Choć dla lepszej klikalności powinienem chyba zatytułować tę notkę Katarzyna Glinka nago… 😉
„Część 2” nie ma wskazywać na to, że mamy do czynienia z jakimś cyklem, bo los cykli jest na Q-Blogu często marny. Ot po prostu, już kiedyś pisałem o jednej gołej babie w trailerze, a teraz napisać chciałem dwa słowa o innej.
Co ciekawe, obie łączy to, że grają w „Barwach Szczęścia„. Ale to tak na marginesie. Pierwsza część dotyczyła Lidii Sadowej, a dziś będzie o Katarzynie Glince. W części pierwszej moją sensację wzbudziło „zastosowanie” nagiego biustu w zwykłym, nieredbandowym trailerze – rzecz niespotykana w trailerach amerykańskich. Drugą chciałem poświęcić temu, jak robiony jest w konia biedny widz. Ale dokonałem jeszcze jednego wiekopomnego odkrycia, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi, więc o robieniu w konia za chwilę.
A co do wspomnianego wiekopomnego odkrycia to nie wiem czy to tylko w wersji jutubowej czy w każdej innej też (w kinie nie zwróciłem uwagi, bo scena z cyckami trwa ułamek sekundy), ale właśnie ze smutkiem na stopklatce zobaczyłem „japoński” blur na sutkach. Oszukiści!
A teraz o robieniu widza w konia. Robienie to jest bardzo prymitywne, ale zapewne okaże się skuteczne, jak wszystko co związane z gołymi babami. Otóż oglądając zwiastun „Wyjazdu integracyjnego” (dorzucę na spodzie notki) chwilę po wyżej zeskrinowanych cyckach przyszły widz dostaje:
Co myśli widz? Ano widz myśli „jupi, lecę do kina, zobaczę gołą Katarzynę Glinkę!”. News flash 4U zadowolony widzu – guzik dostaniesz (i nawet nie Annę), a nie gołą Katarzynę Glinkę. Dostaniesz co najwyżej gołą tę panią (też zablurowaną):
A gołej Glinki to tylko:
Też nieźle 😉
PS. Filmu nie widziałem, więc gdybym się jednak mylił, to najwyżej skasuję tę notkę 😉
Podziel się tym artykułem: