×

Serialowo, głównie Dexter

Będą SPOILERY dotyczące najnowszych odcinków opisywanych seriali, więc wiecie – jakby co, to pretensje tylko do siebie!

Barwy szczęścia

Julia zatrzymuje się w Zakrzewiu, w domu rodziców. Zwierza się matce, że zdradziła Pawła. Roman żali się Renacie. Jest załamany rozpadem swojej rodziny. Renata znów zaczyna się o wszystko obwiniać. Roman pociesza koleżankę. Łączą się w czułym pocałunku… Basia dowiaduje się od lekarza, że operacja Zenka będzie kosztować dwadzieścia tysięcy. Jest załamana.

;PP

Dexter

Internet od dłuższego czasu huczał o zajebistości odcinka 4×04. Miał ktoś zginąć na dobre i w ogóle pierwsze recenzje po odcinku były WOW i ACH. Tymczasem… 🙂 Gópi Quentin znów będzie krytykował. Zaczęło się, a i owszem, świetnie. Rita jedzie w cholerę, Dex ma paredziesiąt godzin tylko dla siebie. Zapowiada się niezła zabawa wraz z seryjnym mordercą na wolności. Tymczasem… 🙂 Dobre dziesięć minut odcinka przeleciało na sercowych rozterkach Angela i LaGuerty, które nikogo chyba nie interesują. Angelowi już nie wiedzą, co wymyślić. Cały trzeci sezon romansował, a w czwartym też romansuje. Tylko Gianny się jednym zdaniem pozbyli i zmienili obiekt wzdychania. Nuuudaaa. Miałem nadzieję, że to właśnie Angel permanentnie pożegna się z serialem, co przyjąłbym z oklaskami, ale niestety. Wyparował Lundy, który na wszelki wypadek nagrał na dyktafon wszystko, co potrzeba do dalszego śledztwa. Że Debra przeżyje to nie mam żadnych wątpliwości… No i jeszcze ten Dex. Zramolał zupełnie. Ślady, które po sobie zostawia są coraz wyraźniejsze, ale jakoś się tym nie przejmuje i coraz więcej osób informuje o tym, że zainteresował się kimś, kto nagle zniknie. Raz, dwa, trzy razy to jeszcze by przeszło, ale czwarty sezon? Pamiętajmy, że tu co chwilę ktoś znika dzięki Dexterowi i to nie może umykać wiedzy policji. Bum, Dex dał dupy na przesłuchaniu w sądzie – oskarżony znika. Bum, Dex wypytuje na posterunku o sprawę policjantki – policjantka znika itd. Gdyby to miało miejsce, nie wiem, na terenie całych Stanów to i owszem mógłby się nikt nie połapać, ale mnogość takich spraw w jednym Miami? Wygląda niestety na to, że scenarzyści drugim sezonem „załatwili” sprawę. Cały sezon ktoś wreszcie kojarzył fakty i wystarczy. Teraz Dex może robić co chce i zabijać kogo chce (zostawiając przy tym masę śladów), a i tak nikt się już nie pokapuje, że być może Bay Harbor Butcher wciąż działa.

Po świetnym początku sezonu jest coraz gorzej 🙁 To dalej świetny serial, ale to nie zwalnia scenarzystów od nieustannego kombinowania, żeby nie było na co narzekać!

I jeszcze sceptyczna wymiana sms-ów z gambitem, żeby nie było, że tylko ja narzekam:

g:
Nudny odcinek okropnie. A śmierć też żadnego wrażenia nie robi. Lundy do odstrzału łatwy był. No chyba, że i siostrzyczka zginie, wtedy się zdziwię.

Q:
Wątpię, żebyśmy się zdziwili 🙂 […] Biedni scenarzyści chyba nie wymyślili jak nie zabić śledztwa razem z Lundym. Albo im się myśleć nie chciało i stwierdzili: j***ć, Trinity na niego wpadnie, a on nagra ryjopis na dyktafon 🙂

g:
Liczyłem, że Angel padnie, ale nie zanosiło się. Zabójstwa tej policjantki też wydumane strasznie. Co to za maniera, żeby w każdym odcinku Dex miał pracę tematycznie odpowiadającą sytuacji domowej 🙂 Siostra się Antonowi przynajmniej nie będzie musiała tłumaczyć. A Lundy zajebisty, na dyktafon numer autobusu ch** wie po co nagrywa. Kamery tam mają?

Q:
No że codziennie może tym autobusem jeździ. Choć jest w Miami od paru dni 🙂 […]

g:
Najgorzej, że to do takiego niemrawego końca bez twista zmierza. Nic w stylu, że to Lundy był pierwszym trójkowym mordercą i teraz jest copycata ciekawy 🙂

FlashForward

Najbardziej zadziwiająca jest w tym serialu liczba nawiązań do „Losta”. Może już starczy tego i czas wypracować jakiś nowy, flashforwardowy styl? Owszem, trzeba się uczyć od najlepszych, ale co za dużo to niezdrowo. W każdym bądź razie czwarty odcinek zaserwował nam lostowy początek z Bjork i autobusem, bohaterów, którzy słyszą tykanie zegara, rozmowy o swanie, Charliego, no i chłoptasia, który wyglądał jak wypisz wymaluj młody (średni) Ben. Mówię o tym, co zagrał przyszłego Murzyna (kto takie głupoty wymyśla? powinno być interesująco, ale nie przez żenadę; to nie „Doktor House”). Nawet na imię podobnie do Bena miał. Ned. A swoją drogą wlazłem sobie właśnie na IMDb i widzę, że nie tylko ja miałem takie skojarzenia:

Zresztą nawet zagrał w jednym odcinku „Losta”. A pomijając lostowe nawiązania to w kwestii FF nic się nie zmienia. Oto serial, który ogląda się sympatycznie, ale bez emocji. Nadal nie wierzę w żadne sensacyjne rozwiązanie sprawy blackoutu, które zwaliłoby mnie z krzesła. Ot źli ludzie w posiadaniu złej broni. Co za źli ludzie? Skąd ta broń? No ciekawe, ale nie aż tak, żeby nie było widma odpuszczenia serialowi w połowie sezonu np.

