×

Ile błędów można zrobić w jednym wydaniu DVD?

Dużo.

Kupiłem sobie wczoraj „Grindhouse’a” na DVD korzystając z dość niskiej ceny podyktowanej pewnie tym, ze film flopa zaliczył jak stąd do Planety Terroru. Niestety, wraz z dość niską ceną przyszła dość niska jakoś wydania. A należy zaznaczyć, że jeszcze ani jednej płyty do napędu nie wrzuciłem… Wystarczą same okładki, wystarczająco wiele można na nich znaleźć.

Zaczęło się lightowo. Skromna literówka wynikająca zapewne z chęci dystrybutora (Kino Świat) do pochwalenia się literką „O” nieco inną niż inne literki:

Potem było gorzej. Okazało się np., że wynalezione zostały nowe właściwości magnezu. Do tej pory miał takie (za Wikipedią):

Magnez jest srebrzystobiałym metalem, który staje się kowalny w wysokiej temperaturze, dość łatwo utlenia się na powietrzu, ale podobnie jak w przypadku glinu, proces korozji magnezu jest zatrzymywany przez pasywację. Metal powoli reaguje z gorącą wodą tworząc wodorotlenek.

A teraz doszła do tego jeszcze przyciągalność (no chyba, że chodzi o kowalność, ale w zetknięciu z autem Mike’a dziewczyny okazały się średnio kowalne…):

W świetle powyższego, literówka w słowie „filmie” to już pikuś. Obydwa byki zostały też powtórzone na okładce „Death Proof” (bo te wyżej były na pudełku całego wydania dwóch filmów):

Czarę goryczy przepełniła okładka „Planet Terror” a na niej:

I może bym dał się przekonać, że tak ma być, że to taka „grindhouse’owa” estetyka czy inny łotewer, ale skoro tak, to dlaczego na pudełku do całego wydania jest dobrze?

Pewnie coś jeszcze przeoczyłem, ale aż tak bardzo mi się nie chce wczytywać. Teraz nie pozostaje nic innego, jak ocenić jakość tłumaczenia. Po jakości okładki – strach się bać.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004