Dzisiaj szybciorem. Bo tak.
Hercules – Poszedłbym
Lubię The Rocka, głównie dlatego, że posiada odpowiedni dystans do siebie i ról, które tworzy, a także poczucie humoru. W połączeniu z warunkami fizycznymi otrzymujemy pakiet idealny do grania ról takich jak Herkules. W wersji strasznie poważnej ów film byłby pewnie nie do strawienia, ale zwiastuny zapowiadają, że poważnie nie będzie. Będzie w sam raz i właśnie taki też powinien być ten „Hercules”.
Napisałbym jeszcze, że ta wersja na pewno będzie lepsza od ostatniego „dzieła” Renny’ego Harlina o tym samym bohaterze, ale o to nie jest trudno. W końcu tamten „Hercules” to na razie najgorszy film, jaki widziałem w tym roku. Myślę, że filmowi z The Rockiem to nie grozi ani przez chwilę.
Król w Nowym Jorku – Nie poszedłbym
No cóż, ze starych filmów to do kina poszedłbym chyba tylko na „Predatora”. Charlie Chaplin mi wybaczy.
Szef – Nie poszedłbym
Prawie zawsze zdarza się tak, że wyjątkowo dobry zwiastun zapowiada przeciętny film. Czasem jest na odwrót – kiepski zwiastun, a tu film o wiele lepszy. Jeśli tak jest w tym przypadku (opcja numer 2), to jest jeszcze jakaś szansa dla „Szefa”. Bo jego zwiastun całkowicie odebrał mi ochotę na seans. Potwierdzając to, co sądzę o Jonie Favreau – uważam, że nie ma poczucia humoru. Inaczej: myśli, że je ma. Nie uwiodły mnie też przewijające się przez zwiastun znane gęby, bo jak znam życie w filmie wystąpią trzy sekundy.
A skoro wszystko przemawia na nie, no to nie.
Nasrine – Nie poszedłbym
Na żółto, bo w warunkach domowych na pewno rzucę okiem. Fabuła zachęcająca:
Z powodu problemów z policją w rodzinnym Teheranie młoda muzułmanka Nasrine wyjeżdża do Anglii, gdzie będzie musiała walczyć z uprzedzeniami i stereotypami. (Opis dystr.)
Podziel się tym artykułem: