×
W Cinema City Mokotów rusza pierwsza sala kinowa ScreenX.

Nowa sala kinowa ScreenX zadebiutowała w Cinema City Mokotów

Trwa kinowy wyścig zbrojeń na kolejne nowoczesne wynalazki mające wprowadzić oglądanie filmów w zupełnie nowy poziom. 3D, 4DX, IMAX czy inne Dolby Atmos to już powoli przeżytek. Dopiero co w Heliosie ruszyły ekskluzywne sale z wygodnymi, rozkładanymi fotelami, na których można oglądać filmy leżąc, a teraz Cinema City wprowadza do swojego kina w Galerii Mokotów salę ScreenX. Miałem okazję ją przetestować podczas przedpremierowego pokazu filmu Kapitan Marvel (recenzja wkrótce, a na razie zdradzę moją jego ocenę: 5/10).

Ale o co chodzi z tym ScreenX?

Mówiąc w prostych, żołnierskich słowach, ScreenX to specjalnie zaprojektowany ekran podzielony na trzy części. Główną, tak jak kinowy Bóg przykazał, znajdującą się przed oczami widza i dwie pozostałe umieszczone na bocznych ścianach sali kinowej. W ten sposób można odnieść wrażenie, że film otacza widza z każdej strony i znajduje się w całym jego polu widzenia. Brzmi cool, ale.

Najlepsze wrażenie ScreenX sprawia, gdy się o nim nie myśli. Po prostu ogląda film bez przyglądania się szczegółom. Wtedy, dzięki dwóm dodatkowym ekranom na całej długości prawej i lewej ściany, ma się wrażenie, że film jest wszędzie. Gdzie nie zerkniesz, tam jest jakiś jego fragment. Można odnieść wrażenie, że ekran, na którym wyświetlany jest film, jest ogromny. Na zaprezentowanym przed filmem fragmencie koncertu Live Aid z Bohemian Rhapsody wyglądało to tak:

.

Fajnego wrażenia wystarcza jednak na chwilę, potem zaczyna przyglądać się szczegółom i nie jest już tak kolorowo. Przede wszystkim, pierwszym, co zwraca uwagę jest to, że boczne ekrany wykorzystywane są tylko w niektórych scenach. Nie jest tak, że film wyświetlany jest na nich w całości. Tych wybranych scen jest zaledwie kilka, a poza nimi wykorzystywany jest tylko ekran przedni. Przeszkadza to najbardziej wtedy, gdy część niektórych scen wykorzystuje boczne ekrany, a część nie (na przykładzie Bohemian Rhapsody: koncert na trzech ekranach, przebitki z pokoju z telefonami i Bobem Geldofem tylko na ekranie centralnym). Odnosi się wrażenie jak gdyby spowodowane to było jakąś usterką projektora. Innym razem z kolei ciężko zrozumieć, czemu sceny, w których wydawałoby się aż prosi się o boczny upgrade (widać jakiś szerszy krajobraz, a nie zbliżenie), tego upgrade’u nie mają.

Nie jest tak, że oryginalny film zostaje magicznie rozciągnięty do wymiaru trzech ekranów. Identycznie jak na zwyczajnym ekranie kinowym, wszystko, co najważniejsze dzieje się więc na ekranie centralnym. Boczne zostają zarezerwowane na peryferia danego ujęcia. I, zgodnie z tym, co można było usłyszeć przed seansem, do kręcenia takich ujęć stosowane są osobne kamery, bądź dopasowane zostają ujęcia, które nie zmieściły się w końcowym kadrze. Nie ma więc mowy o konwersji gotowego filmu jak często w 3D. Fajnie, jeśli tak jak w przypadku Bohemian Rhapsody, tymi peryferiami jest tłum na Wembley czy choćby jakiś członek Queenu, który nie mieścił się na centralnym ekranie. Teraz można go zobaczyć na ekranie bocznym. Mniej fajnie, gdy na ekranach bocznych przewija się widok z okien metra czy dodatkowy obszar pustyni albo niebo. Tego w Kapitan Marvel jest najwięcej i można śmiało powiedzieć, że poza poszerzaniem pola widzenia u widza, ekrany ScreenX nie pełnią żadnej dodatkowej roli. Obraz na nich jest lekko rozpikselowany i nie ma co odwracać głowy na boki, żeby dostrzec, cóż tam ciekawego można zobaczyć, bo umknie nam właściwa akcja filmu rozgrywającego się przed nami. ScreenX cierpi więc na ten sam problem co ewentualne filmy w technologii 360 stopni – jak „zmusić” widza, żeby z własnej woli patrzył akurat tam, gdzie trzeba? Mordują bohatera, a widz se ogląda sufit, bo może.

