×

Projekt 1000 (Część 10)

Jadziem dalej, choć fatalnie się czuję. Miałem jeden trailer wrzucić i spadać w bliżej nieokreślonym kierunku, ale Blox działa tak jakby nie działał, więc w oczekiwaniu na jego zadziałanie, może uda mi się tym fatalnie czującym się mną doklepać parę słów w ramach Projektu 1000.

„Pora na czarownice”

Nie ma co ściemniać. Z filmu pamiętam tylko gołą Fraszyńską i gołą Iwonę, Ilonę, Jakoś Tak, którą niedawno poznałem choć była w sukience i opowiadała bodajże o tańcu, który uprawia. „O, to ta goła z Pory na czarownice” – krzyknąłem w kierunku telewizora.

Nie przeczę, może to i dobry film i gdybym obejrzał go teraz po fafnastu latach to mógłby mi się spodobać. No ale nie obejrzę i się nie przekonam. A wspomnienie z niego, jakie mi pozostało już wyartykułowałem. Oczywiście wiem, że to o biednych narkomanach, nietolerancji nie-narkomanów i standardowej reakcji na postawienie w okolicy domu dla biednych narkomanów, czyli cegłą w okno, ale nic nie poradzę, Fraszyńska na początku filmu zdeterminowała mi całość. A może jeszcze bardziej koleś, przed którym robiła striptiz – dobrze pamiętam, że to był Pan Japa?

Wyłania się więc z tego standardowy obraz polskiego filmu. Martyrologia, beznadzieja życia, śmierć, narkotyki, moralne problemy itd. No i rozbieranie się przed Panem Japą? Kaamaaan. Widać reżyserowi (śp. Piotrowi Łazarkiewiczowi) zależało na tym, żeby pokazać beznadzieję sytuacji, w której znalazła się młoda dziewczyna, która dla działki robi loda Panu Japie…

No chyba, że to nie był Pan Japa.

Przeszukałem chwilę net, ale nie znalazłem foty potwierdzającej udział Pana Japy w tym niecnym procederze. Znalazłem tylko panią Jolę:

Z filmografii Pana Japy:
1993 – PORA NA CZAROWNICE Obsada aktorska (klient Joli)

Ani chybi, to musiał być on. Cóż za desperacja.

A swoją drogą czytając ostatnio z Aśkiem ulotkę z zaproszeniem na film „Drzazgi” poświęciliśmy kilka minut na pośmianie się z niego. Kolejny typowy polski tytuł. „Pręgi”, „Drzazgi”… Czekamy na „Różgi”, „Kolce”, „Razy”, „Baty” i „Bicze”.

***

Powrót do przyszłości 2 & 3

O pierwszy powrocie było już w przypadku poprzedniego Projektu 1000, a teraz wylosowała się dwójka. A jako że za chwilę wylosuje się trójka to dwa za jednym zamachem obskoczę. Każdy wie, o co chodzi, ale dla dobra projektu…

Marty’ego McFly’a kolejne przygody w czasie. Po odwiedzeniu jakże barwnych lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, w części numer dwa odwiedza przyszłość, a w części numer trzy, Dziki Zachód.

Obydwie części podobają mi się tak samo bardzo jak i część pierwsza. Oceniam je na 6(6) i to akurat nigdy się nie zmieni. Każdą z nich widziałem kilkanaście razy i jeszcze mi się nie znudziła. Takich filmów już się nie kręci, żeby dodać banał. I w niczym nie przeszkadzają mi wtopy scenariuszowe typu – Stary Biff cofa się do lat 50, wraca do przyszłości, Marty, Doc i… jak było dziewczynie Marty’ego? Nie pamiętam… Nieważne. Wracają we trójkę do lat 80 a tam zmieniona przyszłość. Wszystko OK, ale dlaczego stary Biff wraca jeszcze do normalnej przyszłości? Też powinien do alternatywnej.

A Robson kiedyś wyczaił, że cała trójka niepotrzebna, a konkretnie cały myk z rozpędzeniem DeLoreana, bo na Dzikim Zachodzie były przecież dwa DeLoreany w tym jeden z dobrą pompą paliwową. Ale nie chce mi się tego rozkminiać.

Świetna zabawa, świetni aktorzy, kultowy film i kupa smaków w stylu „Szczęk Dwadzieścia Ileś”, Clinta Eastwooda (co to za pedalskie nazwisko?), ZZ Topów, młodego Elijaha Wooda, czy scen żywcem podkradniętych z „Dawno temu na Dzikim Zachodzie”.

A na koniec świetny filmik, który już tu kiedyś był, a teraz będzie po raz kolejny:***

Nico – Ponad prawem

Nigdy nie lubiłem tego filmu. Nie wiem, dlaczego. Nawet w tych pięknych czasach, gdy łykało się każde guano na kasecie wideo przywleczonej z giełdy, film ów, debiut drewnianotwarzowego Stevena Seagala przyjąłem z obojętnością. Czemu? Nie wiem. Może zbyt ambitny był, a ja się spodziewałem kolejnego „Czerwonego Skorpiona”? Może.

Tak czy siak w porównaniu do tego, co dzisiaj kręci Stefek, „Nico” jest arcydziełem kina, które powinno zostać wciągnięte na listę dziedzictwa narodowego. O co w tym filmie chodzi z a bardzo nie pamiętam, ale domyślam się, że ze wszystkich glin na świecie tylko tytułowy Nico jest prawy, dzielny i niezniszczalny. I tylko on może zapewnić porządek w świecie przepełnionym mafijnymi porachunkami. I rzeczywiście, ratuje świat lansując przy okazji modę na kucyk z włosów (nie mylić z konikiem).

O ile mnie pamięć nie zawodzi, w obsadzie „Nico” znalazły się Sharon Stone i Pam Grier, o których wtedy nie miałem zielonego pojęcia kim są. Sharon zdaje się nawet coś po prysznicem na golasa zaliczyła, ale wszystko było zaparowane i mało co było widać.

Popularność „Nico – Ponad prawem” na pirackim rynku była tak duża, że do pewnego czasu każdy film z Seagalem nosił na pirackim rynku tytuł z dodanym do Nico numerkiem. I tak:
– „Nico 2” = „Trudny do zabicia”
(pewnie już o tym pisałem przy okazji pisania o „Trudnym do zabicia”, co?)
– „Nico 3” = „Naznaczony śmiercią”
– „Nico 4” = „Szukając sprawiedliwości”.
I dopiero w przypadku „Oblężenia” (znanego na legalnym rynku jako bzdurny „Liberator”) ktoś się skapnął, że to na pewno nie jest „Nico 5” i już tak tego filmu nie nazwał.

Poniżej próbka umiejętności byłego ochroniarza Szacha Iranu. Swoją drogą piękne to były czasy, gdy człowiek się nie przejmował czy ogląda wersję ocenzurowaną czy nie. A teraz? W tej sytuacji zgadzam się, ze niewiedza to błogosławieństwo…

Oho, no i jak się ożywiłem i rozpisałem to przyszedł Asiek i mówi, że trzeba iść spać. Czas zatem obejrzeć jakiś film. Jutro będzie ciężki dzień – idę do kina na „Włatców móch” czy jak to się tam pisze. Jestem przerażony, ale nie mam wyjścia – osaczyli mnie…
(753)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004