Czyli co Q-Słonko widziało w lipcu.
Filmowy lipiec 2018 w ocenach
9
– No Country for Old Men. To nie jest kraj dla starych ludzi
Poczciwy kowboj wchodzi w posiadanie walizki z dużą kasą, za którą każdy chce go zabić. Jeśli kiedykolwiek miałem jakieś zastrzeżenia do tego filmu – a chyba miałem – to już nie mam. Jest trochę dziur w fabule, ale cała reszta nie do podrobienia.
8
– Hereditary. Dziedzictwo. Hereditary
Śmierć seniorki rodu zapoczątkowuje serię mrożących krew w żyłach wydarzeń. Klimatyczny horror dla bardzo uważnego i cierpliwego widza. Nie do końca moje klimaty plus debile na widowni psujący frajdę z seansu, ale następca The VVitch to godny.
– McQueen
Pasjonująca biografia jednego z najbardziej kontrowersyjnych projektantów mody przełomu wieków.
– Sneakers
Grupa zawodowych włamywaczy wplątuję się w grę wywiadów, która może kosztować ich życie. Seans powtórkowy. Nawet biorąc poprawkę na postęp technologii komputerowej, film Robinsona się nie zestarzał. Rozrywka przez duże R. Mój głos to mój paszport, zweryfikuj mnie.
– Tag. Berek
Grupa przyjaciół każdego roku spotyka się, by zagrać w berka. Tylko jeden z nich jeszcze nigdy nie został zaklepany. Tym razem ma się to zmienić. Jedna z najlepszych komedii ostatnich lat.
7
– I Feel Pretty. Jestem taka piękna!
Po groźnym upadku kobieta 44+size zaczyna postrzegać się jako najładniejsza kobieta na świecie. Nie lubię Amy Schumer, ale muszę przyznać, że ta komedia jej wyszła. Zabawnie, gdzie trzeba i z morałem.
– Robin Williams: Come Inside My Mind. Robin Williams: W mojej głowie
Wnikliwy, ale i sztampowy dokument o życiu, karierze i śmierci Robina Williamsa. Dla tych, którzy chcieliby przypomnieć sobie tego sympatycznego aktora.
– Sweet Country
Wymiar sprawiedliwości rusza w pościg za Aborygenem, który zabija swojego pracodawcę. Australijski western, któremu nie wiem, czemu dałem aż 7, bo przecież usnąłem na tym ze trzy razy. Ale ma w sobie coś.
– Whitney
Skazana na sukces, pędząca w stronę nieuniknionego, tragicznego końca. Whitney Houston i jej dokumentalna biografia, której zabrakło szczerości u przepytywanych do filmu najbliższych gwiazdy. Warto tak czy siak.
– Young Adult
Zagubiona w życiu ghost-autorka popularnych książek dla młodzieży wraca do rodzinnego miasteczka, by namieszać w życiu byłego chłopaka. Kiedy w końcu zebrałem się za nadrobienie tego tytułu okazało się, że całkiem niedawno go przecież nadrobiłem. No ale lubię tego typu amerykańskie obyczajówki, więc z chęcią obejrzałem raz jeszcze.
6
– Along with the Gods: The Two Worlds aka Sin-gwa Han-gge
Po bohaterskiej śmierci strażak staje przed siedmioma bóstwami, by udowodnić, że zasłużył na reinkarnację. Szanuję za pomysł na widowisko fantasy i gwiazdorką obsadę, ale wolałbym, żeby to nie była pierwsza część serii. A jest.
– Ghost Stories. Przebudzenie dusz
Demaskator oszustów pozujących na medium dostaje do rozwiązania trzy tajemnicze sprawy, które zachwieją jego wrodzonym sceptycyzmem. Bardzo sprytny i fajnie skonstruowany horrorek, który jednak nie wzbudza mocniejszego bicia serca.
