×

Powers, 1×01

Nie ma co kryć, pierwszy odcinek nie zachęca do oglądania kolejnego. Ale dostrzegam światełko w tunelu i chyba spróbuję.

Trwa moda na produkowanie seriali, które powoli przestają być domeną telewizji (znaczy… no wiecie 🙂 ). Kręci seriale Netflix, kręci seriale Amazon (chyba), a teraz do walki o widza włączył się… Playstation. Niedługo w dobrym tonie będzie zrobienie serialu i oczyma wyobraźni widzę serial wyprodukowany przez Biedronkę, czy inne Tesco (a zresztą Tyskie już przecież zrobiło swój serial). Z jednej strony to dobrze, bo szanse na znalezienie czegoś wartościowego rosną, a z drugiej wręcz przeciwnie, bo rynek powoli przesyca się produkcjami, które wyżej pewnego poziomu nie przeskoczą. Każdy chce mieć swój serial, a pomysłów nie ma chyba aż tak wiele.

Pomysłem nie przejmowali się twórcy „Powers”, którzy postanowili zrobić serial o ludziach obdarzonych nadprzyrodzoną mocą. No nie było jeszcze czegoś takiego! :). Oparty bodajże na serii komiksów, powstać miał już jakiś czas temu. Rozpoczęły się nawet zdjęcia, ale całość nie wypaliła. Zmieniły się scenariusze, zmieniła się obsada, zmienił się producent i w końcu trafił na ekrany tele… Nie no, to by było za prosto. Pilota można zdaje się za friko obejrzeć via konsola albo na Youtube – jak kto woli. Za resztę trzeba będzie zapłacić jak mniemam w ten czy inny sposób. Samarytanie nie mają przecież jeszcze swojego serialu.

Powiem szczerze, że do końca nie wiem o co chodzi w pilocie (dowiem się na początku drugiego z „Poprzednio w”), bo zalew gadek mnie zmęczył i częściej zaglądałem w smartfona niż patrzyłem na ekran. Jest w każdym razie świat pełen obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami ludzi. Wśród nich gliniarz specjalnego wydziału zajmującego się właśnie takimi ludźmi. Niegdyś superbohater, który wraz z trojgiem kolegów raz za razem ratował świat. Potem jednak stracił moc i został gliną. Ale przeszłość w końcu go dopada wraz z serdecznym druhem z przeszłości, którego ciało zostaje odnalezione w jednym z mieszkań. Ramię w ramię z nową asystentką nasz dzielny bohater rozpoczyna śledztwo.

Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, że twórcy serialu zatrzymali się w rozwoju gdzieś tak dwadzieścia lat temu, bądź posiedli moc przenoszenia się w czasie i dotarli do nas z lat 80. Serial w niczym nie przypomina nowoczesnych produkcji, a wręcz przeciwnie, sprawia wrażenie odkopanego z archiwum telewizji. To w połączeniu z jego proceduralną sztampowością sprawia, że raczej nie zachęca do siebie. Glina ze specyficznego posterunku, nowa kadetka, charakterystyczny koleżka w kostnicy, jakieś tam morderstwo, jakiś tam badgaj z krzywymi zębami itd. To wszystko już było. Z nowych rzeczy natomiast nie ma tu zupełnie nic. Pomijając Flashe i inne Green Arrowy świat serialowych superbohaterów został już przecież dawno określony przez „Heroes”, do których „Powers” są porównywani. Porównanie to zresztą na wyrost, bo na tematyce podobieństwa się różnią.

To gdzie to światełko w tunelu? Ano w tym retroklimacie starych filmów/seriali. Pierwsze zaskoczenie – trupy spektakularnie krwawią. Drugie zaskoczenie – bohaterowie rozładowują emocje soczystymi fuckami. To drugie nawet lepsze, bo czuć w dialogach, że są napisane bez zastanawiania się czy coś można powiedzieć, przy równoczesnym braku upajania się możliwością kurwowania. Tylko czemu tych dialogów tak dużo? Fabułą serial widzów nie zyska (no chyba, że się zaskoczę), więc akcji mu trzeba i powinno być lepiej. A tę zapowiada zajawka kolejnych odcinków. Może więc nie warto tak od razu stawiać na „Powers” krzyżyka?

Podziel się tym artykułem:

3 komentarze

  1. Amazon wypuścił „Bosch”. Całkiem przyjemnie się to ogląda.

  2. Mam w planach Boscha.

  3. Drugi i trzeci odcinek niby nie są lepsze, ale dobrze mi się to ogląda.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004