemne i ponure!

MORFEUSZ zdejmuje okulary. Okazuje się, że trzymały się tak dobrze gdyż były w komplecie razem ze sztucznym nosem. Odkłada je na stolik i podchodzi do RICARDO. Wyciąga do niego dłoń.

MORFEUSZ
Jestem Morfeusz.

RICARDO (ściskając na powitanie dłoń MORFEUSZA)
Może wreszcie dowiem się o co chodzi?

MORFEUSZ
Usiądź Ricardo. Usiądź i posłuchaj.

RICARDO siada.

MORFEUSZ
Wyjaśnię ci teraz czemu tu jesteś. Sprowadziłem cię, bo o czymś wiesz, ale nie umiesz tego wytłumaczyć. Przez całe życie miałeś wrażenie, że coś z twoim światem jest nie tak. Dręczy cię to i doprowdza do obłędu.

RICARDO
A żebyś wiedział! Taki Idol na przykład!

MORFEUSZ
Ke?

RICARDO (na jednym oddechu)
No bo patrz! Po pierwszych eliminacjach do drugiej tury przechodzi sto osób, tak? Kandydaci z oceną swojego występu spotykają się zaraz po skończeniu tego występu, tak? Są cztery elimnacje krajowe, tak? Na każdej z tych eliminacji jest około 2000 osób, tak? Zatem jakim cudem udaje im się wybrać tą setkę, a nawet niech to będzie „około setka”, która przejdzie dalej? Żeby było jaśniej: co się stanie jeśli pierwsze sto osób z pierwszego przesłuchania zostanie oddelegowane do drugiego etapu? Teoretycznie może się tak zdarzyć. Pozostałe 7900 osób spiewa już tylko po to żeby śpiewać, bo nie ma szans na awans choćby śpiewali jak Carreras? A co się stanie jeśli przy 7985 przesłuchanych osobach zorientują się, że do tej pory wybrali tylko 85 kandydatów do drugiej tury? Pozostała piętnastka niezależnie od umiejętności dostanie przepustkę do drugiej tury? Moim zdaniem absolutnie niemożliwe jest wybranie setki kandydatów do drugiego etapu przy regułach jakie panują, o których wiemy, w tym programie.

MORFEUSZ
Ke?

RICARDO
Eno! Co ty? Polsatu nie oglądasz? Jak ja mogłem podać ci rękę!!

MORFEUSZ
O czym ty mówisz Ricardo? Ja tu o poważnych sprawach, a ty z takimi bredniami do mnie wyjeżdżasz? Słuchaj mnie uważnie…

MORFEUSZ robi skupioną minę.

(tadam, tadam)

MORFEUSZ (wyraźnie wypowiadając każde słowo)
MATRIX CIĘ WIĘZI!

(tadam, tadam)

RICARDO
No OK, OK, ale co z tym Idolem?

MORFEUSZ
Matrix cię więzi! Rozumiesz? Matrix!!

RICARDO
Masmix?? Eeee. Nieee, jem tylko masło czeladzkie.

MORFEUSZ
MATRIX KURWA!!! ROZUMIESZ?!?! MATRIX!!!

MORFEUSZ momentalnie milknie. TRINITY patrzy na niego z szeroko otwartymi ustami. W jednym momencie zapada taka cisza, że aż uszy bolą. RICARDO poddaje się nastrojowi chwili i milczy również. Stoją tak przez minutę bez głosu i bez najmniejszego ruchu. Po minucie MORFEUSZ wydusza z siebie w końcu:

MORFEUSZ
Jezus Maria…

TRINITY
Ufff, już myślałam, że po nas. Morfeuszu… kiedy zakląłeś… Boże, myślałam, że będzie koniec świata…

RICARDO
Dziwni z was ludzie… To ja już sobie pójdę, co?

MORFEUSZ (dochodząc do siebie)
Nie chcesz się dowiedzieć co to Matrix?

RICARDO
Nieee, niespecjalnie. Mam pilną robotę, muszę lecieć.

MORFEUSZ podchodzi do RICARDO i wsuwa mu w dłoń banknot studolarowy.

MORFEUSZ
A może jednak?

RICARDO
Nooo dooobraaaa. Opowiedz mi o tym masmixie.

