×

Serialowo, s06e01

Witam w nowym sezonie „Serialowa”, najbardziej bezsensownego cyklu na Q-Blogu. Zamiast o każdym odcinku serialu robić osobną notkę i zapełniać nimi kalendarz to ładuję je do jednej zbiorczej całości – zupełnie nieekonomiczne 🙂 Nie wspominając już o tym, że mój słomiany zapał do seriali sprawia, że w ostatnim roku/dwóch „Serialowo” objętością przypominało raczej serialowy sezon BBC. Było krótkie.

Castle, 6×01

Bez dwóch zdań najlepszy procedural w telewizji powrócił i znów zapewnia solidną dawkę rozrywki. Ale…

Premierowy odcinek szóstego sezonu oglądało się bardzo dobrze, ale muszę przyznać, że ja jednak wolę „Castle’a” w tej wersji pokręconej, ściśle tematycznie związanej z rozwiązywanym morderstwem (found-footage, konwent fanów sci-fi itp.; pod tym wzgledem poczatek s5 był kozacki). Odcinki poważniejsze, to be continuedy leżą mi mniej, mam więc nadzieję, że długo z przyjętej w 6×01 formy nie będą korzystać.

A forma jest taka, że Kate pracuje jako agent specjalny, a Castle nie ma wglądu w jej śledztwa, bo wszystkie są ściśle tajne. Oczywiście Castle nie byłby sobą, gdyby i tak się w śledztwo nie wtrącił, ale na dłuższą metę w ten sposób serialu prowadzić się nie da. I oby wszystko wróciło do normy. Bo norma póki co była wysoka i nie potrzeba szukać innych możliwości kontynuowania serialu.

Tak czy siak powodów do narzekania żadnych na razie nie ma. Zobaczymy jak się to wszystko rozwinie i dopiero za kilka odcinków ewentualnie można będzie narzekać. Póki co jest w „Castle’u” wszystko to co być powinno i na co każdy czeka.

Survivor, 27×01-02

Bez dwóch zdań najlepszy adventure show w telewizji powrócił i dzięki kilku kosmetycznym zmianom zapowiada się na najlepszy sezon od jakiegoś czasu.

Główna zmiana – tym razem rywalizują między sobą gracze „powracający” oraz ich bliscy. Nadaje to programowi nowej dynamiki wspieranej przez umiejętną modyfikację reguł gry. Oto można się dla członka rodziny poświęcić, zamienić z nim w niedobrej sytuacji itd. A koledzy z plemienia mogą zwątpić w innych i uznać, że położyli konkurencję, bo chcieli, żeby żona w sąsiednim plemieniu wygrała tarp nad głową. Kombinacji jest naprawdę wiele, a każda z nich wprowadza w sezon coś nowego.

Powrócił też Redemption Island, który zgapiony z którejś tam obcej edycji okazał się dobrym rozwiązaniem zapewniającym „Survivorowi”, że nadal się go dobrze ogląda. Choć to już dwudziesty siódmy sezon!

Na plus zaliczyć też trzeba nieobecność w „rodzinnym” sezonie familii Hantzów, bo co za duzo to niezdrowo. Oczywiście można się spierać co do powracających zawodników i ich doborowi, ale może inni nie mieli atrakcyjnych krewnych?

Podsumowując: zmiany uważam za świetne, no i teraz tylko czekać aż się wszystko rozkręci. Bo mimo wszystko rozruchowe odcinki to rozruchowe odcinki.

Sleepy Hollow, 1×01-02

Nie mam większej wątpliwości, że nie jestem targetem tego typu seriali. Po prostu. Obejrzałem dwa odcinki i raczej sobie odpuszczę. Nie dlatego, że coś jest w SH okropnie złe czy coś. To na pewno solidna telewizyjna produkcja z solidną telewizyjną realizacją ograniczającą mimo wszystko baśniowe opowieści. Ale może jestem za stary, może jeśli już mam oglądać baśnie to wolę te za miliony dolarów… Choć i tych raczej też nie oglądam.

Zgodnie z nowymi serialowymi kanonami („Elementary”, „Sherlock”, Bates Motel…) akcja klasycznej opowieści przeniesiona została w czasy współczesne. Przenieśli się w nie Ichabod Crane oraz Jeździec Bez Głowy i dalej toczą walkę między dobrem a złem. Z jednego jeźdźca serialu by nie było, więc dołożono jeszcze trzech (a przynajmniej dużo się o nich mówi), których przyjście poprzedzi banda mniejszych bądź większych straszydeł. I tak je będą eliminować pewnie po jednym w każdym odcinku. Ot taki baśniowy procedural, któremu szlaki przetarły „Grimm” i „Dawno, dawno temu”.

Jest tu sporo akcji, trochę strachów, które nikogo nie wystraszą oraz solidna porcja obowiązkowego humoru spod znaku „przeniosłem się w czasie i dziwią mnie wszystkie rzeczy, których nie znam jak np. automatyczna szyba w samochodzie” (a propos samochodu Asiek słusznie zauważył skuchę w postaci Ichaboda wsiadającego do samochodu i odruchowo zapinającego pasy – nie powinien mieć wykształconego takiego odruchu). Czyli wszystko, żeby dało się oglądać, ale za mało, żeby się zachwycać.

Agents of S.H.I.E.L.D.

Podobno najbardziej oczekiwany w tym sezonie serial. Nie wiem, na pewno nie w moim uniwersum.

Właściwie wszystko co można napisać o tym serialu napisałem już w sleepyhollowym segmencie. Zamiast postaci z bajek mamy superbohaterów i tyle różnicy. A właściwie siódmą wodę po superbohaterach kierowaną silną ręką trzecioplanowego ulubieńca z avengersowego wszechświata. Faceta, który sprawdzał się w epizodach, a który jako siła napędowa serialu może się jednak nie sprawdzić.

Akcja serialu przenosi nas do Nowego Jorku po rozpierdusze z avengersowym Lokim. Znów zebrany do kupy zostaje oddział ludzi o konkretnych zdolnościach, którego z pewnością czeka wiele różnych przygód ograniczonych budżetem (jak wysoki by nie był, to i tak zawsze będzie ograniczeniem).

Ma DC Comics swoje „Arrow”, to i Marvel musiał mieć swój serial. I o ile na dużym ekranie kopie tyłek konkurencji to na ekranie mniejszym wcale nie musi tego robić. Nie zrozumcie mnie źle, SHIELD nie jest zły – ma dobre momenty szczególnie gdy pojawiają się popkulturalne żarciki i nawiązania do znanych przez nas historii i bohaterów. Ale nie przynosi ze sobą niczego nowego na co warto by było czekać. Fani Jossa Whedona zaraz powiedzą, że nie kumam jego czaczy, ale nie ma żadnej czaczy Jossa Whedona. Jest dobry filmowiec, który robi swoje jak należy. Ale telewizji na pewno nie podbije (SHIELD-sami). A o serialu będzie się pewnie tylko mówić w kontekście tego, że od czasu do czasu pojawi się w nim jakaś znana postać. „Patrzcie! W 17 odcinku mignął Tony Stark, ale odjazd!”. OooooKkkkk… 

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004