– Ghost World
Po skończeniu ogólniaka dwie dziewczyny zawracają w głowie skrytemu w sobie kolekcjonerowi płyt. Specyficzny klimat i przewrotny humor tej opowieści o wchodzeniu w dorosłość nie do końca mnie przekonał.
– Incredibles 2, The. Iniemamocni 2
Zdelegalizowani superbohaterowie styrani nudnymi pracami domowymi odnajdują światełko w tunelu dzięki inicjatywie fana-miliardera. Lubię pierwszą część, więc nie przemawia przeze mnie niechęć do animek. Po Pixarze trzeba spodziewać się więcej niż solidnych powtórek z rozrywki.
– Mamma Mia: Here We Go Again!
Córka Donny, Sophie, przygotowuje się do ponownego otwarcia hotelu matki. Pojawiają się nieoczekiwane problemy. Tylko i wyłącznie dla piosenek i trafionej obsady.
5
– Extinction. Zagłada
Inwazję istot pozaziemskich na Ziemię próbuje powstrzymać zdeterminowany ruch oporu. Typowy film nefliksowy, czyli niezły pomysł (choć buchnięty z pewnego sf klasyka), budżetowe wykonanie i nuda przetykana paroma ciekawszymi scenami. Na dodatek chyba kolejny film z gatunku: już myślimy o drugiej części.
– Return of the Hero. Sztuka kłamania
Tchórz i dezerter z napoleońskiego wojska wraca do rodzinnego miasteczka, gdzie ma status wojennego bohatera. Klasyczna francuska komedia kostiumowa, której cała intryga nie ma sensu. Nie kupuję też wątku romansowego.
– Set It Up. Swatamy swoich szefów
Wykorzystywani przez szefów asystenci próbują zeswatać ze sobą przełożonych, żeby mieć święty spokój. Komedia romantyczna od dłuższego czasu leży i kwiczy. Ta ma jedynie przebłyski.
– Sicario: Day of the Soldado. Sicario 2: Soldado
Aby raz na zawsze pozbyć się problemu meksykańskich karteli, rząd USA planuje wywołać między nimi wojnę. Zupełnie niepotrzebna kontynuacja bardzo dobrego Sicario, która blednie z każda minutą, zostawiając niesmak zakończeniem.
– Skyscraper. Drapacz chmur
Terroryści opanowują najwyższy wieżowiec na świecie. Powstrzymać może ich jedynie beznogi eks-agent FBI. Strata czasu. Zero kreatywnego wykorzystania pomysłu, a wszystko po linii najmniejszego oporu.
4
– Overboard. I że ci nie odpuszczę
Przepracowana samotna matka trzech córek postanawia odegrać się na bogaczu, który ją oszukał. Film straconych szans. Sprytne połączenie meksykańskich telenowel z romantyczną komedią rozbija się o ścianę już na poziomie castingu. Eugenio Derbez WTF.
Podziel się tym artykułem:
Jezu jak mnie Zagłada zmeczyla. Dobrze chociaż że była Lizzy Caplan to było na co popatrzeć. Ile tam bzdur było to głowa mała. Pena zwykły technik nie ma czasu na nic, a żona-szycha w korporacji się do niego dostosowuje jak by był królem świata. Połowę filmu bujajac się po bloku sprytnie uciekają na górę (to przecież logiczne że ucieka się na dach… Szczególnie jak co chwilę jakieś statki latają i ubiją ja wszystko co się rusza). Potem się chowa po mieszkaniach koniecznie pod oknami bo tak wygodniej. Gość ma wizję a działa tak jakby go wszystko zaskakiwalo. Trochę przysnalem więc może mi coś umknęło ale tu nic się kupy nie trzyma.
Już lepsze jest 'how it ends’ (choć też dupy nie urywa) ale przynajmniej ma jakiś klimat choć to jak szybko Amerykany potrafią się nauczyć celnie bronią posługiwać zawsze mnie bawi (niezależnie od filmów).