×

Do szpiku kości [Winter`s Bone]

Oglądanie „Winter’s Bone” w piątek nie było dobrym pomysłem. Wyjrzałem po seansie za okno i zobaczyłem takie „Winter’s Bone” za oknem. Co prawda nikt nie gotował mety, ale z grubsza widok był równie surowo-ponury. Tyle tylko, że w sobotę u mnie zaświeciło słońce, a w „Winter’s Bone” raczej nie ma tak dobrze…

Nie ma tak dobrze, bo to film z gatunku – pieprzy się coraz bardziej z każdą minutą. Nie dość, że w rodzinie Ree się nie przelewa, matka ma szmergla, ojca nie ma (wyszedł po papierosy), wychowanie dwójki dzieci spada na jej głowę, to jeszcze szeryf informuje dziewczynę, że jeśli jej ojciec nie zgłosi się na rozprawę, w której jest oskarżonym, to zabiorą jej dom na pokrycie kaucji za niego. Problem w tym, że nikt łącznie z Ree nie ma zielonego pojęcia, gdzie aktualnie przebywa przyjemny ojczulek. Córka rozpoczyna więc wędrówkę po krewnych i znajomych, by nigdzie nie spotkać nikogo chętnego do pomocy. Wszyscy nabierają wody w usta i proponują, żeby Ree zakończyła swoje poszukiwania.

Największa chyba niespodzianka tegorocznych nominacji oskarowych – skromny i ultratani film (dwa miliony dolarów to naprawdę pikuś), który zaowocował czterema nominacjami do golasa i to takimi z gatunku najbardziej prestiżowych (film, scenariusz, aktorka pierwszoplanowa, aktor drugoplanowy). I nie sądzę, żeby choć jedna z nich zamieniła się w statuetkę, to trzeba przyznać, że nominacje te są w pełni zasłużone. Bo to świetny, kameralny i mocny film, który ogląda się świetnie.

By może w filmie Debry Granik nie dzieje się wiele (główny zarzut tych, którym film się nie spodobał) i rzeczywiście akcja płynie do przodu powoli, ale ja osobiście nie uświadczyłem podczas seansu ani minuty nudy. Opowiadana historia jest prosta i próżno szukać w niej tanich twistów zmieniających diametralnie akcję, ale dzięki temu tym bardziej mocniejsze staje się zakończenie, które momentalnie podniosło moją ocenę filmu z 8/10 na 9/10. Przy czym też nie nastawiajcie się na nie wiadomo jaki szok – ot zakończenie jest takie jak cały film – proste i mocne. I tym lepiej działa na wyobraźnię widza, który już dawno wczuwa się w niedolę bohaterki i razem z nią przeżywa kolejne zetknięcie się z przeciwnościami losu, które szybko już nie tylko utratą domu grożą, ale i utratą życia.

Siłą tego filmu jest przede wszystkim jego zimny i ponury klimat oraz ciekawe postaci na czele z posiadaczem jednej z lepszych filmowych ksywek ostatnich lat – Teardropem (John Hawkes). Dzielnie kroku dotrzymuje mu Jennifer Lawrence w roli Ree, którą wkrótce zobaczymy w hollywoodzkim mainstreamie („X-Men: First Class”). Ale póki co stworzyła znakomitą postać daleką od hollywoodzkiego blichtru. Tak daleką jak i surowy świat Krainy Ozark, w której dzieje się akcja filmu. Zimno, deszczowo i brudno z dodatkiem powoli odkrywanych tajemnic.

Autentyczny i zimny film, który gorąco polecam. I nie dajcie się zwieść plakatowi, który wskazuje, że to kontynuacja „Zmierzchu” 😛
(1083)

PS. To już druga oskarowa rola Johna „Teardropa” Hawkesa:


FDTD

Kto by wtedy pomyślał, że Benny ze Świata Alkoholi Benny’ego rzeczywiście doczeka się na nominację 🙂

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004