Z jednej strony wydawać by się mogło, że kariera Jeana Claude’a Van Damme’a skończyła się dawno, dawno temu wraz z upadkiem VHS-u. Z drugiej Mięśnie z Brukseli całkiem nieźle sobie radzą w świecie 2.0 co i rusz „wygrywając Internet”. A to klipem nakręconym w całości na green screenie, a to reklamą Volvo, a to parę dni temu odtwarzając w jednym z telewizyjnych show swoje słynne, taneczne ruchy z Kickboksera. Wychodzi na to, że sam JCVD więcej jest wart niż jego ostatnie filmy.
Dlaczego popularność internetowa nie przekłada się na fajne role? Tego nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem. Fakt jednak faktem, że rosnąca z każdym rokiem filmografia aktora wzbogaca się właściwie już tylko o filmy złe albo bardzo złe. Nakręcone za czapkę gruszek gdzieś w Rumunii z udziałem pierwszych z brzegu statystów, miernych choreografów walk i bez choćby próby podjęcia wysiłku, by wyglądać na więcej niż szrot prosto na DVD na bukaresztańskim bazarze. Dawno skończyły się czasy, gdy JCVD mógł okładać po ryjach profesjonalistów z Hongkongu i zachwycać się tym, jak poważnie podchodzą do swojej roli, pozwalając się okładać naprawdę.
Przykład Pound of Flesh to kolejny dowód na to, że Jean Claude zyskuje im krótszy jest filmik, w którym się pojawi. W końcu zwiastun filmu przykuł moją uwagę już jakiś czas temu zapowiadając głupią, bo głupią, ale rozrywkę. No bo jak nie zachwycić się pomysłem, w myśl którego Van Damme ściga po Filipinach złodziei jego… nerki?
Owszem, taka jest fabuła najnowszego filmu Jeana Claude’a Van Damme’a. Jego bohater budzi się rankiem w hotelowym apartamencie i odkrywa, że ktoś wyciął mu podczas snu nerkę. Każdy na jego miejscu, by się załamał, ale nie JCVD. Jeden telefon, garść aspiryny i dalej w miasto póki nerka jeszcze do odzyskania.
Pomysł oczywiście zupełnie absurdalny, ale w takim kinie jak najbardziej do zaakceptowania. Podwójnie, bo w końcu mamy do czynienia z czymś świeżym, a nie z banałem typu: porwali mu córkę i ich ściga. Tego było na kopy, a nerki jeszcze nikt nie śledził. I to się sprawdza, bo wszystko co najlepsze w tym dziele związane jest z nerką. Szczególnie dialogi pełne perełek typu:
– I co powiedział lekarz?
– Że nie mam nerki.– Kiedy miałem dwadzieścia lat przemierzyłem pustynię na dwóch złamanych nogach. Brakująca nerka to przy tym pikuś.
– Chcesz zabić człowieka, który dostał twoją nerkę? Nie możemy!
– Możemy.– Kiedy człowiek ma kasę ludzie zaczynają odbierać twoje telefony.
– Zabierzcie mi nerkę! Będę z wami współpracował!
Cała zaś reszta to niestety niewyobrażalny shit 🙁. Walki nie mają żadnego uroku, strzelaniny wyglądają jeszcze gorzej, fabuła wypełniona jest jeszcze bardziej absurdalnymi wątkami niż ta nieszczęsna nerka, a połowa filmu została nakręcona na tak bezczelnym green screenie, że chyba korzystano z tego gotowca, o którym wspomniałem wyżej. Choć warto zwrócić uwagę na chyba nowość, jeśli chodzi o sceny jazdy samochodem nagrane na green screenie. Nie dość, że na trzecim planie widać sztuczne tło, to jeszcze – zapewne dla zwiększenia realności – na planie pierwszym ciągle towarzyszą nam odbicia w szybie, na których widać, co znajduje się po drugiej stronie ulicy niewidocznej dla kamery. Ot taki sandwich green screenów.
Ocena Końcowa
3
wg Q-skali
Podsumowanie : Jean Claude Van Damme na tropie złodziei jego nerki. Obejrzałem, żebyście Wy nie musieli już oglądać.
Podziel się tym artykułem:
Węcej cytatów, więcej cytatów!
Nie wiem czy w temacie pogoni za skradzionymi organami coś przebije Crank 1 i 2 😉
Q., a gdzie to „dzieło” można już obejrzeć? Bo niedawno podczas oglądania „Skin Trade” z Dolphem przypomniało mi się o tym filmie.
@Asiek
No w sumie, w końcu napisałem, żeby nie oglądać… :).
@Ja Re
Bez porównania – ten jest na poważnie ;).
@Pluton
Cyfrowy Polsat, kanał 153 ;).
Aa, faktycznie, na ipla też jest. Szukałem po polskich VOD, ale po oryginalnym tytule. Jakieś dziwne przyzwyczajenie, ciekawę skąd 😉