– O proszę, tytuł odcinka taki sam, jak tytuł książki, która właśnie sobie leci do mnie z Amazonu. Tak, odkryłem niedawno Amazon i mam nadzieję, że nie pożałuję odkrycia. W sensie zdroworozsądkowym Na szczęście mam dwa zdrowe rozsądki.
– Funny fact. Dzisiejszy odcinek wyreżyserował reżyser następnego odcinka „The Walking Dead”.
– Ojej, myślałem, że ten banał o dwóch połówkach jabłka już się przeżył.
– Yeah! Zajęło to trochę czasu, ale w końcu serial zaczyna podążać w stronę mojej koncepcji sprzed s5. Czyli nadejście Astor. Oczywiście nie mam wątpliwości
– To już 9 odcinek, więc ostatni moment na to, żeby Debra w fajlrumowni znalazła co nieco na temat swojego brata. Jeśli nie znajdzie do końca odcinka, to jest mocne prawdopodobieństwo, że znajdzie to w ostatniej scenie sezonu.
– Ciekawe co robią policjanci z Miami w czasie pracy. Sądząc po minie Deb na widok akt w fajrumowni nie wchodzą tam za często, bo jeszcze by szybko rozwiązali sprawy i dopiero nie mieli co robić. EDIT: Co więcej! Szefowie policjantów z Miami się wkurzają, gdy grzebie się w fajlach. Jeszcze przepadną nadgodziny albo co.
– Rzeczywiście, w obliczu możliwości wylezienia eks-Jolie spod prysznica krew nie może poczekać w strzykawce, trzeba ją czym prędzej nakryć szkiełkiem nakrywkowym. Mała rzecz a nie cieszy.
– Nie spodziewałem się, że eks-Jolie wyjdzie spod prysznica tak szybko. Scenarzyści zamiast unikać głupot, powiększają je ile się tylko da. W związku z czym mała rzecz z poprzedniego myślnika jest już dużo większa.
– Drogi Dexterze. To nie tak, że to nie jest twój dzień. To nie jest twój sezon.
– To smutne jaką idiotkę zrobili z biednej Laguerty.
– Astor jakoś słabo się stara, żeby dziadkowie nic nie wiedzieli albo wiedzieli jak najmniej. Nawet jej się makijażu nie chciało zmywać.
– Odcinek sympatyczny lecz bez szału. Udowadnia, że sezon nie ma pomysłu i trzeba go telenowelą zapchać.