×

Poszedłbym? Odcinek 4.

Przed nami obfity w premiery weekend, nie przedłużajmy więc.

Jack Ryan: Teoria chaosu – Nie poszedłbym

Było w historii kina już kilku Jacków Ryanów. Udanych – niewielu. Jeden. Obstawiam z dużą dozą pewności, że Chris Pine będzie najmniej udanym z nich wszystkich. I nie, wcale nie uważam tak, bo jestem do niego uprzedzony 😉 Serio, co to za gwiazdy kina akcji z takiego Pine’a, Rennera, czy Gordona-Levitta? Chcą nam ich wcisnąć już od dłuższego czasu, ale my ich nie chcemy. Sly to był gwiazdor kina akcji, Arnie, a nie tacy kurduple.

Możecie powiedzieć, że Jack Ryan nie jest bohaterem kina akcji. Jest skromnym naukowcem-analitykiem i nigdy nie potrzeba było do jego roli herosa akcji. Wręcz przeciwnie. Owszem, wszystko się zgadza, ale i tak filmowy Ryan, sądząc po zwiastunie, w tej części będzie miał dużo do zaatakowania i zwyczajnie z twarzą Pine’a go nie kupuję.

A że film oparty jest tylko i wyłącznie „na postaciach stworzonych przez Clancy’ego”, co z grubsza oznacza, że wzięto z jego powieści tylko nazwiska – nie ma już żadnego powodu, żeby iść na to do kina.

American Hustle – Nie poszedłbym

Przestrzec Was chciałbym oraz uratować trochę kaski. Wcale nie dlatego, że „American Hustle” jest filmem złym, ale dlatego, że „American Hustle” nie jest filmem wystarczająco dobrym.

Heli – Poszedłbym

Czekam na ten film już od festiwalu w Cannes. Wtedy w podsumowaniu bodajże pierwszego dnia festiwalu obiło mi się o uszy, że zniesmaczeni widzowie „Heli” wychodzili z seansu.

I właściwie tylko to mi wystarcza, aby czuć się zachęconym. Nawet do końca nie wiem o czym to film i nie zamierzam się dowiadywać. Albo ta niewiedza zrobi mi dodatkowo dobrze, albo się przejadę. Liczę na to pierwsze.

PS. Do „Heli” dołączany jest animowany short „Danse Macabre”. Nie lubię shortów, nie lubię animek. Wspominam o nim tylko z kronikarskiego obowiązku, w końcu to też premiera. A jak już pójdziecie na „Heli” to na „Danse…” też.

Nimfomanka – Część II – Nie poszedłbym

Nie poszedłem na część pierwszą, nie pódję na część drugą. Zapewne z dokładnie tych samych powodów.

No i dlatego, że zgodnie z przewidywaniami jakoś nikt po jedynce nie krzyknął mi do ucha: Stary, Uma Thurman tu lata na golasa! Ale jakby w dwójce latała to dajcie znać, zastanowię się wtedy.

Zniewolony. 12 Years a SlavePoszedłbym

Tym razem nie ma mowy o żadnym wróżeniu z fusów, bo „Zniewolonego” już widziałem i z czystym sumieniem mogę Was zachęcić do wizyty w najbliższym kinie. Choćby dlatego, że już wkrótce powinien na niego spłynąć deszcz zasłużonych Oscarów i powinien skopać dupsko przereklamowanemu „American Hustle”. Nie ma większej konkurencji wśród reszty nominowanych tytułów. A przecież na najlepszy film roku iść warto, niezależnie od jego jakości.

Nie jestem fanem McQueena, nie działa na mnie fama jakoby genialnym reżyserem był. Głód był bardzo bardzo, ale to dzięki prawdziwej historii, na jakiej został oparty, „Shame” już mnie zanudziło pseudointelektualnym bełkotem. „Zniewolony” nie będzie moim ulubionym filmem, ale tylko z powodów subiektywnych. Jako filmowi filmowi nie mam mu bowiem nic do zarzucenia. Mocny, prawdziwy, o czymś.

Piłkarzyki rozrabiają – Nie poszedłbym

„Nie lubię animków” (C) (TM) (R)

Złodziejka książekNie poszedłbym

Aczkolwiek pomarańczowość nieposzedłbyma wskazuje na to, że moja opinia nie jest aż tak radykalna. „Złodziejkę” widziałem, ładna to bajka, ale niestety zbyt ładna. Za dużo tu Dobrych Niemców, żeby nie czuć jakiegoś podstępu.

Można zaryzykować, ale zdaje się tylko i wyłącznie wtedy, gdy nie czytało się książki. 

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004