A już w „Angorze” to zawsze:
Przy okazji w trakcie „przygotowywania” tej notki wynikło jeszcze parę rzeczy. Np. taka, że zadedykowałem smutnemu Aśkowi na Blipie moją ulubioną jutubową piosenkę, która była na tym blogu już sto razy, a teraz będzie sto pierwszy:
i podczas oglądania zobaczyłem coś, co dla złośliwców mogłoby być koronnym dowodem na to, dla kogo przeznaczone są indyjskie produkcje:
😉 A przy okazji poznałem jeszcze jedną pioseneczkę z powyższymi animkami:
Ale to jeszcze nie wszystko! Okazało się, że nie tylko Indie są wszędzie, ale ja też jestem wszędzie! Tak sobie dyskutuję o tollywoodzkiej wersji „Ta Ra Rum Pum” (LOL, jak to brzmi! „tollywoodzka wersja „Ta Ra Rum Pum”), a jako że nigdy nie byłem pewny kto jest z Tollywood, a kto z Kollywood, to sobie wpisałem w gugla „Chiru Kollywood” (tak dla pewności, najpierw wpisałem „Chiru Tollywood”, bo byłem na 95% pewny, że chłopak jest telugu a nie tamil ;P) a tam:
Źle skopiowałem, ale nie chce mi się jeszcze raz, więc dodam tylko, że to pierwsza strona wyszukiwania, trzeci hit. A zresztą, LINK i już.