×

QFF – Doomsday Book

Nigdy nie byłem festiwalowym typem, ale jakoś tak WFF mnie natchnął (czyt. wysnobował) i postanowiłem zrobić swój własny prywatny Quentin Film Festiwal – QFF. Wiem jedno – ma fajną nazwę. Nic innego nie wiem i nie mam pojęcia jakby to mogło sensownie wyglądać. Więc będzie wyglądać bezsensownie. QFF będzie trwał nieprzerwanie, a w jego ramach pooglądam sobie filmy spoza normalnej dystrybucji kinowej. Nowsze i starsze, choć bardziej chyba starsze, bo tych zupełnie nowych to dorwać raczej nie sposób. Ciekaw jestem co z tego wyjdzie.

Na początek trywialnie – film z Korei Południowej wyreżyserowany przez Jee-woona Kima na chwilę przed wylotem do Stanów, gdzie właśnie ożywia Schwarzeneggera. Wyreżyserowany do spóły z Pil-Sungiem Yimem, którego nie kojarzę z niczego.

Grudzień za pasem, a wraz z nim koniec świata. Nic więc dziwnego, że film z „doomsdayem” w tytule dotyka tego właśnie tematu. Nie raz, nie dwa, a aż trzy razy. Bo DB to zbiór trzech filmowych nowelek, w których śledzimy różne popularne sposoby zakończenia żywota Niebieskiej Planety – epidemię, bunt robotów, wielką asteroidę.

Nowelka pierwsza. Każda duża historia zaczyna się od jabłka, ta również. Jabłko lekko zgniło, trafiło do śmieci, śmieci przetworzono na pokarm dla krówek, z krówek wycięto steki i voila, epidemia gotowa. Nowelka to dość krwawa jak na opowieść o żywych trupach przystało, nieco poetycka, jak każda historia o miłości i trochę też wesoła dzięki wstawkom telewizyjnych programów. Zresztą telewizja będzie tu jeszcze raz źródłem wesołości, ale to potem.

Nowelka druga. Nowelka podczas oglądania której żałowałem, że nie znam języka koreańskiego. A przydałoby się, żeby w pełni wszystko zrozumieć. Oto świat przyszłości zapełnia coraz więcej robotów. Jeden z nich po wylądowaniu w buddyjskiej świątyni podejrzewany jest o to, że jest nowym wcieleniem Buddy. Mnisi wzywają pana od robotów, żeby zbadał naszego natchnionego koleżkę… Historia to spokojna, metafizyczna, pełna typowych dla robotyki rozważań typu Bóg tworzy człowieka, człowiek tworzy robota, robot zostaje Bogiem = człowiek tworzy Boga.

Nowelka trzecia. Przysiągłbym, że zrobiona przez Japońców, ale nie będę szczegółów zdradzał. Oto w stronę Ziemi leci wielka asteroida (no może nie taka wielka, ale za to szybko zasuwa, więc na jedno wychodzi). Ludzkości pozostała jakaś doba. Pewna dziewczynka orientuje się trochę za późno, że cały ten ambaras przez nią. Co z tego wyniknie? Na pewno będzie wesoło (sic!) i [brakło mi słowa, ale będę jeszcze nad nim myślał]

Ciekawe, choć jakoś specjalnie mi nic nie urwało. 7/10

(1444)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004