Wpis zawiera SPOILERy. A przynajmniej tak myślę, że będzie zawierał. Bezpiecznie założyć, że zawiera. SPOILERY.
Przerywamy relację z festiwalu Black Bear, bo okazja ku temu jest z gatunku tych niepowtarzalnych. Za nami ostatni odcinek siódmego sezonu „Sons of Anarchy”, a jednocześnie ostatni odcinek serialu w ogóle. Zakończyliśmy śledzenie przygód Jaksa i jego kolegów motorniczych, no i zgodnie z przypuszczeniami – choć od kilku sezonów serial już tylko irytował, to będzie go brakowało. Jak dla mnie dużo bardziej niż takiego „Dextera„, który zrobił się żenujący i żenująco się zakończył.
Zakończenie SoA, zarówno jako odcinek w ogóle, jak i Ostatni Odcinek Serialu śmiało można nazwać znakomitym. Nie brakło w nim niczego i przez 70 minut finału dostaliśmy miks akcji, wzruszeń, nostalgii, całej gamy emocji, ścisku gardła i tęsknoty za czymś, co się kończy, czego dłużej już nie będzie. Jak dla mnie, zakończył się ten serial, którym SoA był na początku, zanim ktoś zdecydował, że trzeba go będzie rozwlec do przesadnie dużej liczby sezonów. Pozwolę sobie myśleć, i tego nie sprawdzać, że właśnie tak Sutter wyobrażał sobie koniec serialu, gdy zaczynał go kręcić. Zanim jego bohaterowie stali się odrażającymi mordercami bez skrupułów i wyrzutów sumienia.
Z ww. powodu łatwo można uznać, że zrobienie z Jaksa męczennika było zbyt łagodnym potraktowaniem tego bandyty, ale wydaje mi się, że nie ma się co znęcać nad tym naprawdę dobrym finałem. I bez problemu potrafię zamknąć oczy na ostatnie +/-40 odcinków uznając je chwilowo za niebyłe. Bądź co bądź Jax dostał to, na co zasługiwał, a że odszedł na własnych warunkach – liczy się efekt. To była śmierć tego Jaksa, który dawno temu na dachu kontemplował listy tatusia i wierzył w to, że można być fajnym anarchistą.
Choć znakomity, to nie znaczy, że zaskakujący. Wręcz przeciwnie. Finał podążył spodziewanymi ścieżkami i nie było w nim raczej nic, czego byśmy się nie spodziewali. No może zaskoczył tym, że jednak ktokolwiek go przeżył. I pewnie nikt by nie pozostał żywy, gdyby skończył się ten serial z ostatnich sezonów, gdzie zależało tylko na tym, żeby było jeszcze bardziej odrażająco i jeszcze bardziej niepoprawnie politycznie. Stało się inaczej, byliśmy świadkami końca serialu o, na swój sposób, romantycznym buncie przeciwko ustalonym wartościom. Za to zdecydowany plus.
Szukając na siłę minusów też trzeba spojrzeć w kierunku niezaskoczenia. Słabo wyglądała prostota, z jaką Jax pozabijał wszystkich, których trzeba, no ale ostatecznie czego spodziewać się po czarnym koleżce, który ginie w każdym serialu? Jasne, mógł wysadzić w powietrze samochód z Nero i resztą ferajny, ale w ten sposób to doczekalibyśmy sie jeszcze dwóch kolejnych sezonów. A że trzeba było kończyć… Paf, paf, paf i po sprawie. Ale jak dla mnie spoko – dawka emocji innych niż zabijanie przyćmiła w nadmiarze te minusy.
No i cóż. Dziś jest ten dzień, kiedy ostatni raz przejechaliśmy się motorami z Synami Anarchii. Trochę smutno, bo mało już seriali, za którymi kiedyś przyjdzie zatęsknić.
PS. Jak już Sutter skończysz kręcić ten średniowieczny serial to weź posłuchaj Q i nakręć ten prequel SoA dziejący się w trakcie wojny w Wietnamie. Mówię ci, będzie hit!
Podziel się tym artykułem: