Dawno nie było żadnych myślników no to może teraz. Ale najpierw wstęp.
Sonsów oglądam z przyzwyczajenia. Dawno już serial ten zmienił się w krwawy sitcom z bohaterami, których nie sposób lubić. Mam nadzieję, że happy endu nie będzie, a Jaksa i kolegów wystrzelają. Serio. Oczywiście mało prawdopodobne, żeby tak było, bo Charming to przecież miejsce wyjątkowe. Centrum kryminalnego wszechświata, w którym w biały dzień można rozstrzelać po kilka osób i nikt się tym nie przejmie. Ba, to miejsce, w którym na służbie ginie szeryf i za chwilę już wszyscy mają to w dupie. Przyjeżdża nowy szeryf i tylko wspomina, że ma świadomość co stało się z poprzednim. Nikt nie szuka morderców, nie ma godziny policyjnej (celowo przesadzam), a koledzy policjanci nie latają jak kot z pęcherzem, żeby tylko rozgryźć sprawę cop-killera. Miejscowi bandyci dalej mogą uprawiać to, co potrafią najlepiej – a właściwie to nie wiadomo, czy potrafią, bo przecież nikt im w tym nie przeszkadza. W pierdlu siedzą góra parę dni, a po wyjściu nikt się nimi nie interesuje. A wystarczyłoby dyskretnie połazić za nimi 24/7 i za chwilę doszłoby do aresztowania, o którym wspomniałyby nawet międzynarodowe telewizje. Bo przecież to w Charming, tym centrum kryminalnego wszechświata, działają Amerykanie, neonaziści, Meksykanie, Irlandczycy, Chińczycy.. you name it.
Spytacie: czemu więc to oglądam? Nie tylko dlatego, że skoro zacząłem to chcę skończyć. Ale też dlatego, że mimo wszystko wolę serial, który kiedyś lubiłem i który załapał się na serialową złotą erę – nawet, jeśli na niego psioczę i narzekam. Wolę taką porcję bzdur od nijakich nowych seriali, w które trzeba się wkręcać, a w które nie sposób się wkręcić. Wolę znanych mi bohaterów niż kolejne zestawy nowych gęb w starych jak świat i dawno zgranych proceduralach. Choć smutne jest to, jak skiepścił się SoA, to jeszcze bardziej smutne jest to, że telewizja nie daje nic lepszego.
Dlatego oglądam mimo wkurwiających min Jaksa, mimo wygodnych zbiegów okoliczności (a zakneblujmy podejrzanego o zabójstwo, żeby czasem słowa nie powiedział), mimo Juice’a, z którego zrobili kompletną mameję, mimo Sonsów zgrywających luzaków podczas krwawej serii morderstw z zimną krwią próbowanych usprawiedliwić zemstą i mających pewnie nadzieję, że widz zakrzyknie: „Kurwa, ale oni są cool!”. Nie, panowie, jesteście niesympatycznymi mordercami, niezależnie od tego, ile żartów o zrobieniu laski koledze byście nie opowiedzieli.
Ruszam dalej z Waszymi przygodami. Trzeci odcinek finałowego sezonu czas zacząć. Rzucam wszystko i idę się przytulać:
– O fak, będę miał koszmary. Jenna Jameson…:
– Ach te zajebiste plany Jaksa! Zabijmy kogo się da, a jak się będą nas pytać, to powiemy, że to nie my. Fountastik, dżakiboj!
– Śmiesznie brzmią groźby pozabijania wszystkich z ust aktora, który zginął już we wszystkich możliwych serialach.
– Znowu w napisach początkowych Theo Cosby. W pierwszym odcinku też był, ale nigdzie go nie widziałem. Może tu go nie przegapię.
– Ach te scenki rodzajowe w trakcie których Gemma dostaje w papę.
– Abel = Harrison bis. A niby Ameryka słynie z aktorów dziecięcych.
– Żałuję, że kiedyś obejrzałem odcinek „Łowców mitów”, w którym próbowali przestrzelić zamki/kłódki/itp. Od tamtego momentu wiem, że jednym, góra trzema strzałami można sobie co najwyżej w powietrze postrzelać.
– Uwielbiam plany Jaksa. Hej, tam jest wasza broń. O, fajnie, nikt nie pilnuje – idziemy! Jak te wszystkie patrałachy zrobiły karierę na ulicy, tego się nigdy nie dowiemy.
– Mam ochotę pociąć się kartką papieru podczas oglądania sceny z Juice’em zakładającym kamizelkę.
– Ale pierwszy do odstrzału na mojej liście do odstrzału jest bezapelacyjnie Bobby Elvis. Wkurza mnie najbardziej ten dziad borowy.
– Gemma rozmawiająca z ptakiem, wszędzie te podteksty.
– Większość z tych czarnoskórych, pożal się Boże, gangsterów nie przeżyłaby w hoodzie przez kwadrans. Oszczędzają na statystach strasznie. Przyglądanie się tym milczącym na trzecim planie to niezły ubaw.
– Ręka do góry, kto wybuchnął śmiechem, gdy z vana wyskoczył z kałachem Nero? 😀
– What is it? Itz motel. W końcu coś szczerze zabawnego.
– „August Marks ma to w dupie!”. Plany Jacksona, ach.
– No, jest Theo!
– Obawiaj się Greków, nawet gdy niosą w darze ciasto.
Podziel się tym artykułem: