"Ziarno prawdy" - fot. screen z Youtube
"Ziarno prawdy" - fot. screen z Youtube

Poszedłbym, odc. 56

No i nadszedł ten dzień wyczekiwany przeze mnie, odkąd odkryłem, że książki Miłoszewskiego są naprawdę dobre (choć „Gniew” średnio mu wyszedł). Na ekrany powraca pani prokurator Agata Szacka! A nie, zaraz…

Ziarno prawdy – Poszedłbym

Bardzo jestem ciekaw tego filmu. Statystyka podpowiada, że w końcu musi się udać w Polsce jakiś thriller z twistem, a na razie mocniejszego kandydata do tego miana nie widać. Nadzieję ostudza nieco zwiastun, który podąża w dziwnym kierunku i podpowiada, że należy się raczej spodziewać połączenia komedii pełnej sucharowych onelinerów z filmem o przygodach Pana Samochodzika. Kiepski wstęp z Jakubikiem, drewniany Trela, wydumane hasła („Pokaż mi swój nóż, a powiem ci, kim jesteś” geez, choć domyślam się, że to pewno jakiś filmik z Youtube :P) – no taki na siłę amerykański trailer, który wyszedł na opak.

No ale to tylko zwiastun. Nikt o nim nie będzie pamiętał, jeśli Lankosz zwycięży w walce z thrillerem. A to jest możliwe, szczególnie że do pomocy ma samego autora książki i współtwórcę scenariusza. Z kart jego powieści wynika niezbicie, że Miłoszewski czuje kino i w Polsce raczej się marnuje. Czytając kolejne książki o przygodach Szackiego widać, że ich autor myśli obrazami i wie, czego potrzeba do stworzenia wartkiej opowieści, filmu właściwie – tyle, że na papierze (na pewno nie opisów a’la „Nad Niemnem”, ale cynicznego bohatera, który odpowiednim komentarzem przeprowadzi bez bólu przez każdy dłuższy opisowy bezruch). Czasem za bardzo szarżuje w fabule, ale jeśli reżyser to ukróci, to nie będzie problemem.

Myślę, że gdyby Miłoszewski urodził się w okolicach Los Angeles, to nie traciłby czasu na pisanie książek, tylko od razu pisałby scenariusze. To dobrze wróży „Ziarnu prawdy” i pytanie tylko, czy znalazł kogoś, kto umie to odpowiednio przenieść na ekran.

***

Nieustraszona – Poszedłbym

W bollywoodzkim kinie przyszedł czas na heroiny. Laski kopią zady, zakładają guulab gangi itd. Strach się bać.

Modzie uległa rzadko ostatnio oglądana Rani Mukherjee, która we wczorajszym tourze przez polskie telewizje udowodniła, że ma głowę na karku i wie, czego chce. A to tylko dobrze świadczy o filmie.

Nie wiem, co spowodowało, że „Nieustraszona” znalazła polskiego dystrybutora, ale nie zamierzam przegapić bollywoodzkiego filmu w polskim kinie. Rani lubię, temat kopania zadów jest mi bliski i nie przeszkadza mi, że zapowiada się żeńska wersja „Życzenia śmierci”, czyli nic odkrywczego.

***

Teoria wszystkiego – Poszedłbym

Ostatni weekend stycznia zapowiada się w kinach na bogato!

W propozycji powyższej nie znajduję nic, co mogłoby się nie udać. Fasynująca historia z życia wzięta plus brawurowa rola Eddie’ego Redmayne’a, za którą prawdopodobnie dostanie Oscara. Co może pójść nie tak? No może zaszkodzić mogą ewentualnie zbyt wielkie zapędy artystyczne reżysera.

***

Pingwiny z Madagaskaru – Nie poszedłbym

Bo nie lubię animek, ale myślę, że w kolejnych „Pingwinach…” nie kryje się żadna niemiła niespodzianka, która miałaby popsuć seans dzieciom i ich rodzicom, którzy szukają jakiejś rozrywki na niedzielne popołudnie. Stąd zieleń.

Solidna marka zawsze lepsza niż dziwne strzały na oślep po animkach z różnych dziwnych części świata, jakimi rzucają coraz częściej do kin.

***

A jeśli Bóg jest? – Poszedłbym

Standardowa formułka w takich przypadkach: film z mojej listy „Do obejrzenia” zawsze z przyjemnością widzieć w polskich kinach. Sama obecność na tej liście to wystarczająca rekomendacja – tak bym napisał, gdybym nie był skromny ;).

Młody chłopak przypadkowo poznaje rodzinę, której pomaga naprawić samochód. Zaprzyjaźniając się z ojcem, zostaje zaproszony do ich domu. (Opis dystr)

***

Wyspa kukurydzy – Nie poszedłbym

Przykro mi, przy takiej konkurencji, jaka trafiła się w ten weekend – kukurydza nie ma żadnych szans. A raczej na pewno będzie królować, ale jedynie w kubełku. Ale wymyśliłem!

A tak poza tym to jednak zapowiada się nudziarstwo:

Malowniczy, rozegrany niemal bez słów film gruzińskiego reżysera, umiejętnie łączy tematykę wojenną z problemami dojrzewania. Kandydat do Oscara 2015 w kategorii: film nieanglojęzyczny. (Opis dystr.)

Skomentuj

Twój adres mailowy nie zostanie opublikowany. Niezbędne pola zostały zaznaczone o taką gwiazdką: *

*

Quentin

Quentin
Jestem Quentin. Filmowego bloga piszę nieprzerwanie od 2004 roku (kto da więcej?). Wcześniej na Blox.pl, teraz u siebie. Reszta nieistotna - to nie portal randkowy. Ale, jeśli już koniecznie musicie wiedzieć, to tak, jestem zajebisty.
www.VD.pl