×

Niezniszczalni 2 [The Expendables II]

Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić, jaką frajdą byłoby oglądanie tego filmu nic o nim nie wiedząc. Ale tak zupełnie nic, nie znając nawet pierwszej części. Idziesz na film, bo się w nim strzelają. Oglądasz i o, fajnie, Stallone, o, jeszcze lepiej, Statham. Jet Li? Faajnie! Dolpha Lundgrena odkopali, brawo! O kurwa, Schwarzenegger! Jajebię, Willis! VAN DAMME? No jeszcze Norrisa tylko bra… O KURWA! To by musiała być jazda. Niestety, promować się trzeba i zanim padł pierwszy klaps już było wiadomo co i jak.

Jednym z wyznaczników powodzenia pomysłu na „Niezniszczalnych” jest rzecz wynikająca z prostego faktu, że kolejnych ich gwiazd nie trzeba było szukać w klasztorach w Nepalu, wyciągać z mysiej dziury (no Norrisa zagadnęli na zebraniu Kółka Emerytów i Rencistów) na Kamczatce i siłą zmuszać do zagrania w filmie (no jawamdamma trochę do akumulatora zdaje się podłączyli). Van Damme kręci filmy, Lundgren kręci filmy, Coututre i Crews też – tyle, że nikt nie chce ich oglądać, bo nie da się tego zrobić bez bólu oczu. Dopiero zestawieni razem przyciągają publiczność i okazuje się, że nie są jeszcze (w przypadku emerytów) cieniami samych siebie, potrzebują tylko dobrego filmu, niech i będzie dobry pomysł tylko. I to jest pewną miarą – lecimy na film ze względu na Van Damme’a, choć od lat nie chce nam się go oglądać. Obok innych przestarzałych herosów i on nagle błyszczy. To takie proste, wystarczyło tylko zebrać bogatą obsadę.

A jednak takie uczucie mam dopiero po dwójce, bo jedynka, co tu dużo mówić, zawiodła mnie i spodziewałem się czegoś innego. Była obsada, była nadzieja na klasyczną rozpierduchę i, choć wiedziałem, że Willis i Arnie będą przez ułamek sekundy tylko, to i tak ostrzyłem zęby na krew. Krew była, rozpierducha była, ale to nie było to. Nawet już drugi raz nigdy seansu nie powtórzyłem, bo i po co. Czarny charakter był fatalny, Sly zmieniał się między ujęciami o kilka lat, wszystko przypominało trochę prowizorkę, bo trzeba się było spieszyć, bo Sly już stary i za dużo nie może.

Z dwójką nie mam takiego problemu. Dwójce daję 9/10 – lećcie do kina póki grają.

Zastanawiałem się podczas seansu nad 10, ale nie dało rady, bo trochę pierdów jednak było. Nie tyle przynudzania co męczenia klasycznych klisz z filmów wojennych (no wiecie: to moja ostatnia akcja, mam list, a jedzenie tu jest gówniane – tę ostatnią kliszę trochę zmodyfikowano na szczęście). Odniosłem też wrażenie, że czas trwania filmu był za krótki, żeby każdy heros zdążył się wyszaleć. Bo wiecie, tym razem za broń chwytają wszyscy bez wyjątku (tylko Jet Li jakoś tak, nie wiedzieć czemu, szybko prawie-Seagala robi z „Krytycznej decyzji” 😉 ), nie tylko Sly i Statham. I tak każdy dostał swoje pięć minut przez co trochę ucierpiała, khm khm, fabuła khm, khm. I o ile po świetnym początku potem było coraz lepiej, to im bliżej końca i ostatniej rozpierduchy tym bardziej film akcji zaczynał przypominać lekką parodię. Brzmi to źle, ale źle nie jest – po prostu wybitnie też nie. Nie wiadomo do końca kto do kogo strzela, badgaje padają jak muchy na lewo i prawo nie patrząc czy ktoś do nich strzela, a splatterów choć dużo to też jakieś takie na doczepkę. Tyle walczyli o kategorię R, żeby potem krew i rany postrzałowe potraktować po macoszemu. I sądzę, że montażysta też trochę nie oszczędził gore. Jest np. taka scena, w której Norris strzela do kogoś lecącego z okna – mam wrażenie, że wycięto jakiegoś szatkowanego przez niego trupa. Albo koleś od „rest in pieces” – to TRZEBA było lepiej zrobić.

Ale i tak zabawa jest przednia. I np. w przeciwieństwie do jedynki śmiało wybrałbym tu coś do NFQ. Na pewno scenę śmierci i na pewno wejście tollywoodzkiego herosa (Chuck zarządził po prostu). No i co najważniejsze – wszyscy chwytają za broń (wiem, już to pisałem) i zabijają na lewo i prawo, a z ekranu lecą klasyczne ajlbibaki i jupikajjeje. Czekam na trójkę, chcę więcej. Jakby tak trochę jej scenariusz podrasować i naprawdę nie bać się krwi (niech latają kończyny, nie szkodzi), to strach się bać, jakie by to mogło dobre być. Bo że będą w niej kolejne gwiazdy to wiadomo już dzisiaj.

(1418)

PS. A zanim trójka to może jakiś spinoff tylko na wideo? W rolach głównych Billy Blanks, Cynthia Rothrock, Richard Norton, Matthias Hues, Bolo Yeung, Don „The Dragon” Wilson… 

Podziel się tym artykułem:

Jeden komentarz

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004