Nie cierpię zadawać pytań na blogu. Nie cierpię, bo po ilości odpowiedzi widać najlepiej, ilu ludzi tu zagląda ;P Ale się przełamię i zapytam: jaki byłby Wasz idealny film? A bardziej precyzyjnie: idealny film dla Was.
Dlaczego „byłby”? Bo nie chodzi o filmy istniejące (no chyba, że widzieliście idealny film dla Was), ale o takie, które skomponowalibyście z ulubionych przez Was motywów filmowych. Wiecie. Lubicie to, lubicie tamto, lubicie sramto – łączycie razem i jak Kapitan Planeta siłą Waszych połączonych mocy pojawia się on: Film Idealny.
Wczoraj mi taka zagwozdka przyszła do głowy, a po poskładaniu na szybko wszystkiego co lubię w filmach najbardziej, wyszło mi coś takiego:
Film dokumentalny (choć zapewne bardziej mockument). Murzyńska dzielnica slumsów w jakimś niedużym amerykańskim miasteczku z hutą. Lata 80. Grupa przyjaciół z jednej dzielni marzy o tym, żeby przez sport wybić się z dziadostwa. Razem uczęszczają do jednego liceum i na treningi (koszykówka, baseball, lacrosse, cokolwiek – obojętne). Grają w jednej drużynie, przeżywają wzloty i upadki, miłostki i niebezpieczeństwa. Jest dużo krwi (zadanie specjalne dla scenarzysty).
Pstryk, dwadzieścia lat później. Na pogrzebie jednego z bohaterów spotyka się reszta z nich. Niektórzy dalej tu mieszkają, niektórzy przyjechali skądinąd. Jednym się powiodło, drugim nie. Nie widzieli się od lat, więc spotykają się po pogrzebie i opowiadają jak im się życie ułożyło. A potem chcą się mścić, bo tego ich martwego kumpla ktoś zabił. Wiedzą kto, chcą go dorwać. Będzie dużo krwi (tu już scenarzysta sobie odpocznie).
A jak się już zemszczą to na koniec grają jeden ostatni mecz z drużyną z sąsiedniego miasteczka, z którą nigdy jeszcze nie wygrali.
Wychodzi na to, że najbliżej mojego ideału są „Uśpieni” 😉