Przeglądając repertuar tego weekendu już miałem oznajmić, że lepiej skorzystać z wiosennej pogody i iść np. na rower, ale wtedy wpadł mi w oko jeden film, który naprawdę warto zobaczyć. Jest tylko pewien szkopuł…
Złota klatka [La jaula de oro] (2013) – Poszedłbym
Niestety, wątpię, żeby „Złotą klatkę” można było ot tak po prostu dorwać w kinie. Pewnie w jakimś studyjnym, jeszcze pewniej tylko w dużym mieście – multipleksy podejrzewam, że odpadają. A naprawdę szkoda.
[Z ciekawości sprawdziłem w warszawskiej Kinotece. Nie ma.]
Jeśli jednak uda się Wam go upolować, to pamiętajcie tylko, żeby nie nastawiać się na rozrywkę. Film ma trochę weselszych momentów, ale ogólnie raczej wpędza w depresję. Surowy, prawie dokumentalny, prawdziwy. Wraz z trójką młodych ludzi uciekamy ze slumsów w Gwatemali w nadziei na to, że uda nam się dotrzeć do amerykańskiego Eldorado zanim film się skończy.
Moją recenzję znajdziecie TUTAJ. Film widziałem w trakcie Warszawskiego Festiwalu Filmowego… dwa lata temu.
Żona policjanta [Die Frau des Polizisten] (2013) – Nie poszedłbym
Strach się bać – Niemcy zrobili trzygodzinny film o przemocy domowej. Brzmi to jak podpunkt z przewodnika dla sadomasochisty. „Idź na Żonę policjanta do kina”.
Młode, sympatyczne małżeństwo: ona realizuje się jako matka, uśmiechnięty mąż pracuje w policji. Ale za drzwiami ich małego domu rzeczywistość nie jest już taka kolorowa. Pokonany przez frustrację mężczyzna zaczyna znęcać się nad żoną, ta popada w depresję. Nie rozstaną się, bo razem trzyma ich toksyczna, kompulsywna miłość. (Opis dystr.)
Sils Maria [Clouds of Sils Maria] (2014) – Nie poszedłbym
Powiadają, że najjaśniejszym punktem tego filmu jest Kristen Stewart. Oookej…
Wybitna aktorka podczas kilku dni spędzonych w Alpach ze swoją asystentką na nowo odkrywa siebie. (Opis dystr.)
Nie jest wiedzą tajemną, że spokojne kino o odkrywaniu siebie najczęściej usypia, o ile nie znajdzie się w nim jakiegoś osobistego wątku. Wychodziłoby więc na to, że to film jedynie dla wybitnych aktorek.
Zbuntowana [Insurgent] (2015) – Nie poszedłbym
Druga część sagi „Niezgodna”, czyli klasyczny przykład młodzieżowej trylogii, który już tutaj rozbieraliśmy na czynniki pierwsze i więcej nie będziemy tego robić. A przynajmniej nie teraz.
Widziałem jedynkę, dwójkę może kiedyś w domu zobaczę skoro już zacząłem. Wrażenia nie zrobiła. Szczególnie z powodu tej frakcji zadufanych w sobie dupków, co to nas próbują przekonać, że są cool i każdy by chciał do niej należeć. A także z powodu przypadłości drugich części młodzieżowych trylogii, czyli faktu, że zwykle są najnudniejsze, bo jakby coś fajnego miało się w nich wydarzyć, to by były trzecią i ostatnią częścią (podzieloną na dwa filmy oczywiście).
Ex Machina (2015) – Nie poszedłbym
Zdaje się, że padłem ofiarą marketingu. A raczej ktoś tam padł ofiarą marketingu, a ja padłem ofiarą kogoś tam. Zobaczyłem zwiastun. Mruknąłem: Aha. I zapomniałem. Potem ktoś mnie zapytał, czy widziałem zwiastun nowego filmu Danny’ego Boyle’a. Nie widziałem, pokaż. Okazało się, że to zwiastun „Ex Machiny”. Mruknąłem: Aha, skoro to film Boyle’a to może będzie lepiej niż mi się wydawało”.
No ale teraz widzę, że to nie film Boyle’a tylko jego scenarzysty. Co to zmienia? W sumie nic, dalej jestem nastawiony sceptycznie. A warto jeszcze dodać, że dopiero co fruwał tu i tam podobny fabularnie „The Machine” (PS. średnio mi podszedł, ale oczywiście recki nie ma :/). „Wszystko już było”.
Seks, miłość i terapia [Tu veux ou tu veux pas] (2014) – Nie poszedłbym
Patrzę właśnie na foto z filmu, a na nim Sophie Marceau w staniku. Pozytywne, ale gdyby nie podpis pod zdjęciem to bym jej nie poznał.
Tak klikam i klikam po stronie z metryczką tego filmu i nie znajduję nic, co by mnie nie tylko przekonało do pójścia do kina, ale choć skłoniło do napisania tu o nim ciut więcej niż uwaga o Zosi w staniku.
Lambert, seksoholik starający się zerwać z nałogiem, zatrudnia wiecznie niezaspokojoną nimfomankę. (Opis dystr.)
Sąsiady – Nie poszedłbym
Tytuł mnie odstrasza. Po prostu. Mam coś takiego, że czasem wystarczy mi tytuł, żeby czuć niechęć do całości. A poza tym nie lubię Pudzianowskiego, jeszcze bardziej niż tytułu „Sąsiady”.
Ksiądz odwiedza po kolędzie kamienicę, odkrywając tajemnice jej lokatorów. (Opis dystr.)
Podziel się tym artykułem:
Właśnie zauważyłem, że Ex Machina jest w jakiejś promocyjnej depresji, bo chyba mało kto czeka na ten film. A to wielka szkoda i smutek dla mej duszy, bo film jest bardzo ciekawy. Moze nie wszystko mi się w nim podobało, ale u siebie na blogu polecam. Nie jest to żaden akcyjniak (tj. nie widziałem tego The Machine – ale wygląda na takiego akcyjniaka), tylko ciekawe „hard sci-fi”, z efektami specjalnymi podporządkowanymi fabule, ciekawymi zwrotami akcji i fajnym aktorstwem.
Ja to czekam na jakiś weekend, żeby ciurkiem obskoczyć wszystkie zaległości (o ile jeszcze będą w kinach) :(. Ostatnie weekendy zawsze coś i na kino nie ma czasu.
Ex Machina w kinach nie zdobędzie widowni, jedyna nadzieja to TV i BR.
PS Dzięki za oryginalne tytuły i rok produkcji, teraz masz u mnie 9/10 … bo zapomniałeś dodać (2014) przy Sąsiady :]
Wiem, zauważyłem, ale już mi się nie chciało edytować 🙂