×

Poszedłbym, odc. 55

Na Q-Blogu ostatnio ciut mniej się dzieje, ale to wszystko z powodu wielkich przenosin na Quentin.pl. Trochę jeszcze potrwają, ale chyba warto poczekać ;).

Birdman – Poszedłbym

Parafrazując klasyka: tu się nie ma co zastanawiać, tu TRZEBA IŚĆ.

Nie wiem jeszcze, co oprócz „Birdmana” pojawia się dzisiaj w kinach, ale i tak jestem pewny, że lepszej propozycji na weekend nie ma. Szczegóły w mojej RECENZJI.

***

Siódmy syn – Nie poszedłbym

Z filmami fantasy jest obecnie w kinie duży problem. Są filmy Petera Jacksona, a potem długo długo nic. Od czasu do czasu ktoś próbuje, ale wychodzi to mizernie. Tanio, infantylnie (a może za starzy jesteśmy na fantasy?), z przekombinowanymi potworami w CGI itd. Myślę, że w tym przypadku nie będzie inaczej.

Nie działa też na mnie magia wielkiego aktora Jeffa Bridgesa. Człowiek gotów pomyśleć, że o, skoro Bridges w tym gra to powinno być dobre. Błędne to myślenie. Zresztą zastanawiałem się nad tym jakiś czas temu i doszedłem do jedynego słusznego wniosku, że jeśli aktor ma odrobinę talentu to wystarczy, że trochę się zestarzeje i będzie miał szansę na zostanie tzw. wielkim aktorem. Dlatego nie ruszają mnie w ogóle historie z gatunku: patrzcie, Jennifer Aniston potrafi grać! Wielka mi rzecz i wielkie mi zdziwienie. Z odpowiednim scenariuszem z prawie każdego drewna jest się w stanie zrobić Aktora. O ile ma troszkę talentu. Ale to nigdy nie będzie oznaczać, że jakikolwiek scenariusz potem wybierze to będzie to wartościowy film.

***

Carte Blanche – Nie poszedłbym

Sam nie wiem. Polskie kino, wiadomo. Do tego ten okropny tagline „Nie widzę inaczej”, którym copywriter na pewno mocno się podniecił po jego wymyśleniu. A z drugiej strony lubię filmy na faktach, lubię Chyrę.

Po zwiastunie trudno mieć jakieś oczekiwania, ale i wiara w człowieku nie gaśnie. Wielkie kino to na pewno nie jest, ale może choć poprawny film wyszedł? A jeśli tak, to… do obejrzenia w telewizji.

***

Bezwstydny Mortdecai – Nie poszedłbym

Naprawdę, zdziwię się każdemu z Was, który powie, że nie ma jeszcze dosyć kolejnych przebieranek Deppa. Ileż można? Zrobię minę, podkręcę wąsa, widzowie mnie pokochają. Kończ waść, wstydu oszczędź.

Depp wyraźnie nie ma żadnego sensownego pomysłu na siebie. I jeśli go nie znajdzie, za chwilę zobaczymy go w kolejnej pierdole u boku Bruce’a Willisa i Nicolasa Cage’a. Nie sprawdzam nawet o czym „Bezwstydny…” jest. Widziałem zwiastun, ale wiele z niego nie pamiętam. Nieważne. Sam rzut oka na przebranego Deppa mi wystarczy do wydania opinii.

***

Hiszpanka – Poszedłbym

ŻEBY SIĘ POŚMIAĆ. Napisałem dużymi literami, żeby zieloność poszedłbyma do końca nie przysłoniła wszystkiego. To ironiczna zieloność, która powinna zostać zrozumiana na opak.

O „Hiszpance” słyszałem już wiele złego, ale do tej pory nie odważyłem się obejrzeć zwiastuna. Sam nie wiem czy to instynkt samozachowawczy, czy chęć obcowania z tym arcydziełem polskiego kina z głową czystą od oczekiwań. Bo wierzę, że to jeszcze lepszy obiekt do drwin niż „Obce ciało” Zanussiego.

***

Czarny węgiel, kruchy lód – Nie poszedłbym

Nie dajcie się zwieść przyziemnym oczekiwaniom, jakie być może rozbudzi w Was zwiastun tego laureata berlińskiego festiwalu filmowego. Oto w różnych kopalniach na terenie Chin zostają odnalezione ludzkie szczątki. Jesteśmy zaciekawieni, co nie?

I do połowy seansu nawet nawet udaje nam się „jechać” na sile tego zaciekawienia. Ale potem zostaje już typowe artystyczne kino z furtką szeroko otwartą do dumania nad tym, co artysta chciał nam powiedzieć. Bo nie jest to chińskie „Siedem” ani nic podobnego, a sensacyjna otoczka pozostaje tylko otoczką.

No ale jeśli nie dla Was poszukiwania brutalnego seryjnego mordercy, a wolicie spokojniejsze kino, w którym możecie sobie pooglądać zabitą dechami chińską prowincję, to na pewno na CWKL rzucić okiem warto. Tylko sobie sprawdźcie, co dokładnie oznacza oryginalny, chiński tytuł, bo to ważne na końcu ;).

***

Mały Quinquin – Nie poszedłbym

Nie ma sentymentów. Nie szkodzi, że tytuł brzmi prawie jak „Mały Quentin”. Ten opisywany na Filmwebie jako „miniserial” i trwający 200 minut francuski film musiałby umieć czarować, żeby zagonić mnie do kina.

Co oczywiście nie oznacza, że jest kiepski. Ale o tym prędko się nie przekonam.

***

Cuda – Nie poszedłbym

Uwielbiam takie recenzje, więc pozwolę sobie zacytować. Tyle wielosylabowych słów!:

Włoszka mierzy wysoko, ale jej eksperyment jest nieudany. Choć Rohrwaher celuje w kino alegoryczne i odrzuca realistyczną konwencję, przydałaby się jej lepsza „kreska” do bohaterów, a zwłaszcza – do ich motywacji. Całość jest zbyt enigmatyczna, niedookreślona, stawia za dużo nieistotnych z punktu widzenia dramaturgicznego i intelektualnego pytań. Cuda niewidy. (Monika Martyniuk, Filmweb)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004