Co najważniejsze w tej całej historii to, że Keanu Reeves wrócił na należne mu miejsce i znowu grywa w lepszych filmach niż szmiry, które w międzyczasie pozaliczał. Lubię go i nie mam nic przeciwko temu, żeby oglądać go częściej. Wystarczył jeden John Wick. Koleś, który specjalnie nie różni się od innych filmowych Johnów i Jacków. Ot dobrze zabija, taka to jego supermoc. Recenzja filmu John Wick 2.
O czym jest film John Wick 2
John Wick (Keanu Reeves) to super-duper-hiper zabijaka, który uprzednio mocno się wkurwił, gdy zabili mu psa i ukradli brykę. Jego wkurwienie jest tak wielkie, że trwa do początku drugiej części, kiedy to Wickowi udaje się wytropić ww. brykę. Trop wiedzie do Abrama Tarasowa (obowiązkowy Peter Stormare), brata złoczyńcy z pierwszej części filmu. Ciach mach i bryka wraca z Wickiem razem do domu. Tu Wick popełnia jednak błąd, bo wymyśla sobie, że teraz już odejdzie na emeryturę i koniec z zabijaniem. Wiadomo, że będzie na opak i tak rzeczywiście się dzieje, a Wickowi i jego nowemu psiakowi nie dane będzie zaznać spokoju. Wkrótce odwiedza ich w domu włoski goguś Santino D’Antonio (Riccardo Scamarcio) w towarzystwie badassów (m.in. Ruby Rose), który ma do Wicka interes. Obaj są członkami super-duper-hiper tajnej organizacji zrzeszającej najlepszych zabójców na świecie i tak się składa, że Santino kiedyś pomógł Wickowi i teraz Wick musi pomóc Santinowi. A prośba nie należy do tych najprostszych. Siostra Santina, Gianna D’Antonio (Claudia Gerini) właśnie ma zasiąść w kierownictwie mega przestępczej organizacji i Santiago chciałby, aby Wick ją zabił. Wtedy Santiago będzie mógł ją zastąpić w owym kierownictwie. Wick mówi: „chłopaku, nie” i chwilę potem jego dom płonie. John leci na skargę do szefa swojej organizacji Winstona (Ian McShane), ale słyszy tylko, że sorry, umowa to umowa, Wick musi pomóc Santinowi i nie ma innego wyjścia. Tu już John Wick się nie kłóci i grzecznie odwiedza krawca, rusznikarza i kartografa. Pomoc wszystkich z nich przyda mu się do ubicia starej znajomej, Gianny.
Recenzja filmu John Wick 2
Trochę nie wiem co z tym filmem John Wick 2 zrobić. Dostanie wysoką ocenę, bo jest taki jak miał być, ale odnoszę wrażenie, że bardziej chcę, żeby mi się podobał niż w rzeczywistości mi się podoba. Nie ma w tym niczego nowego, podobną recenzję mógłbym sklecić o jedynce. Niby fajna, a przysypiałem. Na John Wick 2 nie przysnąłem, ale mimo wszystko nie jest to produkcja, o której mógłbym zakrzyknąć: hell yeah!
W filmie John Wick 2 realizacyjnie wszystko jest w porządku. Szczególnie jeśli wrzucić ją do właściwej szufladki z napisem „napieprzanka”. Dobre zdjęcia sprawiają, że bardzo przyjemnie się to ogląda, lubiany aktor daje z siebie wszystko (błysnął jeszcze przed premierą, chwaląc się na jutubce filmikiem ze strzeleckiego treningu), a historia żywcem z kart książek Davida Morrella wiedzie przez standardowo natchnione rejony, w których zwykłe zabijanie jest mistyczną sztuką z dawnych wieków. Stąd kościoły, katakumby, stare budynki i inne tego typu tajne organizacje płacące za wszystko złotymi monetami. Oraz bohaterowie, którzy nie pozwoliliby sobie na pójście na zabijanie w dresie. Zanim pójdą postrzelać, obowiązkowo muszą zajrzeć do krawca. Na ekranie zabijanie musi wyglądać.
I wygląda, a trup ściele się gęsto. Nie brakuje pomysłowych scen śmierci (przeładowanie shotguna z badguyem na końcu lufy), krew się leje, bo to nie PG-13, a John Wick zabija skuteczniej niż rak. Mimo to odnoszę wrażenie, że trochę za długo się trzeba naczekać zanim zaczną się strzelaniny. Serio, nie jest to aż tak ciekawa historia, żeby się rozdrabniać na niepotrzebne szczegóły i natchnione sceny dobre dla wyboru papieża, a nie prostej nawalanki. No i druga sprawa, choreografia tych strzelanin nie jest zbyt wyszukana. Jak już pisałem, trafiają się fajne sceny, ale całościowo sprowadza się to wszystko do wybiegania ofiar pod lufę Johna Wicka i ich natychmiastowego ginięcia. Nie wiadomo, skąd się w ogóle biorą te kolejne setki wrogów do rozwalenia i nie wiadomo, czemu choć nie próbują się osłonić za czymkolwiek. Momentami zbyt komicznie to wygląda. To już nie ołowiany balet, ale ołowiany breakdance. No i cała ta organizacja Winstona też nie wygląda za poważnie, gdy zaczyna się okazywać, że jej członkowie siedzą na każdej ławce za każdym rogiem. Plus Wick momentami jest średnio bystry. Czemu zaczął zabijać ruskich po próbie wymknięcia się z samochodem zamiast najpierw ich pozabijać i potem wyjechać na pełnej? Nie wiem.
No ale cóż. Pod względem krwawej mainstreamowej strzelaniny John Wick 2 nie ma konkurencji, więc chcąc nie chcąc trzeba go lubić. Plus zawsze warto się cieszyć, że trafiła się okazja na reunion Neo i Morfeusza.
(2242)
Ocena Końcowa
8
wg Q-skali
Podsumowanie : Dawna przysługa dana gangsterowi sprawia, że świetny zabójca John Wick wyrusza do Włoch, by zabić szefową Camorry. Efektowna i krwawa strzelanina, która już nie jest ołowianym baletem, ale ołowianym breakdance'em.
Podziel się tym artykułem:
Rekomendując znajomym pierwszą część streszczałem scenariusz zdaniami „Zabili mu psa, więc on ich wszystkich zapierdolił. Polecam.” Drugi raz już wg tej recepty (chyba) nie można było zrobić filmu z tym bohaterem więc jest trochę gorzej. Ale warto zobaczyć dla samych scen a la „Enter the Dragon”. I tak, też mi się motyw z shotgunem podobał.
A i tak rządzi:
https://www.youtube.com/watch?v=iGpZ9xaQLYQ
Jak dla mnie to problem z John Wick 2 polega na braku efektu zaskoczenia. Przy oglądaniu jedynki towarzyszyło mi uczucie „Ja pie@#$%^” to można tak pokazać strzelaninę? Bez 18 ujęć kamery? (scena z kluby z jedynki majstersztyk). Tak krwawo? W dwójce już nie miałem tego uczucia, aczkolwiek scena z ołówkiem świetna. Ale mimo tego ciekaw jestem jak rozwiążą to wszystko w trójce.