Z innych mniej problematycznych rzeczy zauważonych podczas seansu w sali ScreenX warto też wspomnieć o łączeniach ekranów bocznych z przednim. Niektórym może przeszkadzać gruby pionowy pasek pomiędzy nimi (nie są do siebie szczelnie dopasowane), choć mnie nie przeszkadzał. Gdy się o nim nie myśli, to się o nim zapomina. Łączenia płyt widoczne są również na ekranach bocznych, które nie są jednolitym płótnem. Wyściółka tych ścian sprawia wrażenie jak gdyby film był wyświetlany na pionowych panelach ułożonych jeden przy drugim. Niby nic, ale chyba jednolite podłoże byłoby lepsze. No i warto pamiętać, że przy wyświetlaniu filmu na trzech ekranach jednocześnie, w sali kinowej jest dość jasno. Odpada więc intymność ciemnej sali kinowej, gdyby ktoś przyszedł do kina, a nie na film.

Przed seansem słychać było też zdziwione głosy, że nie dali okularów 3D. Filmy w ScreenX ogląda się po Bożemu w 2D.

ScreenX. Tak czy nie

Bilety na seanse ScreenX – oficjalnie ruszają w Galerii Mokotów już jutro, tj. 7 marca – mają być o około osiem złotych droższe od normalnych i uważam, że to wydatek co najwyżej jednorazowy. Jak z każdą nowością, najlepiej sprawdzić samemu co i jak, ale gdybym miał wybrać się drugi raz, to zdecydowałbym się już na standardowy ekran. ScreenX nie jest aż taką atrakcją i podobnie jak w przypadku filmów 3D, jeśli filmy nie będą kręcone specjalnie pod ten ekran (tak aby na ekranach bocznych też coś się działo, a nie służyły do wyświetlania bocznego krajobrazu), będzie to jedynie zbędny dodatek. Kinowa ciekawostka, która nie czyni oglądania filmów lepszym. O wiele bardziej podoba mi się oglądanie filmów w sali 4DX, choć też jest to dla mnie raczej jednorazowa przygoda.

Fajnie, że szuka się nowych rozwiązań mających poprawić jakość kinowej przygody, bez tego nie wynaleziono by przede wszystkim kina, ale jak na razie jedno pozostaje niezmienne. Wszelkie innowacje służą głównie podnoszeniu cen biletów, a nie podnoszeniu zadowolenia widza. Gdyby ktoś pytał mnie o zdanie, powiedziałbym, że szukanie innowacji trzeba by raczej zacząć od widowni, bo to ona jest problematyczna w pełnym przeżywaniu filmu. Kluczowym jest zajęcie na niej dobrego miejsca, a te są ograniczone. Wystarczy, że siądziesz na skraju pierwszego rzędu i żadne ScreenX tu nie pomogą.

Filmy w technologii ScreenX można póki co oglądać jedynie w warszawskim Cinema City w Galerii Mokotów. W zależności od popularności tego formatu podjęta zostanie decyzja o tym, czy podobne sale znajdą się również w innych miastach Polski.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

  1. „Gdyby ktoś pytał mnie o zdanie, powiedziałbym, że szukanie innowacji trzeba by raczej zacząć od widowni” – dokładnie, jakieś lasery zamontować czy coś, żeby było można strzelać w spóźnialskich i ogólnie wkurzających widzów przez których zastanawiasz się, czy nie lepiej obejrzeć filmu w domu, a nie na jakiś tam 3 ekranach 😉

  2. Wczoraj mieli to dobrze ogarnięte. Po sali krążyło trzech panów z ochrony reagujących w milisekundzie na każdy błyśnięty wyświetlacz komórki, żeby czasem nikt nie zdążył nagrać nudnego fragmentu tego nudnego filmu 🙂

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004