Happy Halloween!
20 000 dni na Ziemi – Nie poszedłbym
Obejrzałbym za to w domu – to standardowo oznacza żółty nieposzedłbym.
Myślę, że na wizytę do kina to propozycja tylko i wyłącznie dla fanów Nicka Cave’a. Bo i o nim to dokument – gdyby ktoś nie wiedział.
Pielgrzym & Pieskie życie – Nie poszedłbym
Dwa filmy z Charlie’em Chaplinem – jeden dłuższy drugi krótszy. Jak sądzę wyświetlane razem, bo kto normalny, by chodził do kina na 33-minutowy film sprzed prawie 100 lat?
Na combo też bym nie poszedł, ale nie sugerujcie się tym czasem. Bo to nie ma niczego wspólnego z jakością tych filmów.
Gość – Poszedłbym
Gdybym miał wybrać jeden film z tegoweekendowej oferty to wybrałbym właśnie ten. Przepadły mi pokazy przedpremierowe, czego bardzo żałuję, ale seansu w kinie postaram się nie przegapić. Dlaczego?
W zasadzie to nie wiem ;). Zwiastun „The Guest” był całkiem w porządku, ale nie było w nim widać niczego, co uzasadniałoby zachwyty pod adresem filmu Wingarda (bardzo fajny „You’re Next„). A tych zachwytów jest multum.
I to jest na tyle intrygujące, że staram się unikać wszelkich informacji odnośnie „Gościa”, żeby w kinie mieć możliwie jak największą tabulę rasę.
Roxanne – Poszedłbym
Na pierwszy rzut oka nie ma sobie czym zawracać głowy. 4.8/10 na Filmwebie, następny proszę. Ale, ale, ludzie to idioci przecież!
Nie twierdzę, że będzie dobrze, ale opis filmu jest bardziej niż zachęcający. Przede wszystkim to rumuńskie kino obyczajowe, a to zawsze plus. No i fabuła więcej niż ciekawa:
Bukareszt dwadzieścia lat po rewolucji. W Rumunii trwają właśnie rozliczenia z komunizmem i informatorami Sekuritate. Głównym bohaterem jest niedojrzały trzydziestoparolatek Tavi, który w tajnych aktach poszukuje informacji o Roxanie, miłości z lat młodzieńczych, która – jak podejrzewa – mogła urodzić jego syna. Rozpoczynając prywatne śledztwo nie przewidział jednak, że dokumenty mogą okazać się dla niego puszką Pandory, z której wylecą ukryte prawdy godzące w życie jego i jego bliskich. [Opis dystr.]
Sounds like fun.
Rogi – Nie poszedłbym
Trudna sprawa. Nie tylko dlatego, że dystrybutor trochę się spóźnił z premierą :P. Ale także dlatego, że z jednej strony powinno się dać szansę filmowi Aleksandre’a Ai (jak to sie odmienia?), a z drugiej nie wygląda to na typowy film Alexandre’a Ai (jak to się odmienia?). No bo Harry Potter i jeszcze z rogami?
Tak, ja wiem, że Harry Potter już zdążył udowodnić, że grać potrafi i że odnajduje się w innych klimatach niż czarodziejskie, ale dla mnie to wciąż za mało, żeby nie bać się iść do kina. Szczególnie że z pobieżnie przeglądniętych recenzji wynika, że film nie do końca wykorzystał swój potencjał. Ale że jakiś miał – to już ważny znak do sprawdzenia przy jakiejś okazji co w trawie piszczy.
Klub Jimmy’ego – Nie poszedłbym
Nie jestem fanem Kena Loacha, ale wydaje mi się, że z przyjemnością mogę ten film obejrzeć w domu.
Stworzyć młodzieżowy klub. Miejsce, w którym można się uczyć, wymieniać poglądy, otwarcie mówić o tym, co się myśli, bawić się, tańczyć. Czy to grzech? Na irlandzkiej prowincji lat dwudziestych ubiegłego wieku, nikt by się na coś takiego nie odważył. Nikt, poza Jimmym Graltonem. [Opis dystr.]
Zatańczymy?
[REC] 4: Apokalipsa – Nie poszedłbym
Słabo z tą kinową ofertą halloweenową, niestety. Jedyny rasowy horror w tym zestawie może i zagwarantuje całkiem niezłą zabawę, ale ze zwiastuna wynika niezbicie, że nic nowego i ciekawego z tego tematu wycisnąć już się nie da.
W czwórce olewamy część trzecią i wracamy do historii z początku serii. I raczej nie ma większych wątpliwości, że czeka nas odcinanie kuponów. Dlatego, z pełną świadomością, czerwone światło. Nie wzruszy nas nawet to, że na reżyserski stołek powrócił Jaume Balaguero.
Podziel się tym artykułem: