Jeśli ktoś myśli, że może jakimś cudem kilka dni po ogłoszeniu oscarowych nominacji obejrzy sobie w kinie pozostałe filmy, które jeszcze do nas nie dotarły, to trochę tak, a trochę nie. Na taki Moonlight i Jackie trzeba jeszcze trochę poczekać, ale coś tam się znajdzie.
Premiery kinowe weekendu 27-29.01.2017
Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej (2017) – Poszedłbym
Filmowi Marii Sadowskiej Oscary co prawda nie grożą, ale do kina wybrać się warto, bo raz jest to porządny film, a dwa są w nim #cycki (aby choć raz zapobiec oskarżeniom o seksizm dodam też, że są w nim gołe męskie dupy). Recenzja już trzaśnięta, więc odsyłam DO NIEJ.
(…) Zebrało się tych minusów sporo, ale to w dużej mierze drobnostki, które sprawiają, że nie jest tak dobrze jak mogłoby być. Ale wciąż jest dobrze i kasa na bilet nie będzie stracona. Finalna ocena powiększona o +1 za rolę Lubosa. Quentin.pl
Toni Erdmann (2016) – Poszedłbym
Właściwie murowany kandydat do zagranicznego Oscara (nie powinno być ciężko, gdy konkuruje z pierdołami pokroju Land of Mine). A to sprawia dwie rzeczy. Pierwszą taką, że chcę go obejrzeć, a drugą taką, że unikam wiadomości na temat tego, o czym jest ten film. Za chwilę po raz pierwszy obejrzę jego zwiastun, taki jestem opóźniony.
No dobra, gdybym miał oceniać po samym zwiastunie to bym nie poszedł. Wszystko co w nim najlepsze to wycinki z recenzji, a tym to nie ma co ufać.
Resident Evil: Ostatni rozdział [Resident Evil: The Final Chapter] (2016) – Poszedłbym
Kurde, na wszystko bym poszedł… Przyznam szczerze, że dawno pogubiłem się już nawet w tym, ilu części doczekał się Resident Evil. Ciekaw jestem czy są jacyś widzowie, którzy pamiętają wszystko co trzeba i podziwiam twórców takich filmów, którym chce się zachowywać jakąkolwiek ciągłość w stosunku do części poprzednich – przecież nikt na to nie patrzy.
Ma być rozpierducha oraz seksowna Milla Jovovich i tyle. A że Residenta darzę dużo większą sympatią niż nędzny Underworld, to dlatego bym poszedł.
Amerykańska sielanka [American Pastoral] (2016) – Nie poszedłbym
Zupełnie ominęły mnie informacje dotyczące tworzenia tego filmu. Powieści, na podstawie której jest oparty oczywiście nie znam, bo wiadomo jak stoję z książkami, więc tym bardziej. Ale gdy w końcu o nim usłyszałem, to słyszę o nim codziennie. AAAA.
W świetle innych propozycji ta akurat wydaje mi się mniej ciekawa, choć obsada w porządku, a i sama fabuła dotycząca niszczenia amerykańskiego snu i lat 60. ubiegłego wieku, kiedy z hukiem wybuchły nie tylko urzędy pocztowe, ale i amerykańskie wartości – też zachęcająca. Ale co najwyżej do domowego seansu, bo zdaje się, że film cudów w amerykańskich kinach nie zwojował, a to zwykle nie jest przypadek.
Elle (2016) – Nie poszedłbym
Wiadomo, że wolę Verhoevena w wydaniu żołnierzokosmosowym i tu nie ma co ukrywać. Ale dobrze, że nie przepadł w C-klasowym Hollywood tylko wrócił do nas i jeszcze coś kręci. Rzadko, bo rzadko, ale kręci. Tym razem wykręcił nominację do Oscara dla Isabelle Huppert.
Bliźniacza sytuacja co do powyższej Amerykańskiej sielanki (nawet tematycznie wygląda podobnie – bunt). Obejrzeć obejrzę, ale w domu.
Kłamstwo [Denial] (2016) – Poszedłbym
Człowiek tyle już żyje, a nawet nie wie, że są ludzie, którzy kwestionują Holocaust. A może i gdzieś usłyszał, ale wleciało jednym, a wyleciało drugim uchem jako absurdalne i marginalne. Z tego względu Kłamstwo ogląda się dobrze, bo zwyczajnie ciekawi i pokazuje bliżej, że to wcale nie taki marginalny temat, a niektóre sprawy załatwiać trzeba przez sąd. Kłamstwo to solidne kino prawnicze z dużą domieszką historii. Patriotycznie warto też dodać, że częściowo kręcone w Polsce.
