×

Sorority Row


Coś się w niej wypaliło…

– Nędzny ten Sorority Row – napisałem do gambita w trakcie seansu.
– A na co liczyłeś? Najlepsza była motywacja killera – odpisał gambit coś tam w treści spoilerując, ale nie było się sensu oburzać.
– Nie liczyłem na nic, ale tak się nim podniecałeś… – odpisałem zgodnie z prawdą; gambit od dłuższego czasu bardzo chciał to obejrzeć nie wiedzieć czemu – …że pomyślałem, że to może oskarowe dzieło.
– No stary, brałeś pod uwagę rekomendację gościa, który sobie kupił Transformersów 2 na BluRayu?

Tak se myślę, że za bardzo tu promuję gambita. Tyle o nim piszę, a nikt go nawet nie widział ani go nie czytał. Robi się powoli jak ta walizka z „Pulp Fiction”. Wygląda na to, że jak sobie w końcu bloga założy to wszyscy na niego polecą, a ja zostanę tu sam. Tak go wylansuję!

Jakiś czas przed rozpoczęciem zdjęć spotkali się pewnie producenci, sponsorzy, łotewerzy tego filmu i dyskutowali nad sensem robienia remake’u starego slashera Marka Rosmana, którego nikt nie znał. Wtedy ani chybi ktoś wstał i uciął wszelkie dyskusje:
– Zatrudnimy córkę Bruce’a Willisa i Demi Moore i bez problemu nam się kasa zwróci.
– Ale ona jest nie za ładna.
– No ale co to szkodzi i tak każdy ją będzie chciał zobaczyć.
– No dobra.
No i wzięli i nakręcili „Sorority Row”, a potem co news na jego temat to, że córka Willisa i Moore w nim gra. Nawet gambit się napalił.

Najgorzej to nie lubię recek pisać, jak wiem, że mi marne wychodzą…

Kilka dziewczyn ze studenckiego bractwa postanawia zrobić dowcip koledze, który zdradził jedną z nich. Tak komplikują sytuację, że zdezorientowany kolega zabija swoją eks. Konsternacja. Laski zaczynają dumać nad tym, jakie konsekwencje w ich przyszłym życiu będzie miało to wydarzenie i dochodzą do wniosku, ze dość duże. Na szczęścia nikt oprócz nich i nieszczęsnego kolesia nie widział całego zdarzenia. Postanawiają więc milczeć jak grób, a ciało koleżanki wyrzucić do starego szybu kopalni. Kilka miesięcy później, gdy wydaje się, że sprawa ucichła na dobre zanim w ogóle ktokolwiek zorientował się, że powinno być o niej głośno – zaczynają ginąć jedna po drugiej.

Slasher jakich wiele. A ze slasherami jest tak jak z komediami romantycznymi – wszystkie są takie same i jeśli nie ma w nich niczego, co choć trochę wyróżnia je na tle innych to niewarto ich oglądać. Dlatego „Sorority Row” oglądać niewarto. I choć i tak ze 3(6) mu dam, to i tak nie ma to żadnego znaczenia, bo i równie dobrze mógłbym dać -2(6) i wyszłoby na to samo – oglądać tego niewarto. Chyba że ktoś bardzo chce, jest sadomasochistą, lubi odgrzewane kotlety, nie widział jeszcze wielkch bryli Willisówny, slashery łyka niezależnie od ich jakości lub z innych dziwnych powodów, które mi nie przychodzą do głowy. Ewentualnie chciałby zobaczyć jak bardzo zestarzała się Carrie Fisher.

Z najciekawszych rzeczy dotyczących „Sorority Row” zwrócić jeszcze chciałbym tylko uwagę na narzędzie zbrodni, którym posługiwał się filmowy killer. Myślę, że to jedno z najbardziej idiotycznych narzędzi zbrodni w historii kina.
(920)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004