Powoli dobijamy do setnego odcinka i, nie zaprzeczę, cieszy mnie to niezmiernie. Lubię ten moment, kiedy udaje mi się przezwyciężyć siłę słomianego zapału, który – wciąż jeszcze – niestety zwycięża częściej. No a w kinach:
Kryptonim U.N.C.L.E. [The Man From U.N.C.L.E.] (2015) – Poszedłbym
Nie jestem do końca przekonany, czy potrzebny jest światu kolejny szpiegowski blockbuster, bo po Kingsmanie i Mission Impossible: Rogue Nation Kryptonimowi U.N.C.L.E. z pewnością mogą grozić zarzuty, że to już wszystko niedawno było. Ale z drugiej strony nie ma w zwiastunach niczego, co by uprawniało do marudzenia. Ostatecznie co Guya Ritchie obchodzi, że ktoś inny zrobił film o szpiegach i osadził go w rozrywkowej konwencji? Myśląc w ten sposób nie miałbym po co pisać bloga, bo ktoś inny już pisze bloga.
Po niewątpliwej zapaści twórczej, gdy o filmach takich jak Porachunki i Przekręt mogliśmy tylko pomarzyć, Guy Ritchie – podobnie do wspominanego tu niedawno Christophera McQuarriego – odnalazł się w efektownym kinie rozrywkowym, porzucając ambicję twórcy inteligentnego kina rozrywkowego. Kryptonim U.N.C.L.E. jest już chwalony za humor i staranne oddanie ducha epoki lat 60., czyli należy spodziewać się, że cała reszta wynikająca ze zwiastunów też się sprawdzi. A co za tym idzie – warto skoczyć do kina.
Sinister 2 (2015) – Poszedłbym
Zdaję sobie sprawę, że najstraszniejszym co może nas czekać w kinie będzie to, że druga część niespodziewanego hitu okaże się – jak zwykle w takim przypadku – gniotem. Nie mam jednak wątpliwości, że druga część Sinister bez dwóch zdań będzie lepsza od Taśm Watykanu i Szubienicy, którymi ostatnio raczyły nas kina. (Odważna deklaracja jak na fakt, że nie widziałem ani jednego ani drugiego ). Jeśli więc ktoś lubi horrory i chciałby na jakiś wyskoczyć do kina – teraz albo nigdy.
Dwójka będzie miała trudno, jak każdy film, którego tajemnica została zdradzona w pierwszej części. Co zresztą było siłą jedynki (odkrywanie tajemnicy), która okazała się niespodziewanym hitem. Zupełnie zasłużenie zresztą. Pozwolę sobie więc zasugerować, żeby oczekiwanie nie wiadomo czego zostawić w domu i przygotować się na tylko porządny horror. To i potem będzie mniej narzekania, że to już nie to samo co jedynka ;).
Anioł [Ghadi] (2013) – Poszedłbym
Filmy takie jak Anioł mają dla mnie na starcie już tę przewagę nad amerykańską masówką, że mogę sobie w nich zobaczyć kawałek świata, którego w inny sposób bym pewnie nie zobaczył. Podróżnik ze mnie żaden i nie ciągnie mnie z plecakiem nigdzie, ale akurat na ekranie lubię sobie popatrzeć na mniej znane okolice. W tym przypadku na Liban.
Rodzi się tam chłopiec z zespołem Downa, którego matka próbuje przekonać sąsiadów, że oddanie go do domu opieki to zły pomysł. A że robi to z miłością i humorem, to nie czeka nas w kinie irańska psychoanaliza stosunków społecznych i ostra krytyka systemu tylko – najprawdopodobniej – pozytywny i lekko wzruszający film o tym, że życie wcale nie jest takie szare i tak dalej.
Bystry Bill [Blinky Bill the Movie] (2015) – Nie poszedłbym
Głupi rodzice, jeśli nie przestaniecie nabijać kabzy twórcom takich komputerowo animowanych gniotków jak ten, to oni nie przestaną ich kręcić!
Choć zdaję sobie sprawę, że w przypadku tego typu produkcji ich jakość ma żadne znaczenie. Ważne, żeby dzieciak dał 90 minut spokoju.
Pytanie nie na temat powyższej notki.
Oglądałeś któryś z filmów/dokumentów o Charlesie Mansonie? Tutaj http://quentin.pl/2007/08/seryjni-mordercy-w-kinie-1.html wymieniasz cztery produkcje, ale bez żadnego komentarza. Polecasz którychś z nich szczególnie?
A żeby nie całkiem od czapy – gratulacje wytrzymania osiemdziesięciu pięciu odcinków bez zadyszki
Zgłupiałem teraz. Polecam taki trzygodzinny telewizyjny „Helter Skelter” ale… nigdzie nie mogę znaleźć śladu tej produkcji. Dziwne…