Przerywam urlopową część końca sierpnia (stąd kolejne dziury w kalendarzu, bo przecież już nie przez igrzyska – do końca sierpnia częstotliwość pisania na Q-Bloga się raczej nie poprawi; chyba, że chcecie, żebym pisał o pierdołach? ;P), by podrzucić tę smutną informację, o której zapewne już zdążyliście usłyszeć. Zwykle nie anonsuję na Q-Blogu zgonów, poczęć ani rocznic ślubów, ale w tym przypadku zrobię wyjątek. Głównie dlatego, że to też dzięki Tony’emu świat miał okazję zobaczyć jeden z najlepszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały. Kto wie, czy w ogóle nie mój ulubiony film (nigdy nie mogę się zdecydować na jeden i chyba już nigdy się nie zdecyduję) – „Prawdziwy romans”.
Jak na ironię, wczoraj wieczorem, po raz nie wiem już który, natknąłem się na Polsacie Cafe na „Ileś-Tam Największych Tragedii Hollywood” i znów nie mogłem się nadziwić, że co trochę jakieś nowe znajdują (przysiągłbym, że co to oglądam, to inne 15 pokazują). W sumie nie wiem, czemu się dziwię, przecież Hollywood tylko z daleka tak wygląda jak Kraina Szczęśliwości… Tak czy siak, być może w godzinach porannych dopisana do piętnastki została kolejna tragedia.
Na razie nie wiadomo, czemu Tony Scott popełnił samobójstwo skacząc z mostu. Na pewno wiadomo, że będzie brakować filmów, które jeszcze mógłby nakręcić. I nieważne, że nie da się ukryć, iż od czasu „Człowieka w ogniu„ nie nakręcił niczego dobrego.
PS. Dziwnie wyglądają newsy, które pojawiły się mniej więcej w tym samym czasie. Newsy o Tomie Cruise’ie przygotowującym się do „Top Gun 2”.
PS2. Czy tylko mnie w ogóle nie podoba się „Top Gun”?