×

From Dusk Till Dawn… Serial…

Banał, ale to straszne, jak szybko leci czas. Pamiętam jak dziś, gdy w „Filmidle” na samym końcu zobaczyłem migawki z FDTD w podsumowaniu zagranicznego box-office’a. A może to było zestawienie na co czekać w nadchodzącym roku? Tego nie pamiętam. Wiem, że nie słyszałem wcześniej o tej produkcji i że z miejsca zapragnąłem ją zobaczyć. Nie było to proste, bo premiera w Polsce była sporo przesunięta, ale w końcu pobiegłem jak na skrzydłach (no trochę wolniej, bo śnieg był i ślisko) do katowickiego Światowidu i obejrzałem. Nawet książkę o QT po seansie kupiłem.

Pamiętam jak dziś (nawet to, w co byłem ubrany, ale to proste, bo raczej ubierałem się tak samo 🙂 ) tyle szczegółów i aż strach patrzeć, z którego roku to film. Bo wydaje się jakby miał może z pięć lat, góra siedem…

I może też właśnie to dziwne zaburzenie czasoprzestrzeni rzutuje na moją ocenę serialowej wersji filmu. Bo może już zdążyły się wychować ze dwa nowe pokolenia, które film Rodrigueza mają w poważaniu i serial nie kojarzy im się z niczym innym. Może to serial dla takich widzów? Bo na pewno nie dla mnie. Choć jeszcze popatrzę co dalej.

Moda na remaki już dawno przeskoczyła z dużego ekranu na ten mniejszy (choć z roku na rok i tak coraz większy, a przynajmniej w calach). Zdążyliśmy obejrzeć po jednym sezonie remake’u „Psychozy” i przygód Hannibala Lectera, a już wkrótce czeka nas powtórka z „Fargo”. W międzyczasie pojawiło się to coś.

Serialowa wersja FDTD to, o ile mnie pamięć nie myli, flagowy okręt nowej prywatnej stacji telewizyjnej, którą wymyślił sobie Robert Rodriguez. Aby nie polegać na nikim innym siadł i napisał scenariusz pierwszego odcinka oraz go wyreżyserował. I teraz chciałby odnieść sukces. Cóż…

Pilotowy odcinek to nic innego jak rozciągnięcie w czasie (ale i w przestrzeni też) akcji z początku filmu. Akcji w „Świecie Alkoholi Benny’ego”. Robi się to względnie prosto – wystarczy wziąć oryginał i dopisać do niego sporo tekstu. Tyle, żeby starczyło na 45 minut odcinka. Punkty zwrotne, początek i koniec są praktycznie takie same, ale oprócz tego dostajemy coś, co przy odrobinie dobrej woli nazwałbym próbą stylizacji na język Quentina Tarantino, autora oryginalnego scenariusza. I tak coś co w filmie dzieje się szybko, niespodziewanie i konkretnie, tutaj trwa przez cały odcinek.

Bez zmian nie dałoby się tego raczej rozciągnąć, więc dołożono jedną postać, jak sądzę kluczową dla dalszego rozwoju fabuły. Oto texas ranger Earl McGraw pojawia się na miejscu wydarzeń w towarzystwie młodego padawana, który nim skończy się odcinek, przysięgnie, że będzie ścigał braci Gecko choćby i do wrót piekła. I na pewno ich zabije. Cóż, oryginalny film nie wróży mu sukcesu…

Serial ów nie jest więc póki co – i nic nie wskazuje na to, że będzie – niczym więcej niż powtórką z rozrywki. I o ile filmowe remaki z grubsza są przełożeniem oryginału w stosunku 1:1 to tutaj proporcje baaaaardzo się rozszerzają. Jednej minucie filmu przypada jakieś 7 minut serialu i doprawdy jest to idealny sposób na to, by zanudzić widza. A przynajmniej tego, który zna oryginał. Od biedy za fun z oglądania można uznać jedynie wyszukiwanie tych i owych smaczków.

Aktorsko nie ma co oceniać, bo już samo zmierzenie się z tak ikonicznymi postaciami jak te w oryginale skazane jest na porażkę. Sobowtórowi George’a Clooneya brakuje charyzmy George’a Clooneya, a postaci Quentina Tarantino brakuje tego charakterystycznego świra zmieszanego z niedorozwojem. W zamian za to „widzi rzeczy, których inni nie widzą”. W rzeczy samej. Rzeczy te są gumowe i wprowadzają niezamierzony efekt komediowy. Od biedy można by uznać za dobrą zmianę Michaela Parksa na Dona Johnsona, ale znów – Parks tak kojarzony jest z tą rolą, że właściwie jest McGrawem. Co do zmian został jeszcze Pete, ale tutaj ci od serialu mieli pecha, że tę niewiele znaczącą rolę (choć sam twierdził, że zagrał oscarowo!) zagrał akurat John Hawkes. W serialu dostaliśmy poczciwą twarz Tweenera, który wygląda na to wyszedł już z więzienia. Lane’a Garrisona z „Prison Break” znaczy się.

Z oryginalnej obsady została więc tylko, o ile dobrze rozpoznałem głos narratorki na początku, a nie chce mi się sprawdzać – Salma Hayek. Niestety ciałem się tu nie pojawi.

Robert Rodriguez twierdzi, że serial jest lepszy od filmu. No ale co ma twierdzić?

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004