×

Wszystko płynie [Allt flyter]

Członkowie podstarzałej ekipy unihokejowej zostają wyrzuceni z hali sportowej, w której sobie trenowali. Uświadamiają sobie, że już nie są młodzi, a hala bardziej przyda się utalentowanym młodym sportowcom niż im. Zresztą, żeby nie było wątpliwości na odchodnym dostają w dupę od utalentowanych młodych sportowców. WTEM. Przygotowując wieczór kawalerski jednego ze swoich druhów wygłupiają się na basenie tworząc pijaną ekipę pływania synchronicznego. Oglądając na ekranie swoje zarejestrowane wygłupy postanawiają założyć poważną drużynę, rozpocząć treningi i wyjechać w barwach Szwecji do Niemiec na mistrzostwa świata w pływaniu synchronicznym.

Komedia obyczajowa rodem ze Szwecji. Sympatyczny film, który ogląda się lekko i przyjemnie, ale siedzenia nie urywa. A są ku temu przynajmniej dwa powody.

Powód 1. Tak naprawdę to takie „Goło i wesoło” z pływaniem synchronicznym. Obydwa filmy są niemal identyczne. Różnica jest taka, że chłopaki biegają w majtach, a nie świecą gołymi tyłkami. No i „Goło…” jest nieporównywalnie bardziej śmieszne i nieporównywalnie bardziej gorzkie. „Wszystko…” jest śmieszne średnio, na tyle żeby nie była to zwykła komedia, ale komedia obyczajowa. A gorzkie jest akurat tak, jaka jest różnica między Wielką Brytanią drugiej klasy w kryzysie, a Szwecją, w której wszyscy są szczęśliwi (o ile nie biją dzieci, jak by to podpowiedziała Joasia). Czyli gorzko nie jest prawie wcale, bo choć bohaterowie mają jakieś tam problemy to są to problemy niewielkie. Cała reszta na czele z fabułą to świadome bądź nie zerżnięcie z „Goło…”.

Powód 2. Film jest na bakier z sensem i logiką. Większość problemów naszych bohaterów jest tutaj albo sztuczna, albo bezsensowna. Najpierw wszyscy im rzucają kłody pod nogi w rozpoczęciu treningów jakby założyli co najmniej kółko pedofilów, a nie drużynę pływaków synchronicznych. A potem scenarzysta postanowił dorzucić sporo dramatyzmu i wymyślił zamieszanie z liczbą zawodników, którzy mogą wystąpić na mistrzostwach. Zaczyna się od telefonu, w którym główny bohater pyta czy może zgłosić więcej zawodników niż ośmiu, choć nie ma widoków na to, żeby miał w drużynie więcej niż siedmiu chłopa (nie dość, że z dupy strony wprowadzili ten wątek, to jeszcze dali sygnał widzowi, że oho, już wiemy z czym będą problemy), a potem brną w to dalej wciągając biedną dziewczynę, która od jedenastu lat trenuje pływanie, ale która najwyraźniej nie wie, ilu zawodników może startować w zawodach. No bo jak by wiedziała, to chyba by powiedziała?

Wydaje mi się, że film byłby lepszy, gdyby od początku był lekki, łatwy i przyjemny. Wplecenie w tę oryginalną tak czy siak historię (ile znacie filmów o pływaniu synchronicznym?) na siłę dramatyzmu nie powiodło się, bo wyszło to wszystko niewiarygodnie i niepotrzebnie. Z drugiej strony czy wystarczyłoby lekkich i przyjemnych tonów na zrobienie na ich podstawie całego filmu? No trzeba by się było postarać. 6/10
(1156)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004