MORFEUSZ
MAT…!!! raz… dwa… trzy… cztery… pięć… sześć… siedem… osiem… dziewięć… dzisięć… Matrix otacza cię wszędzie. Widzisz go i czujesz wszędzie. To co widzisz dookoła to Matrix. To świat, który przedstawiono ci przed oczami, aby przysłonić prawdę. Prawdę o tym, że jesteś niewolnikiem. Urodziłeś się w więzieniu, którego nie możesz poczuć ani dotknąć. Nie mogę wytłumaczyć ci czym jest Matrix. Sam musisz się przekonać.

MORFEUSZ wyciąga w stronę RICARDO dwie szklanki.

MORFEUSZ
W tej szklance jest wódka. Wybierzesz tą szklankę, a zrobimy imprezę, urżniemy się w trupa, Trinity zatańczy nam na rurce i jutro nie będziesz nic pamiętał. Natomiast w tej szklance…

(tadam, tadam)

RICARDO nie czekając wypija wódkę jednym haustem.

MORFEUSZ
Wiesz co? Przyjdź po prostu jutro w to miejsce.

MORFEUSZ podaje RICARDO kartkę.

MORFEUSZ
Wiesz gdzie to jest?

RICARDO
Tak, ale nie wiem czy przyjdę. Straszne z was dziwaki Morfi. Straszne!

MORFEUSZ (przez zacisnięte zęby)
Morfeusz… Mam na imię Morfeusz. Nigdy więcej nie mów do mnie Morfi!! KURWA!!

Kolejna minutowa cisza.

TRINITY (strofując miną MORFEUSZA)
Kiedyś nam się nie uda!

MORFEUSZ (do RICARDO)
To co, jesteśmy umówieni?

RICARDO
No nie wiem…

MORFEUSZ wyciąga zza pazuchy pliczek banknotów studolarowych.

MORFEUSZ
Nie pożałujesz.

RICARDO
No dobra. Będę o siedemnastej.

MORFEUSZ
No to jesteśmy umówieni. Do widzenia Ricardo.

RICARDO
Ejno! A co z tańcem na rurce?

MORFEUSZ
A widzisz tu jakąś rurkę?

RICARDO
Wiedziałem, że to prowokacja!!

PLENER. LAS. DZIEŃ

RICARDO stoi w umówionym miejscu na ścieżce między łanami zboża, a brzozowym lasem. Spogląda na zegarek. Są już dwie minuty po siedemnatej. Zaczyna się coraz bardziej niecierpliwić. Mija coraz więcej czasu, wciąż ani śladu MORFEUSZA. Znów spogląda na zegarek. Jest siedemnasta czterdzieści pięć. Ze zrezygnowaniem macha ręką, gdy nagle zza drzew wychodzi MORFEUSZ.

RICARDO
Miałeś być o siedemnastej!

MORFEUSZ
Nie, to ty powiedziałeś, że będziesz o siedemnastej. Ja nie mówiłem kiedy przyjdę.

RICARDO
Ale…

MORFEUSZ
Chodź za mną.

MORFEUSZ wchodzi z powrotem w las. RICARDO się waha. MORFEUSZ rzuca na ziemię co parę kroków banknoty studolarowe. To przekonuje RICARDO. Rusza za nim zbierając banknoty. Po dziesięciu minutach marszu MORFEUSZ zatrzymuje się. RICARDO staje tuż koło niego, gdy nagle z miejsca między drzewami jakieś dziesięć metrów od nich wyłania się nóż, który przecina płótno z namalowanym lasem. Dziura się powiększa, w środku widać nieprzeniknioną czerń.

GŁOS Z DZIURY
Pssst.

RICARDO zaciekawiony podchodzi do dziury i pochyla się nad nią. Nagle z dziury wyłaniają się cztery ręce. Łapią RICARDO za nogi i wciągają go do dziury. RICARDO wrzeszczy przerażony. Wbija palce w leśną darń. Drze palcami leśne runo i wierzga nogami próbując uwolnić się od silnych dłoni. Na nic się to jednak zdaje. Coraz bardziej zagłębia się w czeluściach czarnej dziury, aż w końcu znika całkiem. MORFEUSZ ogląda się za siebie czy nikt ich nie obserwował i po chwili wchodzi do dziury. Dziura się zasklepia.

(tadam, tadam)

ZACIEMNIENIE

CDNZP

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004