A na plus zdecydowanie ten handlarz trawą, jo. W ogóle jedna z lepszych postaci biorąc pod uwagę wszystkie seriale, jo.

Naznaczony

Kolejne odcinki są zdecydowanie lepsze od pierwszych dwóch i już raczej bez problemu dociągnę do końca (to tylko trzynaście odcinków, da się przeżyć). Główna historia zepchnięta na coraz dalszy margines (cóż się dziwić w końcu cienka jak Polsilver i bez przyległości starczyłaby na najwyżej trzy odcinki), ale osobne opowieści w każdym odcinku są na tyle ciekawe, że warto je oglądać. Co mi się rzuciło w oczy to to, że początki każdego odcinka są naprawdę bardzo fajne i gdyby całe odcinki trzymały taki poziom, to byłoby zdecydowanie więcej powodów do pochwał. No ale po bardzo dobrych początkach ów poziom zawsze spada. Czasem mniej, czasem bardziej. W zerżniętym z „Adwokata diabła” siódmym odcinku najbardziej kulała końcówka z gatunku ni przypiął ni przyłatał. Żeby nie powiedzieć, że ni w piiiii ni w oko. Główny wątek prawie w ogóle nieobecny, ale też przeginanie z pokazywaniem tej super hiper organizacji z wypasioną mapą Mirowa na ścianie groziłoby za dużą śmiesznością. Co począć, nie jesteśmy Stanami i nie „zasługujemy” na posiadanie takich agencji. Nawet w marzeniach scenarzystów.

Siódmy odcinek potwierdził też znów, że w polskim kinie i serialach Warszawa posiada tylko jedną ulicę. Tym razem koło uniwerku przechadzał się Piotr „Karol” Adamczyk. Odcinek wcześniej zajechał na niej do Empiku Zbigniew Zamachowski. Choć Empiku tam nie ma 😉 Inne przykłady podawałem kiedyś tam.

No i jeszcze taka głupawka na koniec o „Naznaczonym”:

Dr House

Chcąc nie chcąc (mimo wszystko bardziej chcąc) towarzyszę Aśkowi w Jej nadrabianiu tego serialu. Jesteśmy w okolicy połowy drugiego sezonu i jest trochę lepiej (mówię za siebie) niż w przynudzającym i usypiającym pierwszym sezonie. Na odcinkach drugiego sezonu nie zasypiam, choć niestety wysoki poziom pierwszych odcinków spadł. No ale cieszę się, że w końcu prawdopodobnie pozbyli się byłej żony House’a, bo odcinki z nią przynudzały na maksa. Reasumując: wiele się nie zmienia. Serial uważam za nudny, choć postać gburowatego doktora jest rzeczywiście mistrzowska.

Czas honoru

Mój ulubiony obecnie polski serial, który oglądam z taką samą przyjemnością od początku. Widzę wady, ale mi nie przeszkadzają. Na każdy odcinek czekam z zaciekawieniem i oglądam od razu bez ociągania się. W ostatnim odcinku sytuacja mocno się zagęściła i wychodzi na to, że ciężko będzie naszym sympatycznym cichociemnym się wyłgać z rosnącej liczby wpadek. No ale sami się o to prosili romansując zamiast konspirować. A i warunki ciężkie mają – niezmiennie rozwala mnie okno wychodzące na ulicę w tajnym pomieszczeniu fałszerza, do którego wchodzi się przez drzwiścianę, w które trzeba zapukać zgodnie z ustaleniami.

Jednak jest jedna rzecz, która mnie męczy w „Czasie honoru” i na którą rzeczywiście narzekam. Rozwlekłość. OK, dzieje się sporo, ale zanim przejdą do rzeczy to człowieka szlag może trafić. Tak było w pierwszym sezonie. Od połowy czekałem aż odbiją Władka i co odcinek myślałem, że to już teraz. A tu dupa. Odbicie okazało się końcową kulminacją serii i dopiero w ostatnim odcinku do niego doszło. W drugim sezonie zanosi się na to samo. Co odcinek czekam aż w końcu napadną na konwój (gadają o tym już od dobrych czterech odcinków), a tymczasem wychodzi na to, że pewnie znów dopiero do ostatniego odcinka przyjdzie nam na to czekać.

Na koniec Opad Rąk Odcinka:

Glee

Mój osobisty wynalazek, którym zarażam coraz skuteczniej i ulubiony serial obecnego sezonu nie traci rezonu i pozytywnej dawki energii. Rozkręcają się też scenarzyści, którzy w siódmym odcinku ładnie zaczęli się bawić fabułą i korzystać z możliwości, jakie niesie ze sobą serial. Toteż pojedynek Schue z Sue był mistrzowski. W parze z coraz lepszym scenariuszem przyszły niestety smętne piosenki, które mi się nie podobały i obniżyły ocenę siódmego odcinka. No ale nikt nie jest doskonały.

Dodatkowo w przypadku „Glee” trochę zaczyna mnie męczyć to samo co w przypadku „Czasu honoru”. Tyle gadają o pierwszych eliminacjach i współzawodnictwie z innymi szkołami, że najwyższy czas, aby „sectionals” w końcu przyszły!!

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004