×

Czas honoru powrócił

4×01-02

Powrócił najlepszy polski serial. Oczywiście po „M jak miłość”, „Barwach szczęścia”, „Na dobre i na złe” 😉 i pod wieczną nieobecność drugiego sezonu „Ekipy”.. Powrócił w swoim stylu i można z ręką na sercu powiedzieć, że trzyma poziom poprzednich sezonów. Choć to oznacza, że to co był fajne dalej jest fajne, a to co było niefajne, niefajnym dalej jest.

Dobrze poinformowane źródło twierdziło dawno temu, że akcja czwartego sezonu dziać się będzie po wojnie. I albo mnie w człona robiło, albo po prostu coś się w tej kwestii zmieniło. Stawiam na to drugie. Aż tak historii serialu nie znam, ale zdaje się były problemy z powstaniem sezonu drugiego. Teraz zaś problemów nie ma, a jest oglądalność, więc żal byłoby zrobić taką dziurę w fabule, gdy na horyzoncie Powstanie Warszawskie. No i to wydaje się być dobrym tokiem myślenia, bo umiejscowienie akcji w okresie stalinowskim zabrałoby możliwość powstania przynajmniej jednego sezonu. A tak to wszystko zmierza w stronę nieuchronnego powstania.

Jest rok 1944. Zakościelny z Pawlickim ukrywają się w lesie, a Wieczorkowski i Wesołowski zaraz będą podbijać Monte Cassino. Nie zdążą, bo razem z Hubertem Urbańskim polecą z powrotem do Polski, gdzie dwójka z lasu już jest w drodze do Warszawy. A tam wkrótce zjawi się ich stary wróg – Adamczyk.

Kto lubi „Czas honoru” nie powinien być zawiedziony. To dokładnie taki sam serial jak do tej pory. Kto nie lubi – ten teraz nie polubi. Ja lubię, więc oglądam wiernie i czekam na kolejne odcinki.

Nie da się jednak ukryć, że trochę szkoda, że wszystko jest takie szczęśliwe i cukierkowe (oczywiście zachowując odpowiednie proporcje – poszli np. na całość i pokazali dość sugestywne ciała po egzekucji). Wszyscy żyją i mają się dobrze. Wojna to dalej przygoda ich życia, którą pozwala przeżyć wałówka przemycona przez Wencelową pod płaszczem. Są głodni to jedzą, chcą pociupciać to ciupciają, chcą pozabijać to zabijają bez konsekwencji. I tylko Wieczorkowski już chyba trzeci albo i czwarty raz zdążył wylądować we wrogim więzieniu. Przerąbane ma co najwyżej Romek, ale i tak szczęściarz z niego – podobnie jak Gniewkowska (sorry, że w większości używam nazwisk aktorów, ale aż tak nie lubię serialu, żeby się uczyć imion bohaterów na pamięć), która nie przepadła w Oświęcimiu. Swoją drogą ciekawy ten niemiecki lekarz, że akurat teraz sobie o niej przypomniał. Albo czegoś nie łapię, albo to po prostu kpina z widza. Ewentualnie jakiś twist potem wyskoczy.

Z lasek najciekawsza na razie Gorczyca. Reszta beztroskie panienki. Różczka wciąż okropna. Serial by zyskał, gdyby od początku czwartego sezonu nie żyła.

No i tak to się ogląda jak zawsze. Masa znanych pysków, co również tworzy pewien paradoks. Oto w gabinecie Kozyry pojawia się jakiś superszturmbanfirer. Ważna szycha, ale grana przez Mra Nobody. No to człowiek automatycznie wie, że długo w serialu nie pożyje. Zaczyna się drugi odcinek…

I jeszcze tylko jedna rzecz mnie zastanawia – dlaczego w napisach końcowych nie ma nazwiska scenarzystów? Tzn. może są gdzieś pod koniec, bo mi się czekać nie chce, ale do tej pory byli zawsze na samym początku. Dziwne.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004