×
24: Legacy 1x11

24: Legacy 1×11. Oglądamy na żywo

Kończy się już powoli 24: Legacy. Kto będzie za nim tęsknił niech podniesie do góry rękę… Nie widzę rąk…

24: Legacy 1×11. Do końca 2 godziny, godzina 59 minut, godzina 58 minut…

– To całe kretowisko dyrektora wywiadu to mocno słabe jest. W zasadzie pasuje do standardowego twista pod tytułem: mordercą jest osoba, która wcześniej mignęła tylko w jednej scenie. Dyro był w większej ilości scen (może ze czterech), ale np. ja do zeszłotygodniowego odcinka nie wiedziałem nawet co to za kolo i co się pojawił, to się nad tym zastanawiałem. Słabo go przedstawili, migał przez minutkę dwie na ekranie monitora, mógł być właściwie kimkolwiek. A że nie był dyrektorem CIA, FBI ani innego NSA, to tym bardziej był dla mnie anonimowy. Dlatego dalej uważam, że w 24 powinien być prezydent USA i z nim powinni się bezpośrednio kontaktować. Plus taki, że gdyby prezydent był islamskim kretem, to by dopiero było.

– No nie będą teraz chyba rozkminiać tego, co Rebecca miała na myśli krzycząc, że Bin-Khalid żyje?

– To sobie poczekali aż do jedenastego odcinka, żeby powiedzieć, że nigdy nie odnaleziono ciała Bin-Khalida.

– Ręka do góry, kto nie zareagował na widok Daniela w ten sposób: O, Masuka! Nie widzę rąk… Wydawało się, że zabawniej być już nie może, ale Masuka przysłany do pomocy CTU to już zupełnie inny level.

– A tak w ogóle to jak nie można czegoś zapisać na dysku to się bierze komórę i robi foty, drogi Andy.

– Carter w ogóle powinien dostać nowy serial, ale nie 24: Legacy. Takie przeciwieństwo Prison Breaka, gdzie by się włamywał do różnych budynków. Dajesz, Eric, co to dla ciebie Pentagon. Nie w takie miejsca się różni ludzie włamywali i np. hackowali rozrusznik serca.

– Akcja z buteleczką przypomniała mi pewien stary dowcip jak to ludożercy złapali łysego faceta i zastanawiają się, jaki będzie z niego pożytek oprócz, oczywiście, kolacji. Któryś z ludożerców wymyślił, że skóra z łysego łba faceta znakomicie nada się na bębenek. Kocioł już gotowy, stoi nad ogniem, a łysego prowadzą na zupę i dają mu ostatnie życzenie. Łysy prosi o gwoździa, a kiedy mu go przynoszą zaczyna przebijać nim głowę krzycząc: Gówno będziecie mieć, a nie bębenek!… Jakoś tak to szło, ale wydawało mi się, że ten dowcip jest zabawniejszy, więc pewnie coś pomyliłem.

– Dyrektor Fritzl, proszę proszę. I w końcu może jakaś poważniejsza robota dla Almeidy. Starają się, miło z ich strony, chociaż jakiegoś takiego obleśnego tego aktora wybrali do roli dyrektora, że mogliby zrobić lepszy casting.

– Z serwerem w Jemenie będą się łączyć, może jakiś kontakt z Michaelem Scofieldem nawiążą? Przecierał serialowe szlaki dla Jemenu Chandler Bing, a teraz co trochę ktoś nie może bez Jemenu żyć.

– Kogo obchodzą jakieś głodne kawałki senatora o Rebece? Półtora odcinka do końca sezonu zostało, mogli sobie pogadać wcześniej. Muszą pamiętać, że kiedy widz się nudzi, to zaraz zaczyna sobie wyobrażać, jakby to wszystko wyglądało z zachowaniem realizmu. „Wydarzenia zostały przedstawione w czasie rzeczywistym”. Co bohaterowie wsiadają do samochodu i mają gdzieś przejechać to przez półtora odcinka stoją w korku.

– Trzeba przyznać, że od pięciu minut jest ciekawie. Oglądam, nie mam ochoty nic pisać, tak to powinno wyglądać wcześniej.

– Podoba mi się z jakim pietyzmem bohaterowie seriali najczęściej tak zaklejają swoim ofiarom usta taśmą, żeby w ogóle ich nie zakleić. A ofiary oczywiście udają, że tak to szczelnie zaklejone, że łojapierdolę.

– Jeden odcinek, a Carter już drugi raz się gdzieś włamuje. Podtrzymuję mój pomysł na nowy serial.

– Jak można być wielkim panem dyrektorem wywiadu i nie zabezpieczyć telefonu hasłem? Ja nie jestem agentem niczego, a mam wjazd na linie papilarne ;). Dobrze choć, że ten jeden kontakt miał zabezpieczony, ale i tak żenua.

– Na Andy’ego przynajmniej zawsze można liczyć z jakimś żarcikiem. Marny był ten z czasem przeszłym, ale zawsze żarcik. Poza tym to przegość. Nie potrzebuje żadnych informacji, dostępu, nic. Siada i z odległości łamie hasło na telefonie dyrektora.

– Carter jeszcze ze dwa razy powinien sprawdzić, ile ma naboi. Tak dla pewności. Ma jeszcze trochę czasu, oddział Almeidy skrada się już od pół godziny.

– Haha, jaki śmiechowy atak drugiego Flasha na Masukę.

– Trzeba przyznać, że te jedenaście godzin, jakie właśnie minęły w ogóle nie sprawiły, że czekałoby się na finał choćby z najmniejszym zaciekawieniem. Nic ciekawego się tam nie ma prawa wydarzyć.

Podziel się tym artykułem:

Jeden komentarz

  1. Odcinek średni jak większość, ale jest jedna niezamierzenie zabawna i GENIALNA scena, która rozwaliła system, jak szef CTU zdjął azjatę w biurze. Normalnie rykłem śmiechem, nic mi tak humoru nie poprawiło jak ta sekwencja.

    No i też w ogóle nie czuć by serial dział się w czasie rzeczywistym. Twórcy Legacy robią sobie jaja z ludzi bo wcale nie dzieje się w czasie rzeczywistym, np. scena z podpalonym boiskiem w poprzednim odcinku, które płoneło, a w ostatnim w ciągu paru minut mamy zgaszone pole, policje, medyków, namioty, CTU. Można by wymienić wiele innych przykładów. Nie pamiętam tylko czy w serialu z Sutherlandem też tak oszukiwali z czasem?

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004