Archiwum miesięczne: Luty 2013

Zawrót głowy [Vertigo]

Zawrót głowy [Vertigo]

Czyli przygody z Alfredem Hitchcockiem ciąg dalszy. Nie wiem, jaki był ówczesny stan wiedzy kryminalistycznej, ale myślę, że gdyby „Vertigo” było jednym z odcinków „C.S.I.” to sprawca zbrodni doskonałej zostałby rozkminiony w 30 sekund, a potem nie byłoby czym zapełnić odcinka. Zresztą, nawet pomijając kryminalistykę, wystarczyły chyba dwa, trzy odpowiednie telefony i już z misternej intrygi zostałoby przysłowiowe pizdu. Nie ...

Czytaj dalej »

Na przełamanie, czyli z dedykacją dla Roberta Lewandowskiego

Na przełamanie, czyli z dedykacją dla Roberta Lewandowskiego

Od kilku dni jesteśmy świadkami małego zastoju na Q-Blogu. Ani to nie pierwszy zastój ani nie ostatni, ale z każdym dniem coraz dłuższy i dłuższy. Paradoksalnie filmów oglądam całkiem dużo, tylko siąść i je opisać. No właśnie, „tylko”. Niby nic, a tu kolejny posterunek w „Far Cry 3” do wyzwolenia i czas ucieka. No ale czas się przełamać i w ...

Czytaj dalej »

Nędznicy [Les Miserables]

Nędznicy [Les Miserables]

Tyle narzekałem, że premiera opóźniona, że w święta zamiast „Django„ i „Les Mis” będzie do wyboru w kinach tylko „Hobbit„ albo „Hobbit„, a gdy w końcu film Hoopera trafił do kin, to dopiero teraz go obejrzałem. I okazało się, podobnie jak w przypadku „Django”, że nie było o co kruszyć kopii i można było trochę dłużej poczekać na seans. Bo ...

Czytaj dalej »

Projekt 1500, czyli chciałem, ale mi nie wyszło

Projekt 1500, czyli chciałem, ale mi nie wyszło

Do półtora tysiąca recek na Q-Blogu brakuje jeszcze 24 (słownie: dwadzieścia cztery). A gdyby tak za jednym zamachem je trzepnąć? No bo co, ja nie dam rady? JA nie dam rady? JA NIE DAM RADY?! No, mogę nie dać. Ale co szkodzi spróbować. Ryzyko [Boiler Room] Zaledwie dwanaście lat minęło od nakręcenia tego filmu, a mimo to oglądając „Boiler Room” ...

Czytaj dalej »

Po północy, czyli Tarantino Connection

Po północy, czyli Tarantino Connection

Do powtórki „Po północy” zbierałem się od lat. I zebrać nie mogłem. Oglądałem to dawno temu, kiedy taśmowo oglądało się wszystko, nie wiedząc o filmie nic. Ważne, że był z Rutgerem Hauerem. A ten akurat był słabym filmem z Rutgerem Hauerem, bo ani nikt nie nabijał na patyk czaszki psa, ani przynajmniej nie miał wybuchowej obroży na szyi. I w ...

Czytaj dalej »
www.VD.pl