Jedyne co może przeszkadzać to z góry założone pozycje dla bohaterów tego filmu. David Irving od pierwszej sceny jest demoniczny, a Deborah Lipstadt święta. A z tego co chwilkę poczytałem wcale tak jednoznacznie nie jest. Tak czy siak z Tomem Wilkinsonem biorę wszystko, a w zanadrzu jest jeszcze Andrew Moriarty Scott z okularami, które za każdym razem, jak je zdejmuje niszczą mu fryzurę.
Kod M [Code M] (2015) – Nie poszedłbym
Dobra, koniec poważnych propozycji na ten weekend. Przechodzimy do standardowych coweekendowych pierdów młodzieżowych i animek, o których nie chce mi się pisać, bo jestem zmęczony. Człowiek by nawet nie wiedział, ile tego kręcą, gdyby nie pisał Poszedłbyma.
Ostatni smok świata [The Dragon Spell] (2016) – Nie poszedłbym
Nie lubię animków.
po Twojej recenzji w ten weekend stawiam na „sztukę kochania”. tym bardziej, że jest to dzieło biograficzne, co mnie niezmiernie cieszy.
A czemu „Land of Mine” to pierdoły? Fajny film, nie doskonały, paru rzeczy bym się czepił, ale porządne kino. „Mężczyzna imieniem Ove” też bardzo fajna, ciepła komedia, „Tanna” ma trochę zbyt prosty scenariusz i aktorstwo (no ale jak grają jacyś lokalsi) natomiast zyskuje autentyzmem. Myślałem, że nominują „Elle” ale chyba jednak za dużo seksu i przemocy jak na standardy akademii :P. „Toniego Erdmanna” jeszcze nie widziałem (podobnie jak ostatniego Fahradiego), trzeba w końcu zobaczyć skąd ten deszcz wyróżnień, bo zwiastuny na wielkie kino nie wskazują. Niewykluczone też że film nieco przereklamowany, jakby nie patrzeć taki „La La Land” też przecież za Chiny Ludowe na 14 nominacji nie zasłużył. 😛
No może te pierdoły w kontekście LoM to za mocne słowo, bardziej myślałem w kontekście nominacji do Oscara, bo jak dla mnie to nie zasługuje niczym. Taki poprawny film z fajnym tematem, którego reżyser chyba bał się jakoś mocniej ruszyć wyobraźnią i zrobić coś więcej niż opowiedzieć historię. Przyjechali, co 20 minut ktoś wybuchnął, porozmawiali o tym, co zrobią jak wrócą do domu, a twardzielowi zmiękło serce, the end.
No i cały czas nie kumam, czemu po prostu nie wysadzili w powietrze tej całej plaży jak Pawlaki pole pod domem.
PS. LLL nie zasłużył, prawda, ale miał szczęście do marnej konkurencji i stąd taki wynik. Jak wybierasz nominacje z dziesięciu kandydatów na krzyż, to nie dziwota, że się będą powtarzały tytuły. Inne filmy przecież też natrzaskały nominacji: 8, 8, 6 ZTCP jak sprawdzałem jednym okiem.
Niestety, te Oscary to jak są wybierane z kilku filmów na krzyż, to mamy potem takie kurioza jak nom. dla drewnianego Goslinga. W kategorii zdjęcia też nie mogli znaleźć Lubezkiego przy żadnym tytule, to strzelali.
Co do wysadzenia całej plaży to chyba jednak miny były zbyt daleko od siebie by zadziałało to na zasadzie reakcji łańcuchowej – zresztą tak musiało to być ustawione, inaczej zaminowywanie nie miałoby sensu. Poza tym film oparto na autentycznych zdarzeniach i jak widać nikt tam na tak kuriozalny pomysł nie wpadł. 😛 Natomiast zgadzam się, że jest pewne rozczarowanie bo z tematu dałoby się wyciągnąć trochę więcej jednak. Chyba taka „Elle” bardziej zasłużyła na nominację, aczkolwiek uwielbienie Paula dla seksu i przemocy może być zbyt kontrowersyjne dla amerykańskiej akademii. Huppert też pewnie przegra ze Stone.
No i właśnie nie brakowało mi, że nie próbowali, ale że nie powiedzieli, dlaczego nie próbowali. Na pewno coś można było pokombinować, a nie od razu Niemców na plażę i kopać. Nawet gdyby choć trochę wysadzić, to i tak mniej roboty by było i większe szanse przeżycia (nie zależało im, ale jakby wszyscy Niemcy się wysadzili to by kto inny musiał to rozminować). Takie to zbyt dramatyczne jak dla mnie, a wystarczyło jakieś info, choćby tekstowe.