Poszedłbym, odc. 34

Bida w tym tygodniu. W zasadzie jeden tylko film godny uwagi, ale za to bardzo. Jeśli chodzi o resztę, to będę się musiał gimnastykować, żeby cokolwiek o nich napisać. Pod koniec wakacji ludzie do kina nie chodzą tylko zeszyty kupują, czy jak?
 

Boyhood – Poszedłbym

„Arcydzieło” słyszę tu i tam już od dawna. I choć muszę szczerze przyznać, że jakoś nie czekam specjalnie na ten film, to może dlatego, że nie wczytywałem się za bardzo w nic poza zacytowaną na początku opinię. A teraz, gdy widzę co i jak – chęci na seans rosną.

Przede wszystkim to nowy film Richarda Linklatera. A ja lubię filmy Richarda Linklatera.

Poza tym jest to coś, czego w kinie (chyba) jeszcze nie było (no chyba, że wliczyć taką np. Kaję Pachalską w „Klanie”). Mówią, że to bardziej projekt niż film i chyba rzeczywiście tak właśnie jest, bo filmowanie czegoś przez dziesięć lat i dorastanie razem z bohaterami do tej pory spotkać można było raczej w dokumentach (np. God Grew Tired of Us: The Story of Lost Boys of Sudan). A skoro czegoś nie było, to trzeba to zobaczyć.

Nie wiem czy „Boyhood” ma jakąś fabułę i czy jest oparte na scenariuszu, czy raczej podglądactwie (raczej to pierwsze, w końcu to nie dokument), ale zamierzam się niedługo o tym przekonać. O ile wysiedzę trzy godziny w kinie.
 

Hotel – Nie poszedłbym

Zaczynają się schody… A właściwie się nie zaczynają, bo na szwedzkie, kameralne kino raczej do kina nikt mnie nie zaciągnie. To NIE ZNACZY, że ogólnie to kino i szczególnie ten film są złe, wcale nie. Ale to też nie jest cykl o jakości filmów tylko o tym, czy poszedłbym na nie do kina.

Po urodzeniu chorego dziecka Erica wpada w depresję poporodową. Dzięki terapii grupowej odkrywa się na nowo (Opis dystr.). Brzmi jak streszczenie odcinka Nastoletnich mam z MTV.
 

Rio, I Love You – Nie poszedłbym

Zaznaczyłem na żółto, żeby nie być taką Kasandrą, ale przekonany nie jestem. Tzn. inaczej. Rzut oka na to co to mnie zaciekawił. Dziewięć filmowych nowelek o Rio de Janeiro. Ciekawi reżyserowie (m.in. Fernando Meirelles („Miasto Boga”) i José Padilha („Tropa de Elite”)), choć obsada raczej drugoplanowa (widzisz w głównych rolach Ryana Kwantena i Rodrigo Santoro i już wiesz, że nie było ich stać na Ryana Reynoldsa, proste). Ale wygląda intrygująco.

Tyle, że szybkie przeskoczenie wzrokiem po opiniach wskazuje na to, że wszyscy oni wzięli kasę, odbębnili swoje i poszli do bardziej interesujących zadań.
 

W jego oczach – Nie poszedłbym

Leonardo jest niewidomym nastolatkiem, który chciałby uniezależnić się od swojej nadopiekuńczej mamy. Planuje wyjechać na semestr do zagranicznej szkoły, co nie do końca podoba się jego przyjaciółce Giovanie. Kiedy w klasie pojawia się nowy uczeń Gabriel, Leonardo doświadcza uczucia, które każe mu przemyśleć jeszcze raz plany związane z wyjazdem (Opis dystr.).

Na jakims festiwalu pewnie bym się nim zainteresował. I tyle.
 

A teraz będzie już prosto: 

Barbie i tajemnicze drzwi, Zrywa się wiatr (to tytuły dwóch filmów) – Nie poszedłbym

Nie lubię animek.

Przepraszam, że wrzucam do jednego wora film o lalkach Barbie i ten wyreżyserowany przez Hayao Mazaki… pardon 😉 Miyazakiego, ale sedno sprowadza się do kluczowego, animkowego zdania, więc po co to rozdzielać. 

Skomentuj

Twój adres mailowy nie zostanie opublikowany. Niezbędne pola zostały zaznaczone o taką gwiazdką: *

*

Quentin

Quentin
Jestem Quentin. Filmowego bloga piszę nieprzerwanie od 2004 roku (kto da więcej?). Wcześniej na Blox.pl, teraz u siebie. Reszta nieistotna - to nie portal randkowy. Ale, jeśli już koniecznie musicie wiedzieć, to tak, jestem zajebisty.
www.VD.pl